Różności. Fraszki w szczególności - Andrzej Wilbik - E-Book

Różności. Fraszki w szczególności E-Book

Andrzej Wilbik

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Błyskotliwe i humorystyczne wierszyki oraz prozatorskie opowieści Andrzeja Wilbika w lekki sposób podejmują niełatwą tematykę skomplikowanych relacji damsko-męskich, codziennych rozterek oraz nałogów i słabości. Opisują to, co człowiekowi najbliższe – życiowe dylematy i problemy dnia codziennego. Lekkie, zabawne utwory są doskonałą odskocznią od szarej rzeczywistości i nietuzinkowym sposobem na poprawę nastroju. Każda z fraszek zakończona jest trafną, często zaskakującą puentą. To wszystko sprawia, że publikacja „Różności. Fraszki w szczególności” jest doskonałą lekturą dla osób z dużym poczuciem humoru i z dystansem podchodzących do życia.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Wydawnictwo Psychoskok Konin 2018

Andrzej Wilbik „Różności. Fraszki w szczególności”

Copyright © by Andrzej Wilbik, 2018

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Projekt okładki: Arkadiusz Sawczuk

Korekta: Emilia Ceglarek, Dominika Urbanik

Skład: Agnieszka Marzol

Skład epub i mobi: Kamil Skitek

ISBN: 978-83-8119-281-1

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

RÓŻNOŚCI, FRASZKI W SZCZEGÓLNOŚCI

Urodziłem się w Białej Podlaskiej w 1952 roku (stare już chłopisko, ale może jeszcze wszystko…). Tutaj mieszkam (ostatnio duchem) i tutaj zakończyłem edukację na liceum ogólnokształcącym. Otarłem się, co prawda subtelnie, o historię na Uniwersytecie Katolickim w Lublinie, ale szybko wciągnęła mnie nauka życia, czyli najważniejszy fakultet… W ramach tej edukacji pracowałem jako magazynier, nauczyciel wiejski, górnik, drwal w Bieszczadach, stróż nocny, handlowiec bazarowy, turysta, wolny najmita…, rzucałem też mięsem w angielskiej masarni. Ostatnio również w Anglii...  

Działam

W sortowni śmieci

Muszę przyznać –

Nieźle mi leci

Nawet teraz

Ostrożniej

Z nałogiem…

Bo to przecież misja –

Być ekologiem…

Już kiedy byłem dzieckiem, pisywałem wiersze, jednak dopiero w 1998 roku ujawniłem się i za sprawą prezesa Gromadzkiego dogromadziłem mu Klub Literacki „Maksyma”. Piszę fraszki, sporadycznie prozę, aforyzmy i liryki satyryczne. Byłem nagradzany na konkursach o charakterze ogólnopolskim, a i moja biblioteczka lokalnych nagród jest okazała. Tu i ówdzie mnie drukowano. Wiedzę na mój temat poszerza ten wierszyk:

Kim jestem?

Co raz się zadurzam

Zwykle nieszczęśliwie

Naiwniak ze mnie –

Oszustów żywię…

Czas mi się dłuży

Ból bytu przeżywam

Popularnego lekarstwa

Wtedy nadużywam

Innym razem

W zachwyt wpadam

Naturę wszechrzeczy

Podziwiam i badam

Lecz właśnie wtedy

Męczę własne ciemię

Że kropla rosy

Wsiąknie w ziemię

Że moje życie –

Kropli – krótkie

I… znowu muszę

Pić wódkę

Pewnie jestem poetą

PS A poeta to taki facet niedorobiony, bo inni to… się dorabiają.

 

FRASZKI

 

 

Angielska ulica

 

Jeśli idzie

Baba wielka

To wiadomo

Że Angielka

 

Angielka zaprosiła na herbatkę

 

Falami sadła

Go dopadła

Ledwo się wyrwał

Z topieli…

Więcej nie zajdzie

Do wielkiej Andżeli

 

Współpracuje z Angielką

 

Ona mu

Angielski uzupełnia

On chociaż Polak

Po francusku

Odwzajemnia

 

Czuły SMS-ik

 

Nie przyjeżdżaj –

Napisała żona

Wystarczy jeśli

Dojedzie mamona

 

Na grobie szlachetnego

 

Jestem w niebie

Módl się za siebie

 

Biesiada w angielskiej poniewierce

 

Irek boskie

Jadło stworzył

Nakupili wódki

Jest harmonia środków

Żeby rozwiać smutki

Ale ktoś

Do kuchni wpadł

I beztrosko

Wszystko zjadł

Strasznie nerwy

Im naruszył

Jakoś wybaczyli

Bo… flaszki nie ruszył

 

Nasze czasy

 

Pieniędzy pieniędzy

A dusza w nędzy

 

Refleksja emigranta

 

Polski obornik –

Smrodzik specyficzny

Porównać z angielskim

Staje się liryczny

 

Niecierpliwa wódka

 

Miała czekać

By święto obchodzić

Lecz nie zdążyła

Nawet się schłodzić

 

Sprinter

 

Chwilę posapie

I… chrapie

 

Daremne starania

 

Nadzwyczajnie

Się zalecał

Ale tylko –

Czas przeleciał

 

Coś drażni

 

Cokolwiek zrobisz

Świnia narzeka

Może ją drażni

Zapach człowieka?!

 

Gorzej być nie może

 

Mało że

Grosza nie przynosi

To jeszcze

Mu się nie podnosi

 

Wita szefa

 

Zgina się w ukłonie

A myśli:

Ty kutafonie!

 

Pożytek z chlającego

 

Przez jego chuch

Padło parę much

 

Gościnni

 

Zapraszając

W uśmiechach kwitli

A w myślach –

Żeby choć nie przyszli

 

Elastyczny

 

Podwładnym – potworek

Szefowi – w otworek…

 

Bieszczadzkie wspomnienie

 

Wiosna szmer źródełka

Tylko ja i… Helka

 

Więzieniomator

 

Wypuścili z więzienia

Ale nie docenia

Tak się zasiedział –

Jeszcze by posiedział

 

Wytłumaczyła

 

Żona urodziła Murzynka

Mąż groźnie zdziwiony

Lecz ona uspokaja:

Pamiętasz - byłeś opalony

 

Powiedziała

 

Taki jakby w ogóle

Nie miał wprawy

Potrafi tylko wsadzić –

Nos w czyjeś sprawy

 

Wspomnienie rolnika

 

Leżał w szpitalu

Ja bardzo chory

A te lekarze –

Same indory

Za to siostrzyczka ładna

Przemiła

To pewnie ona

Mnie wyleczyła

 

Lustro

 

Wszystko przegrane

Wszystko przechlane

Spojrzał w lustro

I zamarł z wrażenia:

Zobaczył własny

Cień cienia

I wyszedł w biały dzień

Taki cienia cień

Uśmiechał się do dam

Usłyszał: „co za cham”

Ten cień niedobry

Mówi nam: „dzień dobry”

Więc wrócił w pokorze

Rzucił się na łoże

Umierać chciał

Lecz nagle wstał

I lustru

W mordę dał

 

Limeryk pokręcony

 

Pewna z Lubenki Iwona

Jest nieźle pokręcona

Bo wbrew postawie ciała

„Nie nie” szeptała

A może - taka roztargniona

 

Zwierzyła się

 

Miała we śnie

Niezwykłe doznanie –

Wieziona damką

Siedziała na ramie…

 

Pracowałem z kobietami

 

Co która się pochyli

To mi się wszystko myli

 

Chudziutka hrabina

 

Manierami

Męczy gości

A na męża

Ostrzy kości…

 

Listopadowa biesiada

 

Pijemy wódkę

Pod dachem nieba

Powietrze wilgotne –

Popitki nie trzeba

 

Ważni na wernisażu

 

Łaskawie rozmawiają

Tak też popijają

A że obraz wisi

To im wisi

 

Będzie dobrą żoną

 

Wczoraj mu szeptała

Że uwielbia jego

Dzisiaj ją zobaczył

W objęciach z kolegą

Ona na to

Że go kocha

Na ślub liczy

A z tym kumplem

Tylko ćwiczy…

 

Dłużnik

 

Długo nie oddawał

Gdy się upomniałem

Tłumaczył - myślał

Że zapomniałem

 

O korzeniach

 

Tęsknię do Białej

Londyn mi denny

Ja to taki

Facet korzenny

 

Stancyjny obrazek

 

Bez żadnych leków

Leży w chorobie

Na szczęście piją

Za jego zdrowie

 

Po wypłacie

 

W barze królował

W domu abdykował

 

Randka z bibliotekarką

 

Nasiąknięta książkami

Bardzo mądra i dumna

Co jej powiedzieć

By nie wyjść na durnia?!

 

Pracuję w Anglii

 

Puszki po piwie

Przy drodze do pracy

By nikt nie zabłądził

Dbają rodacy

 

Popił zimą

 

Parę orłów wywinął

I śniegiem uwalony

Wyszedł człowiek

Wrócił bałwan do żony

 

Coś pamięta

 

Film miał urwany

Piwa się nałykał

Pamięta tylko

Że sikał i sikał

 

Połowiczny sukces

 

Wsadzić

Wsadził

Ale dalej

Nie poradził

 

O najważniejszym locie

 

Żadne samoloty

Nawet rakiety

Nie zastąpią

Ci kobiety

 

Obgadała męża

 

Brzucha to dostał

A gdzie indziej marnie –

Nie pogrubiał mu

Proporcjonalnie

 

Do zdradzanej piękności

 

Zemścij się

Odpowiednio

Najlepiej

Ze mną

 

Kulawy humor

 

Zobaczyli kulawego

I rechoczą z niego

 

Ma przechlapane

 

Do domu chwiejnie

Już się zbliżał

Gdy spotkał szefa

I mu naubliżał

 

Ożenił się

 

Był z niego

Kawał bibliofila

Teraz mu książką

Jest żona Mila

Książka ta w kuchni

Często przebywa –

Lektura się robi

Bardziej treściwa…

 

Nie nadaje się

 

Naturystą być próbował

Lecz za bardzo reagował…

 

Podsłuchana dama

 

Chudziutki ten Kazio

Ale jaki dzielny

No i nie wszędzie

Taki mizerny…

 

Skazani na piwo

 

Siedzą w barze

Bo deszcz siąpi

Przecież nie wyjdą

Jak nie ustąpi

 

Pewien wizjoner

 

Przy piwie

Obiecuje

Że kiedyś

Dom zbuduje

A przy wódce

To wkrótce

 

Panie na bezludnej wyspie

 

Jeśli choć trzy

To przetrwają

Bo dwie przemiennie

Temat mają…

 

Zerwała z artylerzystą

 

Tylko by strzelał

Ze swego działa

A ona na przykład

Do kina by chciała

 

Pewien po trzecim bełcie

 

Do flaszki mruknął:

Jest w tobie co?

Jestem jestem –

Odpowiedziało dno

 

Pewien uwodziciel