Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
"Pierwszy raz, odkąd ten szalony pomysł zrodził się w mojej głowie, zaczęłam się denerwować. Gdy jechaliśmy na górę windą, zastanawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać. Czy najpierw napijemy się czegoś dla rozluźnienia atmosfery? Czy jednak od razu przejdziemy do rzeczy?Szybko uzyskałam odpowiedź, bo gdy tylko zamknęły się za nami drzwi wielkiego apartamentu, mężczyzna chwycił mnie w pasie, unosząc do góry i przyszpilając do ściany. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie, unosząc przy tym sukienkę i ukazując brak bielizny. Nieznajomy to zauważył i mrugnął z aprobatą, po czym wpił się w moje usta w namiętnym pocałunku. Poddawałam się jego pieszczotom, starając się nadążyć za jego zachłannym językiem, który penetrował moje usta. Wydawałam cichutkie jęki rozkoszy, gdy nieznajomy intensywnie ugniatał w dłoniach moje pośladki. Między udami poczułam zbierającą się wilgoć. Erik nigdy tak szybko nie doprowadził mnie do podniecenia..."Po zdradzie narzeczonego Alice decyduje się zerwać zaręczyny. Aby poprawić sobie humor, wychodzi do znanego klubu, gdzie poznaje tajemniczego nieznajomego. Jak skończy się dla obojga ta noc? Czy Alice pozwoli sobie otworzyć się na nową relację? Kim okaże się nowo poznany mężczyzna?Trudne rozstanie, zerwane zaręczyny, toksyczny eksmąż, zdrada...Jak poradzić sobie z negatywnymi emocjami? Czy warto zaczynać coś, co z góry wydaje się skazane na klęskę? A przede wszystkim - czy warto odsłaniać przed drugą osobą swoje prawdziwe uczucia? I czy warto być sobą, nawet gdy łamie to społeczne konwenanse?Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w gorącym, przesyconym erotyzmem zbiorze spod pióra autorek Lust. Bohaterowie i bohaterki odważnie realizują swoje fantazje: o sąsiedzie, o nieznajomym, o kimś dużo młodszym lub starszym, o charyzmatycznym nauczycielu czy wykładowcy, o tajemniczej kobiecie poznanej przez Internet, o seksownej teściowej, o fetyszach, o dominacji i uległości...W skład antologii o współczesnych obliczach erotyki wchodzą następujące opowiadania: Przeprowadzka z bonusem Na jej zasadach Umowa na seks 1: Na głodzieNieznajomy Egzamin poprawkowyWeekend z przyjaciółką: seksklubNauczyciel geografii Greckie wakacje z teściowąBursztynWakacje Uległej 1: Pan i Uległa-
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 149
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
LUST authors
Lust
Neo-erotyka #2. 10 opowiadań o współczesnym seksie
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright ©2022, 2023 LUST authors i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728591260
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Czyli to już.
Stała w przedpokoju i niepewnie rozglądała się po pustym mieszkaniu. Ciasne dwa pokoje na warszawskim Ursynowie, w wielkim, anonimowym blokowisku, to było to, czego teraz potrzebowała. Nawet nie tych ciasnych pokoi, ale przede wszystkim anonimowości. Nie chciała, żeby ją dłużej kojarzono jako żonę pana X. W końcu pragnęła być sobą.
W zeszłym miesiącu skończyła czterdzieści trzy lata i była w trakcie wyjątkowo paskudnego rozwodu. Już niedługo miała stracić tytuł mężatki (na to liczyła i codziennie prosiła wszechświat, żeby w końcu mogła powiedzieć, że jest singielką). Postępowanie ciągnęło się miesiącami po wyjątkowo złej reakcji męża na jej wyznanie, że chce się rozstać.
To było pół roku temu i mężczyzna, z którym przeżyła ponad dwadzieścia lat, robił wszystko, żeby go znienawidziła. Zanim podjęła decyzję o rozwodzie, już od dłuższego czasu nie czuła do niego nic, ale właściwie do ostatniej chwili zastanawiała się, czy rozstanie to dobry ruch, czy da radę i sobie z tym poradzi. Jednak po ostatnich kilku miesiącach zaczynała szczerze nie cierpieć tej złośliwej kreatury, w którą zmienił się jej jeszcze mąż. Facet, z którym spędziła pół życia. Nie potrafiła nawet znieść myśli o tym, że musi się z nim spotkać w sądzie.
Ale teraz była bezpieczna i wolna. Tak właśnie się czuła. Jakby ktoś oddał jej głos i znowu mogła mówić po tych długich latach spędzonych w nieszczęśliwym małżeństwie.
Dotarła do punktu, w którym coraz częściej z niedowierzaniem patrzyła rano w lustro. Co stało się z tą silną i niezależną kobietą, którą była, kiedy poznała męża? Jak do tego doszło, że dała sobie zabrać własny głos?
Kiedy na chłodno oceniała te ostatnie dwadzieścia lat swojego życia, widziała wyraźnie jak krok po kroku i sytuacja po sytuacji sprawiały, że stawała się coraz mniejsza. Sama siebie oszukiwała, że tak powinno być, a ona musi się dostosować. W końcu mąż nie pił, nie był agresywny, a że trochę zazdrosny i apodyktyczny? Koleżanki często się śmiały, że musi być niesamowita w łóżku, skoro po tylu latach razem on wciąż za nią wariuje.
Dlatego kiedy w końcu zdobyła się na odwagę i głośno przyznała, że chce rozwodu, nie tylko on nie umiał tego przyjąć do wiadomości. Większość bliskich jej osób, z rodzicami włącznie, stukała się znacząco w czoło i zarzucała jej, że zwariowała, chcąc zrezygnować z wygodnego życia u boku przystojnego męża. Nikt nie rozumiał, że się dusiła. Stawała się coraz bardziej wymyśloną przez innych osobą. Ładnie opakowaną w drogie ciuchy i umieszczoną w pięknych wnętrzach. Taką kukiełką.
– Dobra, mała! Czas się przestać mazać i brać do roboty – powiedziała sama do siebie, a echo poniosło jej słowa po pustych pokojach.
Aż westchnęła z zachwytu. Zachwycało ją właśnie to, że były puste. Teraz od podstaw, od samego początku, będzie urządzać życie po swojemu. Zacznie od posprzątania, bo kolejny ranek miała umówioną dostawę nowej sofy.
Chciała zapełnić to wnętrze pięknymi przedmiotami, które podobają się przede wszystkim jej. I nie musiała nikogo pytać o zdanie!
– Noż cholera jasna. Człowiek nie może nawet popracować w spokoju. Co oni tam na górze robią? Rozwalają całe mieszkanie czy się biją? – Paweł z łoskotem odsunął krzesło od biurka i ze zmarszczonymi brwiami nasłuchiwał rumoru przetaczającego się nad głową.
Nie znosił takich sytuacji, ale czuł, że jeżeli teraz nie zareaguje, nowi sąsiedzi wejdą mu (dosłownie) na głowę. A tak długo się cieszył, że mieszkanie piętro wyżej stoi puste… Było brzydkie i ciasne, o czym się przekonał, kiedy na prośbę właścicieli pokazywał je kiedyś potencjalnym klientom. I dlatego stanowiło dla niego doskonałe sąsiedztwo. Jego siostra śmiała się często, że inni ludzie mogliby dla niego nie istnieć. Wystarczały mu jego cyferki. No cóż, nie bez przyczyny zajmował się teorią matematyki. Liczby i to, jak wzajemnie na siebie wpływają, interesowały go o wiele bardziej niż relacje z ludźmi. Nie mógł jednak dłużej ignorować wpływu tych z góry na swoje skupienie na pracy.
Ruszył szybko do drzwi, żeby nie zdążyć się rozmyślić (jeszcze bardziej od obecności ludzi nie znosił rozmów z nimi, a już konfrontacje dosłownie fizycznie go wyczerpywały). Wbiegł na piętro wyżej, mamrocząc gniewnie pod nosem i układając sobie, co nagada tym nowym lokatorom. Musieli zdać sobie sprawę, że utrudniają mu życie!
Nacisnął dzwonek i chwilę go przytrzymał, drugą ręką poprawiając ciągle zsuwające się z nosa okulary. Czuł, że jest gotowy na zdecydowaną interwencję.
– Otwarte! Proszę wejść. – Kobiecy głos zapraszający do środka go zdziwił i wybił trochę z bojowego nastroju. Kto w dzisiejszych czasach w wielkim, warszawskim blokowisku nie zamyka drzwi i tak beztrosko zaprasza nieznajomych do środka?
Nacisnął klamkę i lekko pchnął drzwi.
– Dzień dobry! – Nieporadnie zawisł w progu z jedną nogą ciągle na zewnątrz. Czuł, że wygląda głupio, choć nie miał kto na niego patrzeć.
– Proszę wejść, śmiało. Przepraszam, że nie podchodzę, ale utknęłam. – Damski głos lekko zachichotał.
Paweł czuł się coraz bardziej zaintrygowany. Co tu się działo?
Po ponownym zaproszeniu już trochę pewniej ruszył w głąb mieszkania, a że było małe, już po kilku krokach dotarł do większego pokoju. Spojrzał i zamarł. Pod ścianą, za dosuniętą do niej sofą, stała kobieta. I szeroko się do niego uśmiechała. Ale co to była za kobieta!
Drobna szatynka z burzą drobnych loków nad czołem, ubrana w sportowy stanik, który ledwie mieścił najpiękniejsze pełne piersi, jakie w życiu widział. Dosłownie odebrało mu mowę. Chciał się o niej dowiedzieć wszystkiego natychmiast.
– Cześć! Jestem Basia, właśnie się wprowadzam, ale jak widać, nie bardzo mi chyba wychodzi – powiedziała jakby w odpowiedzi na jego myśli i znowu się zaśmiała, wywołując uśmiech również u niego.
– Nie lepiej zatrudnić fachowców od wnoszenia? Od rana czuję, jakby sufit miał mi spaść na głowę. – Nie mógł się powstrzymać od drobnej złośliwości, za którą zresztą sam siebie zaraz w myślach opieprzył. Miał przed sobą półnagą boginię i wygłaszał takie farmazony? Chciał pacnąć się w czoło.
– Oj, przepraszam. To rzeczywiście musi być uciążliwe. – Z tym swoim promiennym uśmiechem Basia wcale nie wyglądała, jakby było jej przykro.
– Ale wiesz, drogi sąsiedzie, nie bardzo mnie stać aktualnie na armię pomagaczy, więc radzę sobie, jak mogę. Jeśli tylko pomożesz mi przesunąć tę ciężką sofę, będę mogła stąd wyleźć i skończyć szuranie. Nie będę ci już wtedy przeszkadzać.
– O cholera, no jasne! – Teraz naprawdę pacnął się w czoło. Przecież powinien sam wpaść na to, że potrzebna jej pomoc.
Wspólnie przesunęli sofę – najpierw tak, żeby Basia mogła zza niej wyjść, a potem już na docelowe miejsce.
– Uff, no to najgorszą część urządzania się mam za sobą. A to dzięki tobie, mój tajemniczy, miły sąsiedzie. – Basia z westchnieniem ulgi opadła na kanapę i spojrzała na niego spod opadających na czoło loków.
– O cholera, no jasne! – Kiedy tylko to powiedział, uświadomił sobie, że się powtarza. Kompletnie nie mógł się przy niej skupić. Co się z nim działo?! – Nie przedstawiłem się, przepraszam. Paweł, mieszkam pod czwórką. Pracuję głównie w domu, dlatego mogłem wpaść i sprawdzić co się tu dzieje – plótł, co mu ślina na język przyniosła.
– No i bardzo dobrze. Bo inaczej ciągle tkwiłabym za tą głupią sofą. Myślę, że po tej nierównej walce należy nam się kieliszek zimnego białego wina. – Wstała i ruszyła w stronę kuchni.
– Ale ja nie… – Paweł nie miał szans dokończyć.
– Wiem, wiem, ja też nie piję w środku dnia, ale dzisiaj mamy co świętować. Wygrana bitwa nad sofą – odpowiedziała mu już z kuchni.
„Co ja wyprawiam?! Flirtuję z gościem, którego widzę na oczy pierwszy raz i z którym ledwie zamieniłam słowo. I zaproponowałam mu wino?!” – zastanawiała się, stojąc oparta o wysoką lodówkę i kurczowo przyciskając do piersi zimną butelkę. Nie poznawała siebie. Ale po tych ostatnich nieszczęśliwych latach miała wrażenie, że szkoda czasu na jakieś durne podchody. Umysł sterował jej ciałem jakby poza nią. Przerażało ją to, ale musiała przyznać, że i cieszyło.
To, jak Paweł stanął wmurowany po wejściu i kiedy czuła jego wzrok na sobie, powodowało przyśpieszone bicie serca i motyle w brzuchu. Motyle!
– Ogarnij się! Jakie, cholera, motyle. Masz czterdzieści trzy lata, a nie dziewiętnaście – wyszeptała do siebie.
– Przepraszam, rozmawiasz z kimś? – Paweł nagle zmaterializował się w drzwiach.
– Nie, nie, takie tam gadki samej do siebie. Wiesz, przyzwyczajenie z mieszkania w pojedynkę – Nie chciała się bawić w zagadki, czy jest singielką, czy nie.
– No tak, też tak czasem mam. – Kiedy się uśmiechał, jego soczyście błękitne oczy zwężały się w niebieski szparki. Wyglądał obłędnie. Czuła, że jeśli nie zajmie szybko czymś głowy, powie to na głos. Obróciła się do niego tyłem i sięgnęła po kieliszki.
Nalała wino i znowu stanęła do niego przodem. Odwróciła się na tyle szybko, że nie zdążył przekierować wzroku. Gapił się na jej tyłek! Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna mężczyzna patrzył na nią z takim uznaniem. Tak, to nie było zwykłe, instynktowne pożądanie – zdawała sobie sprawę, że podoba się Pawłowi. Taka, jaka jest. Nie młodsza czy bardziej jędrna, bo pewnie w ogóle się nad tymi rzeczami nie zastanawiał.
– To wypijmy za spotkanie, sąsiedzie. Niech to będzie początek wspaniałej znajomości. – Uniosła lekko kieliszek w górę. Musiał zrobić dwa kroki w jej stronę, żeby dosięgnąć swoim kieliszkiem. Delikatnie w niego stuknął i wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, kiedy zbliżyła usta do krawędzi szkła.
– O tak. Za wspaniałą znajomość – prawie wyszeptał i opróżnił kieliszek jednym haustem.
Basia wręcz czuła, jak bardzo mężczyzna próbuje nad sobą zapanować. Była po raz pierwszy w takiej sytuacji – tego typu rzeczy przytrafiały się przecież bohaterkom romansów, nie jej. Nie bardzo więc wiedziała, jaki powinien być jej kolejny krok. Z braku lepszych pomysłów sięgnęła po butelkę, żeby dolać im wina.
Paweł wpatrywał się w nią intensywnie. Tak bardzo, że uświadomiła sobie, że powinna zareagować, jeśli chciała panować nad sytuacją. Musiała przyznać sama przed sobą, że cholernie podoba jej się ta rola. Miała sto procent wpływu na to, co się wydarzy dalej. Wręcz czuła, jak wraca jej pewność siebie i zdecydowanie, które zgubiła gdzieś w nieudanym małżeństwie.
– Trzymaj, ja lecę do toalety. – Podała Pawłowi kieliszek i szybko poszła do łazienki.
Oparła się rękoma o blat umywalki i spojrzała w lustro. Zobaczyła, że ma rozgrzane policzki i wielkie rumieńce. Z jednej strony była przerażona, a z drugiej – podniecona do granic możliwości. Sama słyszała, że przyśpieszył jej oddech. Uważała się za panią sytuacji, ale tylko do tego miejsca. Wiedziała i przede wszystkim widziała, jak działa na nowo poznanego sąsiada. On na nią zresztą też.
Musiała tylko sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce tę grę ciągnąć do jakiegoś końca. Końca, który jeszcze jakiś czas temu nie mieścił się w jej kanonie zachowań. Czy raczej teraz odpuści po to, żeby na spokojnie przyjrzeć się sytuacji i ocenić, jak się w niej zachować, jak reagować? Ktoś mógłby powiedzieć, że głowa walczyła z sercem, ale Basia czuła, że bardziej jej starsza wersja siebie, spętana przez oczekiwania byłego męża i rodziny, siłuje się z na nowo odnalezioną silną kobietą, którą na tak długo zgubiła.
Wzięła głęboki oddech i pomyślała, że zobaczy, jak to wszystko się potoczy. W końcu nigdzie się jej nie śpieszyło. Miała zostać tu na dłużej i na pewno jeszcze będzie wiele okazji do spotkań z przystojnym sąsiadem.
Nachyliła się nad umywalką, żeby opłukać twarz zimną wodą. Rozkoszowała się jej chłodem, kiedy nagle poczuła, że ktoś stoi tuż za nią. Powoli podniosła głowę, pozwalając, żeby krople spływały jej po szyi aż do rowka pomiędzy pełnymi piersiami.
Paweł stał w drzwiach i z napięciem śledził drogę, jaką pokonywała kropla za kroplą. Nic nie mówił. A Basia zorientowała się, że znalazła się w najbardziej podniecającej sytuacji w całym swoim życiu. Nigdy jeszcze nie doświadczyła takiego erotycznego napięcia. Ostatkiem świadomości zanotowała, że to jest zapewne to, o czym w książkach pisze się jako o powietrzu naelektryzowanym erotyką. Nie umiała i w sumie nie chciała z tym walczyć. Chciała dać się porwać tej wielkiej fali podniecenia. Czuła, że od samego wzroku Pawła robi się mokra. Wiedziała, że on nie posunie się dalej, jeśli ona nie wykona pierwszego ruchu.
No więc wykonała. Lekko przestąpiła z nogi na nogę, poruszając biodrami. To było jak zaproszenie i sygnał zarazem. Widziała, jak Paweł powoli przełyka ślinę i wciąż się waha, choć jego erekcja była widoczna już i dla niej.
Lekko się odwróciła, żeby bez problemu dosięgnąć jego dłoni, chwyciła ją i położyła na swoim pośladku, znowu delikatnie się kołysząc. Cały czas obserwowała go w lustrze, a ostatnie krople wody spadały z jej twarzy na piersi. Miała wrażenie, że sterczące i gorące sutki zaraz przebiją materiał jej sportowego stanika. Czuła, że oszaleje. Coś musiało się wydarzyć, bo inaczej zwariowałaby z podniecenia.
Paweł wciąż wyglądał, jakby toczył wewnętrzną walkę, czy powinien decydować się na seks z właściwie nieznajomą kobietą.
Chciała mu powiedzieć, że jest okej, że jest gotowa i wszystko, co zrobią, jest dla niej w porządku, ale z jej gardła wydobył się tylko ochrypły z podniecenia jęk.
To z kolei zadziałało na Pawła bardziej niż wcześniejsze ruchy Basi. Dotykał ją gorączkowo, jakby nie mógł uwierzyć, że może, i chciał być wszędzie. Jego dłonie szybko przesunęły się z pośladków po plecach aż do stanika, który nie miał zapięcia, więc Paweł po prostu od dołu wsunął pod niego ręce. Przykrył dłońmi jej piersi, a jego gorący oddech parzył jej szyję. Delikatnie badał ich powierzchnię. Czubkiem palca zebrał kroplę wody i tak zmoczonym drażnił sutki w jakimś szaleńczym tańcu podniecenia. Mocno przywarł całym ciałem do pleców Basi, jakby chciał ją sobą zakryć, jednocześnie doprowadzając do rozkoszy. Ciało przy ciele. Łazienkę wypełniały ich szybkie oddechy, a w zaparowanym lustrze widział tylko zarys ich sylwetek. To było cholernie podniecające!
Zawsze miała bardzo wrażliwe piersi, ale nigdy jeszcze nie osiągnęła orgazmu po jednym dotyku. To był jakiś kosmos. Przeżycie, które pokazywało, że jej ciało jest gotowe na nowe doznania i chce więcej. Pozwoliła Pawłowi sprawdzać językiem wrażliwość jej szyi, karku i płatków uszu, kiedy spazmy szczytu powoli się uspokajały.
Mimo to czuła, że każda komórka jej ciała jest pobudzona i reaguje na dotyk. Kiedy delikatnie dmuchnął ciepłym powietrzem w to czułe miejsce tuż za płatkiem ucha, włoski na całym jej ciele się uniosły. Zadrżała.
– Ja nigdy nie… – Paweł próbował chyba coś wytłumaczyć, ale ona nie miała teraz siły słuchać. Nie chciała rozmawiać.
Dlatego zwinnym ruchem obróciła się do niego przodem i zdecydowanym gestem jednej ręki przyciągnęła do siebie jego twarz. Wpiła się w usta mężczyzny, jakby miała tam znaleźć nektar miłości i młodości. Teraz to on cicho zajęczał. Nie wiedziała, czy z bezradności, czy ze zbyt długo powstrzymywanej rozkoszy.
Drugą dłonią sięgnęła więc do paska jego spodni i kiedy przez materiał wyczuła gorącego i niemal pulsującego penisa, natychmiast stwierdziła, że niebezpiecznie szybko zbliża się do kolejnego orgazmu. Co się z nią działo?! To było absolutne szaleństwo!
Szarpnęła pasek, jednocześnie lekko unosząc pośladki, żeby wygodniej oprzeć je o umywalkę. Oplotła nogi wokół jego bioder i jednym ruchem nakierowała go na siebie. Nie musieli nawet szukać wspólnego rytmu, bo byli tak podnieceni, że natychmiast wpadli w rozgorączkowany taniec ciał. Basia czuła, że Paweł już po kilku ruchach zaczyna drżeć, ale nie przestawała go całować, tak jakby chciała wziąć sobie każdy jego spazm i jęk rozkoszy.
Paweł nie myślał już o niczym.
Ani o tym, czy to wypada.
Co on właściwie robi z tą nieznajomą kobietą.
Gdzie podziała się jego powściągliwość i niechęć do ludzi.
Przecież nie szukał bliskości ani miłości.
Ale może o to właśnie chodziło? Gorączkowy rytm ciał. Pierwotne poszukiwanie rozkoszy. Dał się ponieść namiętności. Bez kalkulacji i godzin spędzonych na sprawdzaniu, czy te elementy pasują do jego prywatnego równania.
Nie miał pojęcia, dlaczego akurat ta kobieta i dlaczego właśnie na nią tak zareagował od pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył. Wyczuwał w niej dzikość i zdecydowanie, którym dał się ponieść. Jeszcze chwilę temu, zanim otarła się o niego i położyła jego dłonie na swoich pośladkach, chciał jej podziękować za wino i wrócić do domu. Tak przecież byłoby bezpieczniej.
Kiedy jednak doprowadził ją do orgazmu pieszczotą piersi, wiedział, że nie ma odwrotu. Ta kobieta odważnie sięgała po swoją przyjemność i chętnie się nią dzieliła.
A teraz uprawiał z nią dziki seks w ciasnej łazience i najwyżej dwa lub trzy ruchy dzieliły go od potężnego orgazmu. Drżenie całego ciała powoli zaczynało towarzyszyć każdemu pchnięciu.
Basia też to wyczuła. Czuła, jak jej mięśnie spazmatycznie pulsują wokół jego gorącego penisa. Przestała go całować.
– Nie czekaj – wyszeptała mu w opuchnięte usta, patrząc prosto w oczy.
Paweł posłuchał.
Spazmy orgazmu raz za razem wstrząsały jego ciałem, kiedy ona wygięła się do tyłu i głośno jęczała z rozkoszy.
Nie wiedzieli, ile to trwało, ale w końcu rzeczywistość znowu zaczynała powoli do nich docierać.
Basia poczuła, że jeszcze chwila w tej pozycji i po prostu spadnie. Jej mięśnie, wyczerpane tym dzikim seksem, nie były zdolne dalej utrzymywać jej w pionie. Wnętrza ud wciąż lekko drżały, a piersi unosiły się w szybkich oddechach.
Nie miała nawet siły głośno mówić, dlatego szeptem zaproponowała, żeby zmienili pozycję na leżącą.
– Tutaj. – Paweł oszołomiony podniósł lekko głowę, którą trzymał wtuloną w jej piersi. Bardziej stwierdził, niż zapytał. Nie wyobrażał sobie, że miałby teraz zrobić choćby krok.
Basia zaczęła się śmiać.
Głośno i do łez.
– Popatrz na nas. Zachciało nam się szalonego seksu, a teraz nie mamy siły, żeby się pozbierać – wykrztusiła między jednym atakiem śmiechu a drugim.
Paweł przez chwilę się jej przyglądał, nic nie rozumiejąc, aż dotarło do niego, co ją tak bawi, i zachichotał. Po sekundzie ryknął śmiechem i czuł, jak do oczu napływają mu łzy rozbawienia.
– Je-jesteś szalona – próbował zanucić, ale zwijał się ze śmiechu.
W końcu Basia lekko go odepchnęła, otarła twarz i sięgnęła po wiszący obok krótki szlafrok.
– Zapraszam na obiecane wino. – Pocałowała go głośno w usta i wyszła, pozwalając mu się w spokoju ubrać.
Siedzieli na sofie, od której wszystko się zaczęło, i powoli popijali wino z kryształowych kieliszków. Basia patrzyła na jego przystojną twarz i wciąż nie mogła do końca uwierzyć, że dała się ponieść chwili i to wszystko naprawdę się jej przydarzyło.
– Wiesz, to trochę sytuacja jak z pornoli – zagadnęła.
– Uhm? – Paweł spojrzał na nią pytająco.
– No wiesz, kiedy do jakiejś gospodyni domowej przychodzi hydraulik albo inny listonosz, mówią sobie „dzień dobry” i właściwie od razu zaczynają się do siebie dobierać. – Roześmiała się na to porównanie.
– Cholera, ciekawe, dlaczego to nigdy nie jest matematyk teoretyk…
Teraz oboje się już śmiali.
Wiedziała, że z tym gościem może połączyć ją jakaś dłuższa relacja, niekoniecznie poważna. Ważne, żeby dobrze się ze sobą czuli i dobrze się bawili.
– Co prawda nie mam w tym doświadczenia, ale wydaje mi się, że skoro tak tu sobie siedzimy i żartujemy, to chyba napisaliśmy całkiem niezły własny scenariusz, co? – podzieliła się z nim swoimi myślami.
– O matko! „Niezły” to duże niedopowiedzenie. – Paweł uśmiechał się jak rozbawiony dzieciak, któremu udało się spłatać komuś niezłego figla.
Basia nagle spoważniała i ciaśniej otuliła się szlafrokiem.
– Paweł, ja chciałabym powiedzieć ci ważną rzecz – zaczęła, nerwowo skubiąc dolną wargę.
– Poczekaj, proszę. Przede wszystkim chcę cię zapewnić, że uważam cię za zjawiskową kobietę i to, że chciałaś ze mną uprawiać seks, to był dla mnie zaszczyt. Bardzo mi się podobasz i dosłownie wmurowało mnie, kiedy tu wszedłem. A przyszedłem jak jakiś nerd nakrzyczeć na to, że odrywasz mnie od pracy. – Paweł lekko się uśmiechnął, jakby sam nie dowierzał, że tak to się zaczęło. Zaledwie kilka godzin wcześniej nie wiedzieli o swoim istnieniu.
– Dziękuję za twoje słowa. – Basia głęboko odetchnęła i widocznie się rozluźniła. – Dodałabym tylko do tego, że nigdy, ale to przenigdy, nie przytrafiła mi się w życiu taka sytuacja. Mój mąż był moim pierwszym partnerem, znamy się, odkąd skończyłam siedemnaście lat. W ogóle też teraz nie planowałam żadnych nowych relacji. Jestem w środku paskudnego rozwodu, nie w głowie mi figle. – Sama głośno się zaśmiała z tego, co powiedziała, bo dotarło do niej, że ostatecznie dała się ponieść chwili i nawet jeśli rano nie myślała jeszcze o seksie z nieznajomym, to teraz, w zapadającym powoli zmroku, miała to właśnie za sobą.
Paweł pochylił się i pocałował ją lekko w ramię, delikatnie przygryzając przy tym skórę. Włoski na całym jej ciele znowu się podniosły.
– Liczę tylko na to, droga sąsiadko, że nasz pierwszy raz nie będzie ostatni.
Spojrzała na niego spod opadających na czoło loków i uniosła lekko brwi. Wstała z sofy i zaczęła powoli rozwiązywać pasek szlafroka. Dosłownie czuła, jak krew szybciej krąży w jej żyłach. Ponownie była panią tej sytuacji.
Chciała tego i wiedziała, jak po to sięgnąć.
Nie zamierzała już myśleć o tej kobiecie, która bała się głośno dzielić swoim zdaniem.
Miała wrażenie, jakby wróciła do domu. Wróciła do siebie.
– A co byś powiedział, drogi sąsiedzie, na wspólne hałasowanie w sypialni? W mieszkaniu na dole nikogo nie ma, więc możemy być naprawdę głośni.
Czekać można w domu, przy winie, zapadając się w stary fotel i przykrywając miękkim kocem. Anna czekała przy herbacie jaśminowej z odrobiną konfitury malinowej, którą zrobiła latem, gdy jeszcze wiedziała, na co czeka i czego potrzebuje. Siedziała przy wielkim, drewnianym stole kuchennym, sącząc herbatę, i chyba już sama nie wiedziała, na co czeka.
Ten chłód, który od wielu dni panował na dworze, wdarł się przez okno, dotknął jej skóry i dosięgnął chyba wszystkiego, co było pod nią. Zmroził ją kompletnie. Przez ostatnie kilka dni śnieg padał nieustannie, a ona nie wychodziła z domu. Nie musiała, pisanie nie wymaga wycieczek poza dom. Spiżarkę miała pełną, a przecież i tak niewiele jadła. Spojrzała w okno, za którym ciągle wirował biały puch. Jeszcze chwilę i ponownie zapadnie ciemność. Przeszył ją lodowaty dreszcz. Pomyślała sobie, że to czekanie nie ma sensu. Że ta pustka, którą czuła, nigdy nie minie. Czekała wszak na cud. Cuda są dla wybranych. Swoją drogą, to śmieszne czuć coś, czego nie ma. Pustkę. A więc co? Czucie pustki było nieczuciem? Wzięła do ręki egzemplarz książki, jej książki, który leżał na stole. Pogłaskała żółtą okładkę, tak bardzo energetyczną i pozytywną. Tej energii jej brakowało, od jakiegoś czasu nie umiała jej w sobie znaleźć, tak jakby została z nim na nadmorskiej plaży. Czuła, że znika. Próbowała sobie przypomnieć, jak to jest czuć pragnienie.
Czekała. Nie napisał, nie zadzwonił, nie pojawił się znów w jej życiu. Czekała. Limit cudów został wyczerpany. Musiała zapisać się do nowej kolejki. Nie miała jednak siły stać, kolana miała miękkie, zbyt słabe. Za dużo wcześniej chodziła, dlatego ją rozbolały. Teraz miała smarować maścią, brać leki i nie przeciążać. Ale ona wiedziała, że to od tego czekania. Na akceptację, najpierw matki, później mężczyzn. Ileż można stać? To nadwyręża. No i się doczekała. Bólu. Nic nowego. Do tego psychicznego doszedł po prostu fizyczny. Więcej siedziała, chociaż ciągnęło ją, by chodzić. Rozchodzić to wszystko. Tak dawno nikt jej nie dotykał.
Pogładziła okładkę, była taka, jak trzeba, ale wtedy, gdy pracowali nad książką, wpadła w panikę, że wszystko musi być idealnie. Że okładka musi pasować do treści i do niej też, że nie można pozwolić na żadne błędy, a promocja powinna być dopięta na ostatni guzik. Ale wydawnictwo wciąż gdzieś niedomagało, jakby mu nie zależało. Było zbyt wyluzowane, ona tak nie umiała. Potrzeba kontrolowania była silniejsza. Wszystko musiało być idealne. Przecież to jej wizytówka. Jej bilet do cudów. A później przyszła cisza i Anna rozsypała się na kawałeczki. Bo przecież nic się nie wydarzyło, świat był taki jak wcześniej. Tylko w tym świecie pojawiła się jej książka. Nic więcej.