Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
Rezolutny zając Asik i gromadka jego leśnych przyjaciół z humorem podejmują wyzwania codzienności. Hałasujące dzieci w parku, pożar lasu od wyrzuconej butelki, zaśmiecone polanki - gdy nikt nie patrzy, zwierzaki muszą stawić czoła problemom zgotowanym im przez ludzi. Jak w każdej społeczności, zdarzają się konflikty i różnice zdań. Dzięki dyskusji, wzajemnemu szacunkowi i odrobinie dobrego humoru zwierzakom udaje się jednak rozwiązać każdy kłopot. Warto się na nich wzorować! Seria opowiadań dla najmłodszych czytelników, w stylu baśni "Muzykanci z Bremy".
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 27
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Alfred Siatecki
Książka dla dzieci w wieku do 10 lat
Saga
Brawo, zwierzaczki
Zdjęcie na okładce: Midjourney
Copyright © 2024 Alfred Siatecki i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727188294
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Wbrew prośbom mamy wczoraj wiewióreczka Misia wyszła z dziupli na wielkim dębie. Od rana kropił coraz bardziej chłodny deszcz, liście były mokre, a gałąź śliska. Misia się pośliznęła i spadła na ziemię. Stłukła sobie ogonek i nóżkę. Ale nie to okazało się najgorsze. Na dworze było zimno, dlatego Misia się przeziębiła. Gdy mama wróciła ze sklepu z nasionami na obiad, jej nieposłuszna córeczka dygotała i cicho popłakiwała.
– Jesteś chora, moja kruszyno – mówi mama, zastanawiając się, kogo posłać po dzięcioła. W dziuplowej apteczce są jedynie suszone kwiaty lipy i zeszłoroczne owoce jałowca. – Trzeba wezwać dzięcioła. To jest najlepszy lekarz w naszym parku.
Akurat w tym momencie rozlega się donośne pukanie do drzwi.
– Proszę wejść! – wołała mama Misi.
– Wrona powiedziała, że szkodniki znowu zaatakowały stary klon. To przecież najbliższy sąsiad waszego dębu, wiewiórko. Natychmiast muszę go zbadać. Lecąc na ratunek klonowi, postanowiłem poinformować cię, wiewiórko, że po parku będzie się niosło stukotanie. – Dzięcioł już chce się wycofać z dziupli, gdy w oczach mamy Misi dostrzega niepokój. – Czy stało się coś złego?
– Moja córeczka była nieposłuszna – skarży się wiewiórka na Misię. – Gdy wyszłam do sklepu po nasiona na obiad, wymknęła się z dziupli, spadła na ziemię i w dodatku…
Dzięcioł nie pozwala jej dokończyć zdania. Jego synowie też czasem nie słuchają rodziców i co gorsze, zdarza się, bywają rogaci. Najpierw skrzydłem dotyka ogonka Misi, potem jej czoła.
– Pani córka ma gorączkę. To jest niebezpieczny objaw – twierdzi. – Dlatego co godzinę proszę podawać jej po łyżeczce soku malinowego. Jeżeli gorączka nie ustąpi do jutrzejszego wieczora, przypiszę Misi coś mocniejszego. Jednak najlepszym lekarstwem na każdą chorobę jest długi i spokojny sen we własnym łóżku – dodaje, uśmiechając się do wiewióreczki. – Na pewno sen pomoże jej zwalczyć chorobę.
Od wieczora mama czuwa przy łóżku Misi. Nad ranem ze zmęczenia zamykają jej się oczy. Wyśpię się wtedy, kiedy moja kochana córeczka wyzdrowieje, myśli.
– Cały dzień musisz odpoczywać w swoim łóżku – przypomina mama, gdy Misia chce wstać i biec na plac zabaw na skraju wielkiego parku. – Dzięcioł powiedział, że sen jest najlepszym lekarstwem. Śpij i wypoczywaj, moja kruszynko. – Mama podaje jej łyżeczkę soku malinowego i czule gładzi po czole.
Misia nawet nie spostrzegła, kiedy przyszedł do niej sen. Mama, zmęczona czuwaniem w nocy, także zasnęła. Śni się jej, że Misia wyzdrowiała i chce pomagać w robieniu zapasów na zimę. Po wszystkim poszły razem podziękować dzięciołowi za pomoc.
Nagle koło południa krzyki i piski budzą mamę Misi. Jakby coś strasznego wydarzyło się w parku. Wychyla głowę z dziupli akurat wtedy, kiedy na gałęzi starego klonu siada wrona.
– Skąd ten okropny hałas? – pyta zdezorientowana wiewiórka.
– Skąd, skąd? – złości się wrona. – Z placu zabaw na skraju parku, sąsiadko. Przedszkolacy tak hałasują. Zamiast się cicho huśtać czy w skupieniu robić babki z piasku, krzyczą, wołają i piszczą wniebogłosy.
– Moja córeczka jeszcze niewyzdrowiała. Jeżeli hałas zaraz nie ustanie, Misia się obudzi. A nie ma lepszego lekarstwa na chorobę jak spokojny i długi sen – powtarza wiewiórka to, co usłyszała od dzięcioła.
– Wiem, sąsiadko, wiem. Jak moje dzieci zaczynają kaszleć, to kładę je do łóżka i co godzinę daję im po łyżeczce soku malinowego. Ale jak spokojnie spać, gdy wokół krzyki i piski nie do zniesienia? – pyta bardziej siebie niż mamę Misi oburzona wrona.