4,49 €
„Finezja uczuć” Anety Krasińskiej to romans współczesny, romantyczna miłość, która napotyka wiele problemów. Główni bohaterowie to młode małżeństwo z dwójką dzieci. Alicja - przykładna i zapracowana żona, opiekująca się domem i pracująca zawodowo. Adam - robi karierę w sektorze bankowym, pracując do późnego wieczora, a do domu wraca jak do hotelu, żeby się wyspać. Kobieta pokornie zgadza się na taki układ, ponieważ mąż dobrze zarabia, a pieniądze potrzebne są na spłatę domu. Mimo to kobieta czuje się zaniedbana i opuszczona przez męża, który całkowicie poświęcił się pracy. Chce czuć się prawdziwą kobietą docenianą i adorowaną. To oddalenie się małżonków od siebie powoduje też cierpienie dzieci, ale również fakt, że Alicja poznaje innego mężczyznę. Dzięki niemu przeżywa wielką i namiętną miłość, która nie powinna się zdarzyć. Jednak nie na wszystko ma się wpływ i nie wszystko jest się w stanie kontrolować. Czy ta relacja jest w stanie przetrwać? Autorka w tej powieści mówi czytelnikowi, że brak komunikacji między partnerami, przyjęcie innej hierarchii wartości niż na początku wspólnego życia, musi w końcu doprowadzić do poważnego kryzysu w związku, a czasem nawet rozpadu. W romansach zazwyczaj wszystko dobrze się kończy, a jak będzie w życiu głównych bohaterów powieści Anety Krasińskiej?
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Aneta Krasińska "Finezja uczuć"
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2014 Copyright © by Aneta Krasińska, 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Arkadiusz Woźniak INFOX e-booki Korekta: Paweł Markowski Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Zdjęcie okładki: © Maksim Šmeljov; gromovataya; Ig0rZh – fotolia.com
ISBN: 978-83-7900-305-1
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin
Majowe słońce odważnie zagląda wokna szklanych biurowców, jakby chciało sprawdzić, kto zpracowników ma jeszcze siłę wytrwać na swym stanowisku, akto podda się jego obezwładniającej mocy. Absolutnie nikomu nie odpuszcza. Wżaden sposób nie daje się zbyć. Flirtuje zzaciągniętymi roletami, bezczelnie przeciskając się przez nie. Zachęca do lenistwa imarzeń. Mami swymi złocistymi promieniami, które łakomie prześlizgują się po bladej cerze – wątpliwej pamiątce po zimie. Śmiało kusi, obiecując odpoczynek od szarości dnia codziennego. Bezwzględnie budzi do działania tych, którzy zwolnili bądź całkowicie się poddali, nie mogąc dotrzeć do mety. Wyrywa zletargu miłośników kanap iciepłych kapci. Upomina się obuntowników, którzy wielbią mroźny oddech zimy. Stanowi nieprzebrane bogactwo wysublimowanych smaków inęcących zapachów, bezwzględnie igrających zludzkimi zmysłami. Inspiruje nieposkromionymi kolorami, ożywiając rzeczywistość. Rzuca niebanalne wyzwania imotywuje do podejmowania kolejnych prób pokonania własnych słabości. Kryje wsobie życiodajną energię, którą dzieli się znieskrywaną rozkoszą. Stanowi preludium do większego dzieła – do życia.
Właśnie minęła 17.00. Alicja wpośpiechu wybiegła z8 piętra, na którym mieściła się jej firma. Była wyraźnie podenerwowana, gdyż jak co wtorek od początku maja, ogodz. 18.00 powinna zjawić się wkościele, wktórym jej młodszy syn miał przyjąć pierwszą komunię. Jednak podobnie jak wubiegłym tygodniu szef zadbał oto, aby nie wyszła oczasie. Tym razem przed końcem pracy przyniósł faktury ikazał je pilnie zaksięgować. Natychmiast zabrała się do pracy, jednak nie mogła się skupić. Cały czas miała wpamięci poprzednie spotkanie wkościele, na które się spóźniła. Przypomniała sobie głos księdza, który widząc ją wchodzącą na palcach do kościoła, stwierdził zsarkazmem wgłosie, że niektórzy to spóźnią się nawet na własny pogrzeb, bo praca jest dla nich najważniejsza. Kiedy to usłyszała, była oszołomiona iwściekła, ale nie miała siły, amoże iodwagi, aby coś odpysknąć. Aprzecież bardzo starała się dotrzeć na czas. Nie zdążyła nawet zjeść kanapek, które przygotowała przed wyjściem do pracy. Dopiero, kiedy po spotkaniu wróciła zFrankiem do domu, dała upust swojej frustracji.
- Co to za gbur, żeby mnie tak krytykować przy ludziach! – krzyknęła do męża.
- Oczym ty mówisz?
- Ksiądz na mnie nakrzyczał zambony!
- Adlaczego na ciebie? Przecież to Franek będzie miał komunię.
- No tak, ale niestety się spóźniliśmy, bo szef kazał mi dzwonić do wszystkich członków zarządu, żeby wjego imieniu przypomnieć im oplanowanym na czwartek posiedzeniu rady nadzorczej. Apoinformował mnie otym oczywiście godzinę przed wyjściem zpracy. Wreszcie, kiedy skończyłam, wpośpiechu wybiegłam zbiura izabrałam tylko żakiet, ale zapomniałam wziąć zbiurka kluczyki od samochodu imusiałam po nie wracać. Franka zabrałam prosto ztreningu, ale nie mogłam przefrunąć nad samochodami wlekącymi się wkorku. Aten myśli chyba, że wpracy piłam kawkę ispecjalnie się spóźniłam!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!