Druga szansa - Juliusz Yulo Rafeld - E-Book

Druga szansa E-Book

Juliusz Yulo Rafeld

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Druga szansa” Juliusza Yulo Rafelda to kontynuacja cyklu sensacyjnych opowiadań zapoczątkowana przez „Podwójny blef”.Trzy kolejne historie, w których dwójka przyjaciół, wchodzi w paradę bandytom wykorzystując swe nietuzinkowe predyspozycje i doświadczenie, zdobyte przez lata w służbach specjalnych. Bez ich pomocy trudno byłoby wyzwolić się bezbronnym ludziom ze szponów bezwzględnych gangsterów, przemytników i szantażystów. Skuteczna walka ze złem wymaga czasem zdjęcia białych rękawiczek, a Art i Tom są bardzo skuteczni, choć zawsze dają drugą szansę.„Znalazca” opowiada o dwóch niezależnych zdarzeniach, wpędzając kilka luźno spokrewnionych osób w poważne kłopoty, a na pomoc przychodzą Art i Tom. Opowiadanie „Ferajna” to bandyckie towarzystwo dopuszczające się szantażu, wyłudzeń i stręczycielstwa. Dwójka przyjaciół i w tym wypadku nie waha się przyjść z pomocą wielu ofiarom. Trzecia historia „Zapłacisz mi...” przedstawia pewnego cwaniaku prowadzącego nielegalne interesy, oszustwa przetargowe, porywającego dziewczyny do zagranicznych domów publicznych. Z jego ust padają też kilkakrotnie groźby pod adresem Arta.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Juliusz Yulo Rafeld
Druga szansa

Juliusz Yulo Rafeld „Druga szansa”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z  o.o. 2015 Copyright © by Juliusz Yulo Rafeld, 2015

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok

Projekt okładki: Katarzyna Bekier

Zdjęcie okładki © Katarzyna Bekier

Korekta pobieżna: Wydawnictwo Psychsokok

ISBN: 978-83-7900-431-7

Wydawnictwo Psychoskok sp. z  o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-500 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 665-955-131

wydawnictwo.psychoskok.pl

ZNALAZCA

- Ja pier…! – mężczyzna odsunął się od ławy ioparł plecami o fotel. Podniósł ręce i splótł dłonie na głowie, spoglądając cały czas na rozłożone przed nim papiery. – Po cholerę ja wziąłem te teczkę?

Tego dnia wrócił do domu później niż zwykle. Przygotowania do kolejnej delegacji zajęły całe popołudnie i z biura wychodził jako ostatni. Odprowadzony wzrokiem przez wartownika wyjechał swoim Oplem za bramę. INTOREX był jego drugim w życiu miejscem pracy, gdzie po pięciu latach dochrapał się funkcji głównego specjalisty od zawierania kontraktów na dostawy oferowanego asortymentu, pochodzącego głównie z importu. I oto tu iteraz nieoczekiwanie przekonał się, że był w błędzie. Nie mógł wyjść ze zdziwienia, że tyle czasu nie zdawał sobie sprawy o co chodzi.

To znaczy faktycznie negocjował i koordynował dostawy zklientami, lecz nie w takim zakresie jak mu się wydawało.

Dokumenty i inne papiery, które znalazł w czarnej dyplomatce, nie pozostawiały żadnej wątpliwości. Również co do tego, że jak się spodziewał, czekają go kłopoty. Aprzecież zajrzał do teczki tylko po to, aby przekonać się do kogo należy i komu należy zgubę zwrócić po powrocie zdelegacji. Tylko jak to zrobić? Ido tego bezpiecznie. Przecież nie pójdzie do prezesa i nie powie, że… Nie, no, przerąbane! Na szczęście pojawi się w firmie dopiero za dwa dni, bo nazajutrz wyrusza w podróż już przed świtem.

* * *

- No co? – głos pierwszy. – Przecież to nie twoje.

- Jesteś złym człowiekiem – głos drugi.

- Zazdrościsz? To podzielimy się, co?

- Nic z tego. Najlepiej zjeżdżaj stąd.

- Kurwa! Dupa z ciebie, gościu – Pierwszy podniósł się z fotela. Nachylił się nad stolikiem i dodał cicho: - Jeszcze się spotkamy.

Drugi założył nogę na nogę, cofnął głowę, ostentacyjnie rozdmuchując alkoholową woń, bijącą od Pierwszego. – Lepiej nie ciesz się na takie spotkanie.

- Bo co? – długie strąki lekko kręconych włosów opadły na wykrzywioną twarz.

- Może być szkodliwe dla zdrowia.

- Pier… - Pierwszy nie dokończył, gdyż muzyka ucichła i DJ Roman zapowiedział przerwę, nucąc szybko podchwycony przez salę refren „a teraz pójdziemy na jednego”.

Przy stoliku pojawiła się spocona para dwojga rozbawionych czterdziestolatków. On najpierw usadził partnerkę, następnie ruszył w kierunku baru, ustawiając się w kilkuosobowej kolejce. Kobieta sięgnęła do torebki, przewieszonej na długim pasku przez oparcie klubowego fotelika.

Artur Master przysunął się nieco bliżej i powiedział:

- Radzę jej nie zostawiać tutaj podczas tańca.

Ciemnowłosa kobieta przestała wycierać czoło chusteczką i spojrzała zdziwiona. – Tak? A co?

- Przed chwilą taki jeden miał na nią ochotę.

Wysoki partner powrócił właśnie z dwoma kieliszkamiwina.

- Słyszysz? – zwróciła się do niego. – Pan mówi, że jak tańczyliśmy, ktoś się dobierał do mojej torebki.

- To chyba wreszcie mnie posłuchasz i powiesisz na szyi. Dobrze, że pan tu siedział. Dziękujemy.

- Jednak prawda – westchnęła kobieta. – Dawniej było tu spokojniej. Teraz pojawiają się różne typki. Pan tu pierwszy raz?

- W pewnym sensie – Art uśmiechnął się. – Bywałem tu dawniej, jeszcze kiedy to nazywało się „Klub Nauczyciela”.

- No tak, pamiętam. Chociaż kiedy zaczęliśmy tu chodzić we środy, akurat zmienili nazwę na „Tęczę”. Nawet nie wiem dlaczego.

Art pamiętał duży, tęczowy szyld wiszący przedlaty nad zejściem do klubu, znajdującego się wpodziemnym pomieszczeniu Domu Nauczyciela. Wkażdą środę można było bawić się przy muzyce lat sześćdziesiątych isiedemdziesiątych, nic więc dziwnego, że termin ten upodobała sobie raczej starsza młodzież, niż dyskotekowi bywalcy.

Tego wieczoru Art przejeżdżał obok i na widok gości przed wejściem naszła go ochota na krótki powrót do przeszłości. Znalazłszy się w środku szybko zorientował się, że powrót będzie bardzo krótki; zarówno nowoczesny wystrój jak i atmosfera zmieniły pomieszczenie z klubowego w lokal rozrywkowy. Zajął jednak miejsce przy jednym ze stolików w bocznej nawie, by wypić spokojnie jedno piwo. Nadzieja, że usłyszy któryś z dawnych przebojów szybko minęła. DJ Roman serwował prawie wyłącznie aktualne kawałki czegoś, co w lakonicznych zapowiedziach nazywał muzyką house. Czyli basowe łup-łup-łup. Nie dla mnie – pomyślał.

Zamieniwszy jeszcze kilka zdań z towarzyszącą przy stoliku parą Art pożegnał się i skierował do wyjścia. Zewnętrzne, kręcone i zadaszone schody prowadziły pod górę na poziom ulicy, którą od budynku dzieliło kilkanaście metrów wąskiego przejścia. W jego połowie zauważył dwie męskie postaci, kryjące się w cieniu rozłożystego kasztanowca, który choć rósł na sąsiedniej posesji, znaczną częścią korony osłaniał niezbyt oświetlony przesmyk. Jedna zpostaci przypominała posturą niedoszłego klubowego wspólnika, niezadowolonego z nieudanego połowu.