Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
Za jedno jej spojrzenie on zaryzykowałby losy całego kraju. Jedno jego wzruszenie ramion - a kształt dzisiejszej Europy wyglądałby zupełnie inaczej. Kleopatra i Antoniusz - królowa hellenistycznego Egiptu i dowódca wojsk rzymskich. To nie do pomyślenia, by w swoich działaniach mogli kierować się osobistymi uczuciami. A jednak! Namiętność, która ich owładnęła, była tak gwałtowna, że gotowi byli złożyć na jej ołtarzu wszystkie polityczne interesy. Gdyby nie fatalna bitwa pod Akcjum, być może trwaliby razem do grobowej deski... A my żylibyśmy dzisiaj w zupełnie innym świecie. Klasyczna tragedia Williama Shakespeare'a była wielokrotnie ekranizowana, pierwszy raz w 1972 r. przez Charltona Hestona.
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 85
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
William Shakespeare
dramat w pięciu aktach
przekład KRYSTYNA OSTROWSKIEGO.
Saga
Antoniusz i Kleopatra
Tytuł oryginału Antony and Cleopatra
Język oryginału angielski
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów, z których pochodzi.
W niniejszej publikacji zachowano oryginalną pisownię.
Copyright © 2024 SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727151182
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Rotmistrze, Żołnierze, Posłańce i Służba.
_____________
Rzecz się dzieje w różnych częściach rzymskiego państwa.
_____________
W Aleksandryi. Pokój w pałacu Kleopatry.
Demetryusz i Filon.
Filon. Wiesz co, ten dziwny szał naszego wodza
Przechodzi wszelką miarę; te spojrzenia,
Co nad rotami, wśród wojennych znaków
Jak zbrojny Mars jaśniały, dziś przyćmione,
Spływają z wątłym swych promieni blaskiem
Na śniadą skroń kochanki: to lwie serce,
Co dawniej w zgiełku strasznych walk zrywało
Pancerza łuski, dziś bez hartu prawie,
Jak miech lub wachlarz bije, dla chłodzenia
Cygańskiej chuci. Otóż on i ona.
Odgłos trąb. Antoniusz i Kleopatra wchodzą z orszakami. Rzezańce wachlujący królowę.
Uważaj pilnie, poznasz w nim ze smutkiem
Ów trzeci filar świata, dziś przebrany
Za błazna tej wietrznicy; patrz i słuchaj.
Kleopatra. To miłość, mówisz; jakaż jej potęga?
Antoniusz. Do morskiej głębi żaden wzrok nie sięga.
Kleopatra. Jej kres ostatni dziś mi poznać trzeba.
Antoniusz. W niej niema kresu, jak w obszarze nieba.
Służący,wchodząc. Posłowie z Rzymu.
Antoniusz. Dręczą mię: — mów żywo.
Kleopatra. Racz, Antoniuszu, dać im posłuchanie:
Czy Fulwia może gniewna? lub, zapewne
Bezwłosy Cezar listem ci oznajmia
Najwyższą wolę: „Uczyń to lub owo;
Weź to królestwo, temu daj swobodę;
Tak postąp, ja ci każę.“
Antoniusz. Dość, kochanko!
Kleopatra. A może też, — to najpodobniej będzie, —
Nie wolno ci tu bawić; sam Oktawiusz
Przysyła ci odprawę; bądź posłuszny. —
Gdzie Fulwii list? Cezara? — nie, obojga? —
Przywołać gońców. — Jakem z krwi królewskiej,
Rumienisz się, mój drogi; twój rumieniec
Hołd Cezarowi składa, czy małżonce;
Wstyd mu swarliwej Fulwii. — Gdzie posłowie?
Antoniusz. Niech Rzym się w Tybr zapadnie, niech powały
Cesarstwa runą! Tu mój świat, przy tobie.
Królestwa to są śmieci, ziemia karmi
Bydlęta z ludźmi, cześć najwyższa życia
To kochać się jak my; gdy jedna dusza
W dwóch bliźnich sercach płonie; w tym uścisku
Wyzywam świat, by zeznał pod zaklęciem,
Że równych nam nie było.
Kleopatra. Milcz, obłudny!
Czyś bez kochania Fulwię wziął za żonę?
Jam przecież nie szalona, choć udaję;
Tyś Antoniuszem zawsze.
Antoniusz. Twem igrzyskiem. —
Na miłość mej miłości, na twe szczęście,
Nie traćmy chwil na te dotkliwe spory:
Niech każda w życiu nam otwiera nowych
Słodyczy zdroje. Jaka dziś zabawa?
Kleopatra. Przyjęcie gońców.
Antoniusz. Fe, królowo sprzeczna!
U której wszystko wdziękiem, złość, uśmiechy,
A nawet płacz; bo żądza lub cierpienie
Upiększa się powabem jej oblicza.
Precz z posłańcami; sam na sam chcę z tobą
Przechadzać się po mieście, by dokładniej
Obyczaj ludu poznać. Chodź, królowo;
Na rozkaz twój. — O gońcach ani słowo.
Antoniusz i Kleopatra wychodzą z orszakami.
Demetryusz. No cóż, Cezara poseł tak przyjęty?
Filon. A tak; Antoniusz, gdy tym szałem tknięty.
Zbyt często z siebie tę powagę zrzuci,
Co z Antoniuszem wzrosła.
Demetryusz. To mię smuci,
Że sam potwierdza wszystko, co w tej dobie
Rzym o nim głosi. Bogom cześć i tobie.
Wychodzą.
Tamże. Inny pokój.
Charmion, Iras, Aleksas i Wieszcz.
Charmion. Aleksas, Aleksaniu mój najsłodszy,
Najzupełniejszy z mężczyzn, i najmłodszy,
Gdzie wieszcz, któregoś pani tak zalecał?
Ja chcę go poznać. Wszakżeś jej obiecał,
Że nam przepowie złą i dobrą dolę?
Aleksas. Wróżbito!
Wieszcz. Jestem.
Charmion. Starzec i pacholę:
Ach, on nie widzi!
Wieszcz. Lecz w przyrody księdze,
Oczyma duszy, badań mych nie szczędzę.
Enobarbus,wchodząc. Zastawiać ucztę; gości tłum jak mrowie:
Dziś będziem pić na Kleopatry zdrowie.
Charmion. Mój światły wieszczu, daj mi wróżbę szczęścia!
Wieszcz. Nie tworzę jej, zgaduję.
Aleksas.. Trzy zamęźcia.
Charmion. Czy mam z miłości umrzeć, lub gorączki?
Dziewicą, lub małżonką?
Aleksas. Daj mu rączki.
Charmion. Wszak jednej dosyć.
Wieszcz. Obie. — Krąg zawarty;
Duch mi wskazuje twej przyszłości karty. —
Urośniesz w piękność pod rozkoszy skrzydłem.
Charmion. Utyję trochę.
Iras. Schudniesz, pod bielidłem.
Charmion. Fe, nie chcę zmarszczek!
Aleksas. Nie bądźże natrętną;
Uważaj.
Charmion. Cicho!
Wieszcz. Masz odwagi piętno:
Od ulubieńca kochać masz goręcej.
Charmion. Napojem grzać go będę. I cóż więcej?
Aleksas. Aż biedak zaśnie.
Charmion. Wywróż mi, co lubię!
Więc, niech trzech króli w jednym dniu zaślubię,
I wszystkich w rok utracę: w pięćdziesięciu
Gdy mi się syn urodzi, przy dziesięciu
Judejski Herod będzie bił pokłony:
Oktawiusz Cezar gdy zapragnie żony,
Niech mię wybierze a nie Kleopatrę,
Tak blaskiem własnym ród królewski zatrę.
Wieszcz. Przeżyjesz ją.
Charmion. Wybornie! Precz intrygi;
Mnie życie słodsze niż zatrute figi.
Wieszcz. Co było lepsze, niż co będzie z blizka.
Charmion. To jest, że spłodzę dzieci bez nazwiska.
A iluż synów Izys mi przysądza?
Wieszcz. O! jeśli każda twa miłosna żądza
Zapłodni żywot, najmniej dwa miliony.
Charmion. Ja mu przebaczam, guślarz ten szalony.
Aleksas. Twój rąbek świadkiem, żeś jest przy nadziei.
Charmion. Na ciebie, Iras.
Aleksas. Każdy po kolei.
Enobarbus. Ja zaś wywróżę wielu z was i sobie,
Że dziś hulanka.
Iras. Wszak te ręce obie
Zwiastują czystość.
Charmion. Tak jak wylew Nilu
Zwiastuje głód.
Iras. Zalotny mój motylu,
Nie znasz się na tem.
Charmion. Jeśli dłoń tak wiotka
Nie jest płodności znakiem u podlotka,
To ja nie mogę skubnąć się po uszku. —
Wróż jej poślednią dolę, mój staruszku!
Wieszcz. Do twej podobna, jak dwie krople deszczu.
Iras. Wszak moja dłuższa choć o cal, mój wieszczu!
Charmion. Cal czy dwa sążnie, skądże ci ta mrzonka?
Co chcesz mieć dłuższem?
Iras. Toć nie nos małżonka.
Charmion. Od grzesznych myśli chrońcie nas, bogowie!
Zbliż się, Aleksas, — niech ci też przepowie. —
Nastręcz mu żonę szpetną, jak on właśnie,
Zaklinam cię, cna Izys; gdy ta zgaśnie,
Racz mu dać gorszą, po niej gorszą jeszcze;
Aż co najgorsza, spiąwszy go jak w kleszcze,
Powlecze go na cmentarz, niby z płaczem,
Pięćdziesiąt razy wdowcem i rogaczem.
Choćbyś mię odjąć miała z twej opieki,
Spraw to, cna Izys!
Iras. Amen i na wieki.
Wszak ludzka prośba boską moc zwycięża;
Bo jeśli to zgorszenie, widzieć męża
Zacnego z lichą żoną, to sromota,
Gdy jaki bałwan, urwisz i niecnota
W małżeńskim wieńcu rogów nie dostanie;
Bogini wielka, spełnij to żądanie,
I obdarz go porządnie!
Charmion. Niech tak będzie.
Wieszcz. Wysoko się wyniesiesz na urzędzie,
Bo będziesz wisiał.
Aleksas. Każę cię ochłostać. —
Już wolę mężem niż wisielcem zostać.
Patrz, te gołąbki, by mi rogi sprawić,
Gotowe same na targ się wystawić.
Enobarbus. Antoniusz idzie.
Charmion. Nie, królowo gniewna.
Kleopatra,wchodząc. Gdzie pan wasz?
Enobarbus. Nie wiem.
Kleopatra. Był tu, jestem pewna,
Bo zbiegł przedemną.
Charmion. Jam go nie widziała.
Kleopatra. Zdał się wesoły; nagle go zawiała
Myśl jakaś rzymska, spojrzał na mnie krzywo, —
Wszak Enobarbus?
Enobarbus. Zdrów.
Kleopatra. Znajdź go co żywo,
I sprowadź mi. Aleksas!
Aleksas. Na usługi. —
Otóż się zbliża.
Antoniusz wchodzi z Posłańcem i Służbą.
Kleopatra. Nie chcę mu raz drugi
Przebaczyć: chodźmy.
Wychodzą Kleopatra, Enobarbus, Aleksas, Iras, Charmion, Wieszcz i Słudzy.
Posłaniec. Fulwia bój zaczęła.
Antoniusz.Z Lucyuszem, moim bratem?
Posłaniec. Tak: lecz wkrótce
Zawarto pokój; a gdy wzgląd przeważny
Skojarzył ich przeciwko Cezarowi,
Ten, obrotniejszy, zmiótł ich z pól Italii,
Przy pierwszem starciu.
Antoniusz. Nic gorszego niema?
Posłaniec. Zła wieść zaraża tego, kto ją głosi.
Antoniusz. Tak, jeśli spotka tchórza, lub ciemięgę.—
Więc dalej: dla mnie, to co przeszło, niczem. —
Kto głosi prawdę, choćby śmierć w niej była,
Ten mi pochlebia. Cóż więc?
Posłaniec. Labienus
(To przykra wieść) z partyjskim swym zastępem
Aż po za Eufrat Azyi kres posunął;
Zwycięskim znakiem wionął z gór Libanu
Przez Lidyą i przez Jonią: gdy —
Antoniusz. Antoniusz,
Chcesz mówić, —
Posłaniec. Panie!
Antoniusz. Mówże bez ogródek,
Powszechnej wieści nie szczędź mi odgłosu;
Zwij Kleopatrę, jak ją zwie lud rzymski;
Szydź z nas przekąsem Fulwii, skarć obłędy
W swobodzie całej, z jaką złość potępia,
Gdy zbrojna prawdą. O! my chwasty płodzim,
Gdy życia prąd mniej silny; mówić szczerze,
To pleć ten kąkól. Zostaw mię na chwilę.
Posłaniec. Powolne służby. Wychodzi.
Antoniusz. Jest tam kto z Sycyonu?
Służący. Od świtu goniec czeka.
Antoniusz. Niech się zjawi. —
Rozerwać muszę te egipskie pęta,
Drugi Posłaniec wchodzi.
Lub zginę w nich splątauy. — Kto ty jesteś?
Drugi posłaniec. Twa żona Fulwia zmarła.
Antoniusz. Gdzie?
Drugi posłaniec. W Sycyonie:
Choroby przebieg, i szczegóły bliższe
Tyczące ciebie, w liście tym zawarte.
List mu oddaje i wychodzi.
Antoniusz. Duch wielki gaśnie. Tegom się spodziewał:
Co zbyt porywczo przez nas odtrącone,
To pragniem znów posiadać; skarb dzisiejszy
Przez nawyknienie, staje się bezecnym
A nawet wstrętnym. Żal mi jej po zgonie;
Wzgardziłem żywą, a za martwą gonię.
Z tej czarodziejki sideł się wyzwolę;
Jej gusła mi zwiastują gorszą dolę
Niż jest obecna, sto tysięcy razy. —
Hej! Enobarbus!
Enobarbus,wchodzac . Jestem na rozkazy.
Antoniusz. Dziś, co najspieszniej, w drogę się gotujem.
Enobarbus. Więc, wszystkie żony na raz wymordujem.
O lada kłótnię łzy mi z oczu płyną:
A cóż dopiero, gdy uciekniem! Zginą.
Antoniusz. Mnie trzeba stąd wyruszyć.
Enobarbus. Na to zgoda,
Gdy jest konieczność; lecz inaczej, szkoda
Tak czułe serca taką truć boleścią.
Już Kleopatra za najmniejszą wieścią
Odjazdu mdleje: stokroć już widziałem,
Jak u niej chętnie duch się żegna z ciałem.
Śmierć jakąś roskosz musi nań wywierać,
Gdy jej tak pilno konać i umierać.
Antoniusz. Kobieta chytra jak prawników dwieście.
Enobarbus. Bynajmniej! wszystkie żądze jej niewieście,
To czysty żar miłości. Jej tęsknoty,
Łzy lub omdlenia, to nie drobne słoty;
To burze sroższe niż o jakich wzmianka
W stu kalendarzach. Jeśli ta kochanka
Jest chytrą, zmokniesz i trzęsiączkę złowisz;
Bo mgły ma gęstsze niż ulewny Jowisz.
Antoniusz. Bodajbym jej nie poznał!
Enobarbus. Ciesz się raczej,
Żeś widział cud Egiptu! gdyż inaczej
Nie było po co jeździć aż za morze.
Antoniusz. Wiesz, Fulwia zmarła.
Enobarbus. Zmarła? być nie może!
Antoniusz. Tak jest.
Enobarbus. Dziękczynną bogom złóż ofiarę.
Gdy zgon rozłączy źle dobraną parę,
W ich sądzie człowiek swych poznaje zbawców
I ma w tem ulgę, że z przemysłem krawców,
Z łatanej sukni, mu wykroją nową.
Gdyby płeć żeńska zgasła z twą połową,
O! byłbyś godnym ich litości, bracie:
Lecz na pociechę w tej dotkliwej stracie
Za szare płótno jedwab cię otuli;
Łzy dwustu wdowców zmieszczą się w cebuli.
Antoniusz. W cesarstwie sprawy przez nią zbyt napięte
Nie cierpią zwłoki.
Enobarbus. Te zaś, co poczęteak
Przez Kleopatrę, z łaski twej, kolego,
Zależą całkiem od pobytu twego.
Antoniusz. Dość płochych rozmów. Idź oznajmić wodzom
Zamiary nasze. Ja zaś Kleopatrze
Wyjaśnię sam konieczność tej podróży
I serce jej przychylę: bo nietylko
Śmierć nagła Fulwii i ważniejsze względy,
Wzywają nas do Rzymu, lecz usilne
Spólników naszych i przyjaciół listy
Ku temu dążą. Sekstus, syn Pompeja,
Wszczął bój z Cezarem; już wyłącznie rządzi
Na oceanie; a nasz lud niewdzięczny
(Co zasłużonym winną cześć przywraca,
Gdy służyć mu przestaną) wskrzesza ojca
Potęgę, wielkość i godności wszelkie,
W żyjącym synu, który krwią, nazwiskiem,
Wybitniej jeszcze męstwem się odznacza
I w sławę wzrasta; te przymioty z czasem
Groźnymi stać się mogą. Są to kiełki
Jak włos rumaka, już mające życie,
Nim węża jad mieć będą. Naszą wolę
Setnikom odnieś, powiedz, że dziś jeszcze
Chcę stąd odpłynąć.
Enobarbus. Rozkaz twój obwieszczę. Wychodzą.
Kleopatra, Charmion, Iras i Aleksas.
Kleopatra. Gdzież on jest?
Charmion. Jeszczem spotkać go nie mogła.
Kleopatra. Idź zobacz, gdzie jest, z kim i co porabia;
Lecz nie mów nic od kogo. — Jeśli smutny,
Gotowam tańczyć; jeśli przy zabawie,
Poprosisz o lekarza: idź, i wracaj. Aleksas wychodzi.
Charmion. Jeżeli pani lubym jest, ja myślę,
Że nie tą drogą zmusić go potrafi
Do wzajemności.
Kleopatra. Cóżbyś ty czyniła?
Charmion. Schlebiałabym we wszystkiem,bezoporu.
Kleopatra. Szalona jesteś, wnetby mię porzucił.
Charmion. Wciąż mu przymawiasz, drażnisz bez potrzeby:
Do czasu znosim to, co nas uciska.