Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
Stara pani koza wyjeżdża do miasta, żeby załatwić dorosłe sprawy. Zostawia w zagrodzie swoje małe koźlątka - nakazuje im być ostrożnym, zamknąć furtkę i nikomu nie otwierać. Wśród dzieci znajduje się Czarnuszka - koźlątko nieco naiwne i bujające w obłokach. Tymczasem za ogrodzeniem czai się wilk, który tylko czeka, aż stara koza oddali się od swoich dziatek. Bajka w stylu klasycznych baśni braci Grimm - trzyma w napięciu i przynosi morał. Opowieść wielokrotnie przenoszona na deski teatrzyku dla dzieci. Utwory Jana Grabowskiego od lat bawią, wzruszają i... wychowują. Pisarz i pedagog specjalizował się w opowieściach o zwierzętach, w których promuje postawę szacunku i wrażliwości wobec naszych mniejszych braci, a także uważność na ich emocje. Bohaterowie tych czułych historii to głównie koty, psy, zwierzęta gospodarskie i leśne oraz ptaki. Jedne mają trudny charakter, inne - przeszłość, o której wolałyby zapomnieć. Wszystkie bez wyjątku są jednak do siebie przyjaźnie nastawione i przeżywają wspólnie szalone przygody.
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 35
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Jan Grabowski
Saga Kids
Wilk, koza i koźlęta
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 1949, 2022 SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728396520
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Stara pani koza musiała wyjść do miasta po sprawunki. Powiada więc do swoich dzieci:
— Ja wychodzę! Proszę zamknąć za mną furtkę! Na haczyk! I nie otwierać nikomu! Rozumiecie?
— Nawet Kacperkowi i Melańci? — spytało jedno z koźląt, Czarnuszka było mu na imię, a wyrywało się ono zawsze niezupełnie do sensu.
Stara koza spojrzała na Czarnuszkę lekkim zezem i mówi:
— Zawsze jesteś taka, jakbyś dopiero co z nieba spadła!
— Bo co?
— No, bo Kacperek i Melańcia to są przecież kaczki.
— Więc jak?
Stara koza spojrzała na córkę ostrzejszym już zezem. Ale nie odpowiedziała jej nic, tylko mrugnęła na drugie koźlę:
— Wytłumacz jej, Beba, bo ja już nie mam cierpliwości z nią rozmawiać!
Więc Beba dała różkami lekką sujkę Czarnuszce w bok i zaczyna;
— To ty nie wiesz o tym, że Kacperek i Melańcia to są kaczki?
Czarnuszka skrzywiła się i mruczy:
— Wiem. Dlaczego nie miałabym wiedzieć? Więc co?
— Więc to! — wyrwało się trzecie koźlę i zatupało z niecierpliwości nóżkami.
Był to koziołek biały w piękne kasztanowate łaty.
— No, więc jak? — mazała się Czarnucha.
— Więc tak — próbowała jej spokojnie wyjaśnić Beba — że kaczki są małe.
— To i co z tego? Wielka mi rzecz! Niby to ja nie wiem, że są małe!
— To nie potrzebują wchodzić przez furtkę, ale mogą się do nas wsunąć pod płotem. rozumiesz? — beknęło ze złością czwarte koźlę, mały, zwinny i żywy koziołek, co miał czarną plamę na prawym oku i czarne prawe ucho.
— Dlaczego? — jęknęła Czarnucha.
— Gadajże tu z tą Czarnuchą! — krzyknęły zgodnie dwa koziołki i nadstawiały już różki, żeby uparciucha kuksnąć pod żebro.
— Mamusiu! Już te chłopaki zaczynają! — zabeczała boleściwie Czarnucha i skryła się za matkę.
— Świętego byś z cierpliwości wyprowadziła — powiada do niej na to stara koza.
— A cóż ja jestem temu winna, kiedy mi nikt nigdy nic porządnie nie chce wytłumaczyć! — pisnęła Czarucha i... w bek.
Stara koza popatrzyła na nią, popatrzyła, pokiwała głową i mówi do Beby:
— Zamknij więc, Bebuchno, furtkę na haczyk. No i nie otwieraj nikomu.
— Dawniej nie kazałaś się nam tak starannie zamykać, mamusiu — powiada ten, co miał czarną plamę na oku i uchu.
— I furtka była otwarta na oścież — dodaje ten łaciaty koziołek.
— Czy się co stało, mamusieńko? — pyta Beba.
Stara koza spojrzała na dzieci i mówi:
— Nie stało się nic.
— Więc co, mamusieńko, więc co? — dopytywały się koźlęta.
— Słyszałam dziś dziwny głos.
— Jaki głos? Co za głos? Czyj głos? — pytają Beba i dwa koziołki.
— Takie dziwne wycie.
— Wycie? Jakie wycie? Co za wycie?
Czarnucha udawała, że nie słucha. Ale nagle wyrwała się naprzód, stanęła przed wszystkimi, przekrzywiła figlarnie głowę na bok i mówi:
— A ja wiem!
— Co wiesz? — pyta ją Beba.
— Ona by co wiedziała! — beknął pogardliwie łaciaty.
— Jak wiesz, to powiedz! — krzyknął ten z czarną plamką.
Czarnucha spojrzała w prawo, spojrzała w lewo i mówi tak sobie, od niechcenia:
— To ja płakałam!
— Co, jak, dlaczego?
— Bo mi było smutno na świecie! — beknęła cicho Czarnuszka, zwiesiła nisko głowę i zaczęła łapką grzebać w ziemi.
Wszyscy na to w śmiech!
Czarnucha się obraziła. Drobnym dyrdaczkiem podreptała do obórki nie oglądając się za siebie. A stara koza powiada:
— Myślałam, że to wył Bryś. Ale to na pewno nie był Bryś. Znam jego głos jak swój własny.
— Więc kto, mamusieńko, więc kto? — dopytują się koźlęta.
Stara koza nie odpowiedziała. Strzepnęła uszami i poruszyła parę razy piękną, długą, siwą brodą.
— Gdybym to ja wiedziała, moje dzieci! — mówi wreszcie. — Ale zawsze lepiej być ostrożną. I dlatego zamknijcie starannie drzwi. Dobrze?
Pożegnała się z dziećmi. Wychodzi. Beba zamknęła furtkę na haczyk i woła za matką:
—Paaa, mamusieńko! Paa! Do widzenia!
A Czarnucha nie wytrzymała. Wyskoczyła z obórki, stanęła u furtki, beczy na cały głos:
— A przynieś coś dobrego do zjedzenia!
Zawróciła na pięcie i podreptała z powrotem do obórki.
S tara koza zniknęła za krzakami. Koźlęta postały przy furtce, postały. Ale że upał był straszliwy, więc poszły do obórki spać.
Nagle coś zawyło raz, zawyło drugi, zawyło trzeci!
Koźlęta wyskoczyły z obórki, jakby kto na nie gorącą wodą chlusnął!
Pytają się jedno przez drugie:
— Co to? Co to? Co to?
A Czarnucha, jak to ona:
— Jak to, co to? Dlaczego? Meee?
— Nie słyszałaś? — pyta ją Beba.
— Ona by co słyszała! — powiada Łaciaty.
— Co miałam słyszeć? — dziwi się Czarnucha.
— Ona taka zawsze! — beknął ten, co miał czarne ucho.
A drugi koziołek strząsnął uszami i mówi:
— Za pół roku się domyśli!
Czarnucha stanęła przed nimi.
— Ani w ząb nie rozumiem, o czym wy mówicie! — powiada.
Dopiero wszyscy w śmiech!
Tylko Beba podeszła do niej i mówi ostro:
— Czarnucha, nie udawaj! Pamiętasz, co mamusia mówiła?