Świetlany mrok - Krzysztof Bonk - E-Book

Świetlany mrok E-Book

Krzysztof Bonk

0,0
2,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

W świecie bez dnia i nocy, gdzie jedną jego część wiecznie spowija ciemność, a druga nieustannie praży się w promieniach słońca, przychodzą na świat dzieci: światła i mroku. Każde z nich ma misję. Zwieńczenie jej sukcesem odmieni całe oblicze świata. Stawką jest życie i śmierć. Istnienie i jego brak. Niepodzielnie panujący mrok bądź królująca po wsze czasy światłość.Świetlany mrok to saga fantasy, w której granice między dobrem i złem się zacierają, a ostateczna katastrofa wydaje się nieunikniona. 

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Okładka

Strona tytułowa

KRZYSZTOF BONK

ŚWIETLANY MROK

Strona redakcyjna

Redakcja i korekta: Maria Osińska

Projekt okładki: Agnieszka Radzięda

Konwersja wydania elektronicznego: Tomasz Semmler | e-freelance.pl

ISBN wydania elektronicznego: 978-83-7853-439-6

Wydawnictwo: self-publishing

Wszelkie prawa zastrzeżone

e-wydanie pierwsze 2017

Kontakt: [email protected]

CZĘŚĆ I

I. MATKA

Wskąpym świetle pochodni spojrzała wjego mętne, przekrwione oczy. Ciągle gorączkował, ale przestał przynajmniej choć na chwilę majaczyć. Mroczna varekai – taka istota nie miała prawa istnieć. Nie mógł jej widzieć. Sari nie mogła więc dać wiary jego słowom.

Naraz syknęła, gdy mężczyzna ścisnął ją boleśnie wtalii. Siedziała na nim okrakiem idawała mu to, czego zawsze chciał. Czego chciał od niej każdy wobozie. Pozostała tu jedyną kobietą. Dłoń rannego przywódcy przesunęła się na jej pierś iwpiła się wnią równie boleśnie. Jego ciało gwałtownie stężało. Głośno zacharczał, po czym zwiotczał jak pusty worek.

Kobieta była pełna obojętności, robiła po prostu to, co musiała. Wstała iprzywdziała swoje ubranie: ubłocone, pozszywane kawałki futer oraz skór imitujące kurtkę ispodnie. Po wyjściu znamiotu znalazła się pośrodku obozowiska, tuż przy płonącym ognisku. Języki jego ognia rozświetlały wieczny tutaj mrok. Trwali wnim, odkąd przekroczyli pogranicze.

–Zbyt długo przebywamy wciemności, Sari...

Na te chrapliwie wypowiedziane słowa kobieta obróciła się. Nieopodal siedział na ziemi Zit, który odnalazł wdrugim pierścieniu mroku ich rannego przywódcę. Smętnie żuł jakieś zioło, co pewien czas spluwając zieloną śliną wogień.

–Musimy tu zostać – odparła bez wiary Sari.

–Co ty nie powiesz. Mam wrażenie, jakby zaczynała swędzieć mnie skóra. Nie będę tu czekał, aż pokryje się łuską.

–Przestań, sam wiesz, że to za wcześnie na przemianę. Poza tym jest rozkaz. Mamy przeczekać tu wukryciu.

–Wukryciu, powiadasz? – Zit obrzucił kobietę lekceważącym spojrzeniem.

Sari odwróciła od niego wzrok iskierowała go ku płomieniom ogniska. Chciała nasycić oczy jego blaskiem, ajednocześnie ukryć przed tropicielem malujące się na jej twarzy wątpliwości. Po ostatniej potyczce zArtami ich drużyna poniosła spore straty. Wobozie znajdowało się wielu rannych, lecz wmroku byli oni praktycznie skazani na zgubę. Sama żywiła nadzieję, że znajdzie się woddziale ktoś zjajami, kto skieruje ich wreszcie ku światłu, zanim wszystkich pochłonie śmierć.

Wskazując na namiot rannego przywódcy, ponownie odezwał się Zit:

–On zdechnie wmroku, Sari. Szkoda na niego twoich rozchylonych ud.

–Może izdechnie. – Kobieta wzruszyła ramionami. – Ikto zajmie jego miejsce, ty?

–Właśnie je zajmuję, dziwko! – Zit skoczył na równe nogi ipchnął kobietę wplecy. Upadła na kolana przed płomienie ogniska. Tropiciel postawił jej nogę na karku iprzeniósł na nią ciężar ciała. Sari wypięła pośladki ioparła łokcie oziemię. Usłyszała metaliczny dźwięk odpinanej klamry od spodni. Spojrzała wtajemnicze języki ognia, jakby chciała usłyszeć od nich odpowiedź, czy reszta jej zapewne krótkiego życia tak właśnie będzie wyglądać: walka, zimno, ciemność igłód. Doglądanie konających ioddawanie się każdemu, kto tylko ją chciał. Poczuła, jak Zit zsuwa jej ztyłka ubranie.

Nagle do uszu Sari doszedł jakiś szum. Postawiła wstan gotowości wszystkie zmysły. Zpoczątku ledwie słyszalny dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy. Dochodził szeroką ławą zmroku od strony odległego stąd pierwszego pierścienia światła. Zit zapewne też go usłyszał, bo zdjął dłonie zkobiecych bioder. Naraz przestrzeń wypełnił przeciągły, potępieńczy skowyt.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!