1,99 €
Młody pracownik fabryczny odkrywa u siebie talent pisarski. Postanawia napisać książkę, która ma mu przynieść życiowy sukces. Oddaje się temu zajęciu z niezwykłą pasją, lekceważąc brak pracy, pieniędzy, oraz dachu nad głową. Nawet uczucie głodu nie jest w stanie oddalić go od wyznaczonego celu. Czy dopnie swego i będzie sławny? Czy dokonał właściwego wyboru?
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
© Copyright by Marcin Radwański & e-bookowo
Zdjęcie okładkowe: pixabay.com
ISBN: 978-83-8166-115-7
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2020
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Wczoraj na nocnej zmianie miałem ogromnego pecha. Przyszedłem do pracy jak zwykle kwadrans wcześniej, aby mieć czas na przebranie i przygotowanie maszyny. Byłem jednak trochę zmęczony i niewyspany, bo z samego rana odwiedził mnie kolega, z którym razem kończyliśmy szkołę zawodową. Wpadł zupełnie niezapowiedzianie i nie mogłem mu odmówić, nie było rady. Wylądowaliśmy w osiedlowej knajpie, która mieści się w blaszanym baraku. Zaczęło się od piwa, a skończyło na wódce. Broniłem się całymi siłami, bo wiedziałem, że muszę iść do pracy. Skończyliśmy więc gdzieś około siedemnastej. Resztę dnia przespałem na ciasnej wersalce, w której zapadały się już sprężyny.
W swoim zakładzie pracowałem od trzech miesięcy. Frezowałem tam piankę poliuretanową na trzy zmiany. Robota nie była trudna, ale za to dość monotonna. Płacili najniższą krajową, ale i tak cieszyłem się z tych pieniędzy. Wystarczało akurat na wynajęcie pokoju, trochę jedzenia i alkoholu. Nie miałem na razie innej perspektywy, co jednak wcale mnie mocno nie martwiło. Miałem plan, aby dostać stałą umowę o pracę, co wiązało się też z podwyżką. Po roku bądź dwóch wynająć kawalerkę, a może kupić też używany samochód.
Rozpocząłem pracę dokładnie o dwudziestej drugiej. Myślami błądziłem jednak gdzieś daleko. Wyobrażałem sobie siebie za pięć, dziesięć lat. Co będę wtedy robił? Gdzie będę mieszkał? Kogo kochał?
Przez to wszystko nie założyłem rękawic ochronnych i po kilku minutach poczułem na palcach krew, która spływała po mojej dłoni.
– O cholera! – krzyknąłem i odskoczyłem.
Po kilku sekundach przy moim stanowisku stanął kierownik zmiany. Wysoki, szczupły, wąsaty mężczyzna, którego nie lubiłem od samego początku.
– Nic się nie stało. Masz wszystkie paluchy. Idź opatrzyć sobie ranę – powiedział rozkazującym tonem.