Wilk, koza i koźlęta - Jan Grabowski - E-Book

Wilk, koza i koźlęta E-Book

Jan Grabowski

0,0

Beschreibung

Stara pani koza wyjeżdża do miasta, żeby załatwić dorosłe sprawy. Zostawia w zagrodzie swoje małe koźlątka - nakazuje im być ostrożnym, zamknąć furtkę i nikomu nie otwierać. Wśród dzieci znajduje się Czarnuszka - koźlątko nieco naiwne i bujające w obłokach. Tymczasem za ogrodzeniem czai się wilk, który tylko czeka, aż stara koza oddali się od swoich dziatek. Bajka w stylu klasycznych baśni braci Grimm - trzyma w napięciu i przynosi morał. Opowieść wielokrotnie przenoszona na deski teatrzyku dla dzieci. Utwory Jana Grabowskiego od lat bawią, wzruszają i... wychowują. Pisarz i pedagog specjalizował się w opowieściach o zwierzętach, w których promuje postawę szacunku i wrażliwości wobec naszych mniejszych braci, a także uważność na ich emocje. Bohaterowie tych czułych historii to głównie koty, psy, zwierzęta gospodarskie i leśne oraz ptaki. Jedne mają trudny charakter, inne - przeszłość, o której wolałyby zapomnieć. Wszystkie bez wyjątku są jednak do siebie przyjaźnie nastawione i przeżywają wspólnie szalone przygody.

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Seitenzahl: 35

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Jan Grabowski

Wilk, koza i koźlęta

 

Saga Kids

Wilk, koza i koźlęta

 

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

Copyright © 1949, 2022 SAGA Egmont

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788728396520 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Stara pani koza musiała wyjść do miasta po sprawunki. Powiada więc do swoich dzieci:

— Ja wychodzę! Proszę zamknąć za mną furtkę! Na haczyk! I nie otwierać nikomu! Rozumiecie?

— Nawet Kacperkowi i Melańci? — spytało jedno z koźląt, Czarnuszka było mu na imię, a wyrywało się ono zawsze niezupełnie do sensu.

Stara koza spojrzała na Czarnuszkę lekkim zezem i mówi:

— Zawsze jesteś taka, jakbyś dopiero co z nieba spadła!

— Bo co?

— No, bo Kacperek i Melańcia to są przecież kaczki.

— Więc jak?

Stara koza spojrzała na córkę ostrzejszym już zezem. Ale nie odpowiedziała jej nic, tylko mrugnęła na drugie koźlę:

— Wytłumacz jej, Beba, bo ja już nie mam cierpliwości z nią rozmawiać!

Więc Beba dała różkami lekką sujkę Czarnuszce w bok i zaczyna;

— To ty nie wiesz o tym, że Kacperek i Melańcia to są kaczki?

Czarnuszka skrzywiła się i mruczy:

— Wiem. Dlaczego nie miałabym wiedzieć? Więc co?

— Więc to! — wyrwało się trzecie koźlę i zatupało z niecierpliwości nóżkami.

Był to koziołek biały w piękne kasztanowate łaty.

— No, więc jak? — mazała się Czarnucha.

— Więc tak — próbowała jej spokojnie wyjaśnić Beba — że kaczki są małe.

— To i co z tego? Wielka mi rzecz! Niby to ja nie wiem, że są małe!

— To nie potrzebują wchodzić przez furtkę, ale mogą się do nas wsunąć pod płotem. rozumiesz? — beknęło ze złością czwarte koźlę, mały, zwinny i żywy koziołek, co miał czarną plamę na prawym oku i czarne prawe ucho.

— Dlaczego? — jęknęła Czarnucha.

— Gadajże tu z tą Czarnuchą! — krzyknęły zgodnie dwa koziołki i nadstawiały już różki, żeby uparciucha kuksnąć pod żebro.

— Mamusiu! Już te chłopaki zaczynają! — zabeczała boleściwie Czarnucha i skryła się za matkę.

— Świętego byś z cierpliwości wyprowadziła — powiada do niej na to stara koza.

— A cóż ja jestem temu winna, kiedy mi nikt nigdy nic porządnie nie chce wytłumaczyć! — pisnęła Czarucha i... w bek.

Stara koza popatrzyła na nią, popatrzyła, pokiwała głową i mówi do Beby:

— Zamknij więc, Bebuchno, furtkę na haczyk. No i nie otwieraj nikomu.

— Dawniej nie kazałaś się nam tak starannie zamykać, mamusiu — powiada ten, co miał czarną plamę na oku i uchu.

— I furtka była otwarta na oścież — dodaje ten łaciaty koziołek.

— Czy się co stało, mamusieńko? — pyta Beba.

Stara koza spojrzała na dzieci i mówi:

— Nie stało się nic.

— Więc co, mamusieńko, więc co? — dopytywały się koźlęta.

— Słyszałam dziś dziwny głos.

— Jaki głos? Co za głos? Czyj głos? — pytają Beba i dwa koziołki.

— Takie dziwne wycie.

— Wycie? Jakie wycie? Co za wycie?

Czarnucha udawała, że nie słucha. Ale nagle wyrwała się naprzód, stanęła przed wszystkimi, przekrzywiła figlarnie głowę na bok i mówi:

— A ja wiem!

— Co wiesz? — pyta ją Beba.

— Ona by co wiedziała! — beknął pogardliwie łaciaty.

— Jak wiesz, to powiedz! — krzyknął ten z czarną plamką.

Czarnucha spojrzała w prawo, spojrzała w lewo i mówi tak sobie, od niechcenia:

— To ja płakałam!

— Co, jak, dlaczego?

— Bo mi było smutno na świecie! — beknęła cicho Czarnuszka, zwiesiła nisko głowę i zaczęła łapką grzebać w ziemi.

Wszyscy na to w śmiech!

Czarnucha się obraziła. Drobnym dyrdaczkiem podreptała do obórki nie oglądając się za siebie. A stara koza powiada:

— Myślałam, że to wył Bryś. Ale to na pewno nie był Bryś. Znam jego głos jak swój własny.

— Więc kto, mamusieńko, więc kto? — dopytują się koźlęta.

Stara koza nie odpowiedziała. Strzepnęła uszami i poruszyła parę razy piękną, długą, siwą brodą.

— Gdybym to ja wiedziała, moje dzieci! — mówi wreszcie. — Ale zawsze lepiej być ostrożną. I dlatego zamknijcie starannie drzwi. Dobrze?

Pożegnała się z dziećmi. Wychodzi. Beba zamknęła furtkę na haczyk i woła za matką:

—Paaa, mamusieńko! Paa! Do widzenia!

A Czarnucha nie wytrzymała. Wyskoczyła z obórki, stanęła u furtki, beczy na cały głos:

— A przynieś coś dobrego do zjedzenia!

Zawróciła na pięcie i podreptała z powrotem do obórki.

II 

S tara koza zniknęła za krzakami. Koźlęta postały przy furtce, postały. Ale że upał był straszliwy, więc poszły do obórki spać.

Nagle coś zawyło raz, zawyło drugi, zawyło trzeci!

Koźlęta wyskoczyły z obórki, jakby kto na nie gorącą wodą chlusnął!

Pytają się jedno przez drugie:

— Co to? Co to? Co to?

A Czarnucha, jak to ona:

— Jak to, co to? Dlaczego? Meee?

— Nie słyszałaś? — pyta ją Beba.

— Ona by co słyszała! — powiada Łaciaty.

— Co miałam słyszeć? — dziwi się Czarnucha.

— Ona taka zawsze! — beknął ten, co miał czarne ucho.

A drugi koziołek strząsnął uszami i mówi:

— Za pół roku się domyśli!

Czarnucha stanęła przed nimi.

— Ani w ząb nie rozumiem, o czym wy mówicie! — powiada.

Dopiero wszyscy w śmiech!

Tylko Beba podeszła do niej i mówi ostro:

— Czarnucha, nie udawaj! Pamiętasz, co mamusia mówiła?