Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
"Sytuacja była zupełnie surrealistyczna. Najwidoczniej nie tylko Malin było przyjemnie. Martin jęknął głośno, gdy w nią wchodził. Gwałtownym ruchem wtargnął głęboko. Malin siedziała na nim, by być jeszcze bliżej. Martin chwycił ją mocno tuż nad pośladkami. Jej piersi prezentowały się przed kamerami w pełnej krasie." Malin to wschodząca gwiazda. Dostała rolę w głośnym filmie. U jej boku stanie seksowny aktor Martin. Do odegrania sceny erotycznej potrzeba jednak czegoś więcej. Malin chce zagrać swoja rolę jak najlepiej, ale jednocześnie wykorzystać okazję do uwiedzenia Martina (Cisza! Kamera! Seks!, B. J. Hermansson) Jesteś "zodiakarą"? Seria "Erotyczny Zodiak" jest w takim razie dla Ciebie! Wydawnictwo LUST przedstawia nowy cykl, który zainteresuje zwłaszcza miłośników/miłośniczki horoskopów i wszystkie osoby, które wierzą w moc znaków. Kolejna część powstała z myślą o Lwach i jest związana z ich miłosną charakterystyką. Lwy są w łóżku pełne pasji i ognia. Lubią być w centrum uwagi, dlatego receptą na to, by zdobyć osobę spod tego znaku, jest zapewnienie jej odpowiedniej atencji i sprawienie, by poczuła się najważniejsza. Lwy są bardzo dumne i mają wysokie poczucie własnej wartości. Dlatego nie omieszkają nieustannie przypominać swoim partnerom/partnerkom, jakie mają szczęście, że mogą być z nimi w związku. Powinny jednak pamiętać, żeby nie skupiać się tylko na własnej przyjemności, ale zwracać również uwagę na potrzeby seksualne i emocjonalne drugiej strony. Niech ten tom dostarczy Wam dreszczyku emocji, zmysłowych doznań i przyjemności równie gorącej co wspomnienie letniego romansu! W skład zbioru wchodzą następujące opowiadania: Łowy Rycerz na motorze Biwak Spadające maski Do usług Plan Alfa Arkana Femdom Cisza na planie, kamera, seks! Bądź online Doktor i ja
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 164
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Alessandra Red B. A. Feder M. Martinez & K. Krakowiak Annah Viki M. SheWolf Alicia Luz Elena Lund B. J. Hermansson
Tłumaczenie Nadia Habo
Lust
Erotyczny zodiak: 10 opowiadań dla Lwa
Tłumaczenie Nadia Habo
Tytuł oryginału Erotyczny zodiak: 10 opowiadań dla Lwa
Język oryginału szwedzki
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2023 B. J. Hermansson, Elena Lund, Alicia Luz, SheWolf, Annah Viki M., M. Martinez & K. Krakowiak, B. A. Feder, Alessandra Red i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727094748
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Lilith stała przed dużym lustrem i podziwiała w nim swoje ciało obleczone czernią połyskującego lateksu. Obcisłe spodnie doskonale podkreślały jej pośladki i wcięcie w talii, a wiązany na sznureczki gorset uwydatniał i tak ponętny biust. Do tego miała czarne szpilki na niebotycznie wysokim obcasie, dzięki któremu była dobre dziesięć centymetrów wyższa. Ciemne włosy kręciły się jej zawadiacko we wszystkie strony, kończąc tuż przy granicy ucha. Uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Podeszła bliżej lustrzanej tafli i lekko rozchyliła wargi, patrząc na śnieżnobiałe, równe zęby. Jeszcze równe… Rozszerzyła powieki, błysnęła chłodem niebieskich oczu i przypatrywała się wysuwającym się z dziąseł zaostrzeniom. Dwa górne kły pojawiły się w tym samym momencie, a chwilę później dołączyły do nich dolne.
– Wiem, że jesteście głodne – rzuciła. – Jeszcze kilka godzin.
Zaśmiała się lekko i odwróciła w stronę ogromnego łóżka. Usiadła na jego brzegu i skupiła myśli, nie mogąc się doczekać wieczoru. Noc Serc zapowiadała się wspaniale, zresztą jak każdego roku. Ten poza Halloween jedyny, tak idealny czas na łowy… Całe jej nadmorskie miasteczko spowijały już romantyczne dekoracje. Wszędzie maskotki z mocno bijącymi sercami, czerwień i krwiste róże. Mnóstwo jedzenia. Posiłek spacerował po ustrojonych uliczkach, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że w zalewie czerwonych ozdób nie widać krwi. Można było kąsać do woli. Wsysać się, częstować, wysysać, gryźć, jeść. Noc Serc. Lilith czekała na nią co roku.
Jeszcze raz spojrzała w lustro, ciesząc się, że widzi w nim seksowną dwudziestodwulatkę, a nie liczącą kilkaset wieków przedstawicielkę rodu Mrocznych. W idealnym odbiciu specjalnego lustra, w którym w ogóle mogła się teraz widzieć, wyglądała doskonale. Miała ciało, któremu nie mógł się oprzeć żaden mężczyzna.
Lilith poczekała, aż zegar wybije dziewiętnastą, a potem ruszyła do miasta. Czas romantycznych kolacji we dwoje – czy mogła być lepsza pora?
Na zakręcie, tuż przed otwartą księgarnią ozdobioną czerwonymi balonami, dostrzegła wysokiego bruneta. Zwęziła powieki i posłała w jego kierunku wytrenowane, uwodzicielskie spojrzenie, którego wyjątkowa moc potrafiła zmienić najbardziej skrytą osobę w płonące pożądaniem zwierzę. Lil nie zamierzała pić dzisiaj jego krwi, ale bawił ją ten widok. W ułamku sekundy człowiek, na którego tak spojrzała, był gotów iść za nią wszędzie, odkrywając swoje najbardziej skrywane pragnienia. Najgorsze i najlepsze. Brunet przygryzł wargi, a w jego oczach zapłonął ogień. Pozwoliłby jej na wszystko, ale zgasiła go mrugnięciem powiek i poszła dalej.
Dziś miała ochotę na inną strawę. Dziś pożądała krwi kobiety. Nie tylko krwi. Chciała ją zdobyć, dotknąć, zniewolić, oczarować, a potem… zapłonąć, czując pod palcami buzujące napięcie, i dopiero gdy pulsująca na damskiej szyi żyłka byłaby już skrajnie nabrzmiała idącym prosto z serca ciśnieniem, skosztować. Wbić w nią swoje drżące od żądzy kły. Nasycić się.
Usiadła w zewnętrznym ogródku jednej z popularnych restauracji, ciesząc się tym, że nie czuje zimna ani chłodu. Zakochane pary otulone były kurtkami, płaszczami, a niektórzy mieli na sobie modne, wełniane swetry. Ona tego nie potrzebowała. Nic dziwnego, że co chwilę czyjeś spojrzenie padało na jej odsłonięte ramiona i gorset z wyzywającym dekoltem. Mogła uchodzić za wyjątkowo gorącą kobietę i rzeczywiście taka była, choć z innych powodów, niż mogliby przypuszczać.
Powoli i uważnie przenosiła wzrok na pojawiające się w okolicy kobiety. Te, które siedziały przy stolikach ze swoimi partnerami i partnerkami, i te, które wciąż jeszcze były same. Punkt, w którym siedziała, pozwalał jej na swobodną obserwację, zresztą korzystała z tego miejsca nie pierwszy raz.
Rzuciła okiem na deptak i nagle zatrzymała wzrok. Środkiem szła blondynka, która od razu przyciągnęła jej uwagę. Lilith zwęziła powieki, przypatrując się jej z zaciekawieniem. Smukła sylwetka, długie nogi okryte popielatymi jeansami i ponętne biodra. Pięć punktów w skali pięciostopniowej. Od razu pomyślała o jej pośladkach, ale na oko dziewiętnastoletnia kobieta szła przodem, więc Lil nie mogła jeszcze ich ocenić. Złocista bluzka z długim rękawem luźno zwisała jej nad spodniami, maskując niewielkie piersi. I te włosy. Jak słońce wdzierające się w nocną ciemność. W jej, Lilith, prywatną ciemność. Kosmyki aż do pasa, idealnie proste, tańczące przy każdym jej kroku. Wiedziała, że to ONA, zanim jeszcze dobrze przyjrzała się twarzy. Kobieta była oszałamiająca. I była jej kompletnym przeciwieństwem… Postanowiła od razu spojrzeć jej w oczy i obudzić wszelkie ukryte żądze, ale blondynka zwrócona była w innym kierunku. Przeszła obok restauracyjnego ogródka i chwilę później Lil zobaczyła jej pośladki. Wtedy zamarła.
Poczuła w skroniach gwałtowny puls, jakby spinały się w niej mięśnie, a w żyłach zaczęła nagle krążyć krew wszystkich osób, które smakowała na przestrzeni wieków. Zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, co się dzieje. Krągłe pośladki idącej deptakiem kobiety falowały na boki, a ocierające się o nie blond włosy wyglądały jak wahadło hipnotyzera. Wodziła wzrokiem za każdym ruchem jej bioder i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wstała z krzesła i ruszyła za nią ani dlaczego nie mogła oderwać oczu od tych bioder. Było w nich coś tak magnetyzującego, że nie mogła czekać. Miała wrażenie, że sunie deptakiem prosto za nią, chociaż wcale nie czuła stukotu własnych szpilek na brukowej kostce. Coś było nie tak i Lil odczuwała to każdym fragmentem swojego ciała, nie mogąc jednocześnie oprzeć się temu, co ją teraz ciągnęło.
Nawet nie zorientowała się, kiedy doszła do parku. Tu dekoracji świetlnych było mniej, ale doskonały wampirzy wzrok nie zgubił postaci blondynki, która wciąż szła dość daleko przed nią. Dostrzegła, jak kobieta siada na ławce, tuż przy miejskiej fontannie. Chciała skręcić, żeby nie wyjść wprost na nią, ale nie mogła. Kilka minut później stanęła tuż przed kobietą i patrząc jej prosto w oczy, zorientowała się, że nie może błysnąć chłodem swojego wzroku. Nie była w stanie jej tak zniewolić.
– Usiądziesz? – zapytała spokojnie kobieta.
– Co się dzieje? – spytała Lilith wbrew sobie, a potem usiadła, chociaż nie zamierzała.
– Jestem Elena – odparła blondynka. – Dla znajomych El.
Lilith uścisnęła jej wyciągniętą dłoń i poczuła chłód… znajomy chłód.
– Lil – rzuciła.
– El i Lil? – Blondynka uśmiechnęła się tak promiennie, że od wieków niebijące serce Lilith aż drgnęło. – Miło cię poznać.
Ciepły głos zdawał się nienaturalnie wibrować, ale Lilith nie była już w stanie odpowiedzieć. Czuła, jakby całe jej ciało znajdowało się zupełnie gdzie indziej. Kątem oka dostrzegła, jak Elena przysuwa się bliżej. Słodki zapach jej ciała zdominował przestrzeń wokół nich. Cała była spięta, a jednocześnie ogarniała ją coraz większa przyjemność. I chociaż normalnie w takiej sytuacji u Lilith od razu wysuwały się kły, tym razem jak zaklęte pozostały na swoim miejscu.
Dłoń blondynki znalazła się na jej kolanie i powoli sunęła w górę po czarnych, lateksowych spodniach. Zatrzymała się na wewnętrznej stronie jej ud, sprawiając, że Lilith poczuła pulsujące podniecenie. To nie tak miało wyglądać. Burzyła się w środku, ale nie była w stanie zaprotestować. Usta blondynki zbliżyły się do jej szyi i właśnie wtedy Lil poczuła, jak się rozchylają. Dokładnie tak samo, jak rozchylały się jej własne na moment przed ugryzieniem. Wielką siłą woli odwróciła się i spojrzała Elenie w oczy. Były zamglone, żądne krwi. Lil wiedziała, co to za spojrzenie. Znała je. Syknęła, widząc, że zęby kobiety nadal pozostają takie same. Jej kły również się nie wysunęły.
Elena próbowała ją ugryźć, ale nie mogła.
– Jesteś wampirem – szepnęła, a jej palce zacisnęły się na udzie Lilith.
I wtedy zniknęła, rozpływając się w powietrzu, a Lilith poczuła zapach słonego, morskiego powietrza wymieszany z wonią sosnowej żywicy. Zaciągnęła się nim mocno i zamknęła oczy. Jej powracająca pamięć nagle podsunęła wszystkie odpowiedzi, których potrzebowała. Z zakamarków głowy wynurzyły się obrazy. Ród Świetlistych. Wampiry, których w tym regionie nigdy nie było. Blond piękności paraliżujące ofiary ruchami bioder i falowaniem włosów. Równie nieśmiertelni, co jej własny ród Mrocznych. Dwie skrajności, które nie mogły się zagryźć i od lat toczyły walkę nie do wygrania. Elena zahipnotyzowała Lilith pierwsza, zanim ta druga zdążyła uwieść ją wzrokiem.
Lil otrząsnęła się i poczuła, że wraca do formy. Hipnoza mijała. Mocno zacisnęła pięści, czując, że to nie powinno było mieć miejsca. Okazała słabość. Oddała jej przewagę. Gorzej! Elena sama sobie tę przewagę wzięła.
– Cholera jasna – rzuciła, szybko wstając z ławki.
Odtworzyła w pamięci zapach, jaki Świetlista po sobie zostawiła. Słone, morskie powietrze. Sosnowa żywica.
– Znajdę cię – powiedziała do siebie z uśmiechem satysfakcji. – Sama wskażesz mi drogę.
Pozwoliła nozdrzom odkryć ślad tej mieszanki i nie zwlekając, ruszyła za nią. Ten wieczór miał należeć do niej i nikt nie mógł jej tego odebrać. Czuła, jak rośnie w niej złość. Chęć odwetu. Pokazania tamtej, że w obliczu mocy Lilith jest niczym.
Wiedziona wąską, ale jakże intensywną smużką zapachu dotarła na plażę. Daleko przed sobą, w zagłębieniu między wydmami dostrzegła postać, której szukała. W mgnieniu oka znalazła się przy niej, wymierzając jej siarczysty policzek.
– To moje miasto – warknęła. – Wyniesiesz się stąd jeszcze dziś!
Elena, zszokowana impetem uderzenia i obecnością Lilith, na moment znieruchomiała. Trwało to jednak tylko kilka sekund. Jej ramię uniosło się, a ręka wylądowała na policzku wampirzycy z taką siłą, że ta mało nie upadła. Wysunęła kły i rzuciła się na przeciwniczkę, przetaczając ją po piasku.
Walczyły zacięcie, chociaż obie już wiedziały, że nie mogą się ugryźć ani zabić, mogły tylko starać się różnymi metodami zyskać przewagę. Dwa rody mogły walczyć, pokonując przeciwnika, ale nie były w stanie go uśmiercić. Toczyły się obie po plaży, wymierzając sobie raz po raz kolejne uderzenia. W bok, w głowę, w klatkę piersiową, w twarz. Szarpały włosy i krzyczały. Dobre dziesięć minut żadna nie uzyskała przewagi i jednocześnie każda czuła ból. Narastający i nieustępliwy. Cios za ciosem sprawiały, że męczyły się coraz bardziej, ale żadna nie zamierzała ustąpić. To nie leżało w ich naturze.
Wreszcie Lilith udało się przewrócić Elenę na plecy i unieruchomić. Wykorzystała ten moment tak, jak umiała najlepiej. Jej chłodne, niebieskie oczy intensywnie błysnęły prosto w stronę spojrzenia leżącej pod nią kobiety. Sekundę później mięśnie Eleny się rozluźniły i przestała walczyć. W jej oczach pojawiła się żądza. Lilith poczuła natychmiastowy triumf. Przeszła do ataku. Ich usta gwałtownie się ze sobą połączyły, a intensywność tego pocałunku przeszyła je obie na wskroś. Poczuły go w głowie, na języku, w klatce piersiowej, podbrzuszu i wreszcie na końcówkach palców u stóp.
Lilith oderwała się na chwilę od przeciwniczki, przyglądając się jej rozpalonej twarzy i zanurzając w jej myślach, czując teraz wszystko to, czego tamta pragnęła. Arogancko uśmiechnęła się do tych myśli. Tym razem to ona miała przewagę.
– Wiem, czego pragniesz – wysyczała jej prosto w usta.
Tęczówki Eleny zwęziły się, a oddech spłycił jeszcze bardziej. Widać było, że walczy z pożądaniem. Po chwili jednak dała za wygraną i wznowiła pocałunek. Przygryzła język Lil, jednocześnie zaciskając mocno uda. Wsunęła język głębiej w jej usta, starając się zdominować przeciwniczkę, ale tamta się nagle odsunęła się i podparła na ramionach, patrząc z bliska na to niezwykłe, unieruchomione pod nią blond zjawisko. Sięgnęła palcami do złocistej bluzki Eleny i jednym szybkim ruchem ją rozerwała. El mocno wciągnęła w płuca powietrze i momentalnie zrobiła się wilgotna. Jej niewielkie, krągłe piersi schowane pod koronkowym stanikiem uniosły się, zapraszając Lil twardniejącym pod nim zarysem sutków.
– Tego, prawda? – spytała przekornie, dysząc jeszcze po walce i ciesząc się uzyskaną dzięki błyskowi oczu przewagą.
Teraz to Świetlista płonęła pożądaniem i nic nie mogła na to poradzić. Ten widok sprawiał jej niekwestionowaną przyjemność.
– Łamiesz zasady. Nasze rody mają się zwalczać, nie pieprzyć – wycedziła Elena, ale jej oczy i ciało mówiły coś zupełnie innego.
– To prawda. Ale ewidentnie pragniesz, żebym je złamała, prawda? – Uniosła koronkę stanika i położyła chłodną dłoń na piersi kobiety.
Elena przełknęła ślinę, a jej sutki zareagowały jeszcze mocniej.
– Bo mnie hipnotyzujesz – przyznała przez coraz mocniej zaciśnięte zęby.
Lilith lekko zacisnęła palce wokół jej sutka, pieszcząc go powoli.
– Jesteś pewna, że to nadal tylko hipnoza? – zapytała przeciągle.
Podobało jej się to, że obie wiedzą, że Elena ma świadomość tego, co właśnie się dzieje. To było w sile jej spojrzenia najlepsze. Robiła tylko to, czego chciała druga strona, nawet jeśli sama się sobie do tego nie przyznawała.
Pochyliła głowę nad piersiami Eleny i rozerwała zębami biustonosz. Westchnęła, widząc jej piersi zupełnie nagie. Pobudzone tak, że właściwie nie musiałaby już nic robić. Zwilżyła wargi i otoczyła nimi lewy sutek, wdzierając się jednocześnie nogą między uda Eleny. Rozchyliła je szeroko i zaczęła ssać sztywne do granic niemożliwości sutki. Świetlista płonęła przy każdym najmniejszym dotyku. Jej oczy zaszły mgłą, a usta łapczywie chwytały powietrze. Czuła, jak wargi Lil obejmują jej sutki, ssąc je mocno i intensywnie. Żadnych delikatnych ruchów. Żadnego zbędnego przedłużania. Tak, jak lubiła. Tak, jak nikomu nie mówiła, że lubi. Jęczała podniecona, a jej ciało prosiło o więcej.
Kiedy palce Lil znalazły się na jej wzgórku łonowym i zaczęły gładzić ją przez spodnie, wypchnęła biodra ku górze, pchana instynktem. W odpowiedzi brunetka z włosami do ucha lekko przygryzła jej sutek. Elena syknęła, ale ponownie uniosła biodra i znów poczuła zęby zaciskające się minimalnie w tym samym miejscu. Chciała więcej, a jej umysł nie zamierzał udawać, że jest inaczej.
Lilith szybkim ruchem rozpięła jej spodnie i zsunęła aż do końca, podkładając je następnie pod biodra blondynki, by nie leżała nagim ciałem na piasku. Przylgnęła do niej wciąż okryta swoim lateksowym ubraniem, przeciągając materiałem między udami kochanki. Były takie gorące. Kiedy Elena znów jęknęła, w głowie Lil wyświetlił się obraz tego, czego w tej chwili chciała. Szybkim ruchem przewróciła Świetlistą na brzuch i położyła się na jej plecach, mocno dociskając ją do piasku. Prawą ręką sięgnęła do koronkowych majtek i od razu wsunęła pod nie palce, dotykając gładkiej skóry pośladków. Elena szybko je zacisnęła, ocierając się o dłoń dominującej ją kobiety jak kotka w rui.
– Nie zamierzam na nie patrzeć – szepnęła Lil. – Już wiem, jak potrafisz nimi hipnotyzować – dodała, zaciskając na nich palce.
Przeciągnęła dłonią między pośladkami, a później szybko znalazła wilgotne wejście między jej nogami. El była całkowicie mokra. Dwa palce wsunęły się do środka. Szybko i zdecydowanie. Tylko raz. Elena jęknęła z rozkoszy i wypięła pośladki bardziej. Lekko rozsunęła uda, robiąc Lilith więcej miejsca.
– Csss… – Brunetka nachyliła się od jej ucha. – Przecież lubisz, jak jest ciasno i boli.
Elena jęknęła, wyginając się jeszcze mocniej. Pragnęła palców Lil tak bardzo, że gdyby mogła, sama by je objęła i sobie teraz włożyła. Nie musiała jednak czekać. Lilith robiła właśnie to, czego tak bardzo chciała. Jej palce wysuwały się z niej i ponownie zanurzały. Raz za razem. Szybko i głęboko. El przełożyła rękę w kierunku głowy, podkładając ją sobie pod policzek i ciężko łapała każdy oddech. Nagle Lilith cofnęła się i mocno przyciągnęła do siebie pośladki kochanki, sprawiając, że Elena musiała uklęknąć. Podparła się łokciami, wypinając się ku znajdującej się z tyłu kobiecie, która ewidentnie chciała mieć jeszcze lepszy widok i dostęp do ociekającej sokami cipki przeciwniczki. Tym razem Elena sama raz za razem nabijała się na jej palce, chcąc ich bardziej, mocniej i głębiej. W tej samej chwili poczuła, jak do wnętrza wsuwa jej się trzeci palec… i czwarty. Krzyknęła, przyjmując je w swoje wilgotne wnętrze. Naparła na nie jeszcze mocniej. Nagły impuls rozkoszy przeszedł ją tak intensywnie, że odrzuciła do tyłu głowę, a długie blond włosy rozsypały się jej po plecach. Lil natychmiast chwyciła je dłonią i zacisnęła, owijając wokół nadgarstka, i pociągnęła do siebie, wywołując w Elenie kolejny krzyk nietłumionej przyjemności. Poruszały się teraz jednym, doskonale zgranym rytmem, zupełnie jakby wcale nie zobaczyły się dziś po raz pierwszy, a kochankami były od lat. Lilith czytała w głowie El jak w otwartej księdze, robiąc dokładnie to, czego ta chciała, a jednocześnie sama realizowała swoje fantazje. Idealna uległość, idealna kochanka. Dwa skrajne rody.
Puściła na moment włosy Eleny i mocno przeciągnęła paznokciami po jej plecach. W tym momencie El gwałtownie spięła mięśnie wokół penetrujących ją palców, krzyknęła przeciągle i zastygła, jęcząc z rozkoszy. Lilith nawet nie drgnęła. Nie wyszła z niej, nie zmieniła pozycji, czekała. Kiedy chwilę później Świetlista opadła na piasek, dysząc ciężko i nie mogąc złapać oddechu, położyła się na niej i mocno pocałowała w szyję. Marzyła o tym, żeby ją teraz ugryźć, ale nie było to możliwe. Kły wampirów nie rosną w kontakcie z ciałem innych wampirów. Zacisnęła więc tylko wargi i zassała skórę, zostawiając na jej szyi mocny ślad. Przynajmniej tak mogła ją na chwilę naznaczyć.
Leżały tak, nie ruszając się, przez dobrych kilkanaście minut. Oddech Eleny uspokajał się powoli, a Lilith całowała jej skórę, starając się nie patrzeć na pośladki. Wiedziała już, że są piękne, ale wiedziała też, jakie niosą za sobą zagrożenie. Gładziła je dłonią, zaciskała na nich palce. Wreszcie uniosła rękę i wymierzyła El delikatnego klapsa.
– Masz świetny tyłek – powiedziała niskim głosem.
– Wiem. – Elena zaśmiała się cicho. – I wiem, że się go boisz.
Lilith odgarnęła na bok jej długie, jasne włosy i przechyliła głowę tak, żeby spojrzeć tej drugiej w oczy.
– Wykorzystujesz go do hipnotyzowania karmy, podobnie jak ja błysk w oczach, prawda?
– Wiesz, że tak. – Mrugnęła do niej okiem. – Już to sprawdziłaś.
– Tak – odparła. – Ale nigdy dotąd nie rozmawiałam z żadną Świetlistą. Jestem ciekawa.
– I niebezpieczna – dodała El.
– Nie mniej niż ty – przyznała Lilith. – Zwabiasz tylko dla jedzenia czy również dla przyjemności?
– A to nie to samo?
Lil znów klepnęła ją w pośladek, tym razem wbijając w niego mocniej swoje paznokcie.
– O takiej przyjemności mówię… – wyjaśniła, przeciągając mokry palec po rowku między pośladkami.
– A… o tym. – Elena parsknęła i zacisnęła mięśnie tak, że na moment unieruchomiła palec Lil.
– Mhmm.
– Tak, czasem również w tym celu – odpowiedziała po chwili.
Rozluźniła mięśnie, uwalniając palec leżącej za nią kobiety. Lilith zsunęła się z niej i położyła obok. Chwilę patrzyła w duże oczy Eleny, zastanawiając się nad czymś.
– Chcesz sprawdzić? – El przekręciła się i podparła na łokciu.
– Co?
– Jak to robię.
– Już poczułam, w parku… kiedy nie mogłam się poruszyć.
– To było tylko preludium. – El uniosła kąciki ust.
– Też widzisz ukryte pragnienia? – spytała, bacznie się jej przyglądając.
– Nie.
– Więc?
– Dotykam tak, jak lubię dotykać – odparła Elena.
Lilith wiedziała, że hipnotyzująca moc jej spojrzenia przestała już działać, ale nadal podobało jej się towarzystwo El. Intrygowała ją. Nawet bardzo.
– Jak zatem lubisz dotykać?
– Przekonaj się sama. – Oczy Świetlistej zwęziły się i pojawiło się w nich coś łobuzerskiego.
– Ryzykujesz teraz.
– Niby jak? – zdziwiła się El. – To ty możesz zaryzykować. Wystarczy, że wstanę, ubiorę się, a ty spojrzysz na moje pośladki. To zajmie moment.
Nie czekając na odpowiedź, podniosła się z piasku i sięgnęła po rozerwaną, złocistą bluzkę i stanik. Dotyk jej dłoni wystarczył, by ubrania znów stały się całością. Odrobina przydatnej magii. Elena stanęła przodem do leżącej na piasku Lil i ubrała się, patrząc na jej krótkie, kręcone włosy. W tych ciemnych ubraniach i fryzurze wyglądała zupełnie inaczej niż ona. Jak nocny wamp. Kusicielski i prowokujący. Zły.
– Moje pragnienia już znasz – powiedziała. – Teraz możesz sprawdzić, jak się poczujesz z drugiej strony. Pod moimi palcami.
Lil pomyślała, że El jest wyjątkowo pewna siebie i śmiała jak na wiek, na jaki w tym ciele wyglądała. Cóż, obie wiedziały, że to tylko zasłona i pozory. Bezpieczna bariera, która pozwala im żyć wśród ludzi jakby nigdy nic.
Elena patrzyła na nią przez długi moment, czekając na odpowiedź, ale jej nie dostała.
– Odwrócę się teraz – odezwała się wreszcie. – Sama zdecyduj.
Edyta
Jechałam autostradą numer jeden z Krakowa do Gdańska moim, można by rzec, klasycznym już samochodem, czyli fiatem mirafiori z roku mojego urodzenia. Mój tata kupił go, kiedy przyszłam na świat, i zapowiedział, że da mi go na osiemnaste urodziny. Tę historię znałam na pamięć, moja mama także. Opowiadała mi w każde moje urodziny, jak to tata – zamiast odstać kolejkę po łóżeczko i wózek dla mnie – kupił samochód. Dostałam go mało jeżdżonego, pielęgnowanego przez tatę do czasu, aż sama mogłam zasiąść za jego kółkiem. Był piękny, w kolorze koralowej czerwieni. Żal było mi go męczyć pod stopą niedoświadczonego kierowcy, którym wtedy byłam, więc na zbieraniu ogórków na plantacji zaoszczędziłam na używanego malucha, a mirafiori poczekał, aż nabiorę wprawy.
Dzisiaj ten prawie czterdziestoletni samochód prezentował się na drodze klasycznie i pięknie, a ja miałam z nim związanych wiele wspomnień, w których spokojnie brodziłam myślami, rozkoszując się słońcem, wiatrem wpadającym przez uchylone okna i poczuciem wolności. Zbliżał się mój wielce wyczekiwany urlop, zamierzałam spędzić go, leżąc na plaży, czytając stos książek czekających na swoje pięć minut i sącząc drinki. Wtem obok mnie na sąsiednim pasie pojawił się motocykl. Spojrzałam w bok, dostrzegając na tym moto-rumaku faceta, który też właśnie zajrzał w moje okno. Uśmiechnęłam się i delikatnie przyspieszyłam, motocyklista również. Poczułam nutkę rywalizacji, więc mocniej przycisnęłam gaz i zaczęłam wyprzedzać mężczyznę. Ten także dodał mocy swojemu silnikowi i chociaż wiedziałam, że z motocyklem nie mam szans, znowu docisnęłam pedał gazu. Mimo to oczywiście motocyklista jadący na pięknym harleyu davidsonie zniknął. Zanim to zrobił, zdążyłam mu się przyjrzeć. Miał opalone przedramiona, które niczym nie były okryte, skórzaną kamizelkę i spodnie, a na głowie kask w klasycznym stylu, okulary oraz chustkę, która zakrywała mu pół twarzy. Nic mnie tak nie zaintrygowało, jak te jego silne i umięśnione przedramiona, które pewnie przekręcały manetkę, aby mnie wyprzedzić. Kiedy zniknął mi zupełnie z pola widzenia, nagle zobaczyłam, że kopci mi się spod maski. Zjechałam natychmiast na pobocze, wyjęłam telefon i…
– A niech to szlag trafi! Ty głupia babo! Ścigać ci się zachciało! – krzyknęłam sama do siebie, patrząc na komórkę, która nie wskazywała na to, że uda mi się z niej zadzwonić, bo nie było zasięgu. Dwudziesty pierwszy wiek, a ja musiałam stanąć na trasie akurat w takim miejscu, gdzie sieć nie chciała postawić nadajnika. Wyciągnęłam z torebki papierosy i dopaliłam jednego. Oparłam się o mojego czerwonego diabła i zaczęłam spokojnie myśleć. Po chwili podeszłam do bagażnika, wyjęłam trójkąt informujący o samochodzie w potrzebie i wróciłam do palenia, żeby rozważyć dalsze kroki. Nagle znowu zobaczyłam motocyklistę, ale na przeciwległym pasie. Czyżby zawrócił? Tylko po co? Wzięłam w dłoń telefon, zamknęłam samochód i ruszyłam przed siebie: albo znajdę telefon SOS, albo zasięg, żeby zadzwonić po pomoc drogową.
Idąc, nagle usłyszałam za sobą warkot silnika. Odwróciłam się i zamarłam. To był ten sam motocyklista, z którym się ścigałam. Odsłonił dolną część twarzy, na której miał zawiązaną chustkę z wizerunkiem czaszki, a właściwie jej dolną część. Moim oczom ukazała się męska, pięknie zarysowana szczęka oraz zniewalający uśmiech. Mężczyzna ściągnął także kask. Zostawił tylko na oczach okulary typu awiator, zbliżył się do mnie, wyciągnął dłoń i powiedział:
– Widzę, że dama w opałach, i to dosłownie, bo chyba ci się silnik zagrzał do czerwoności. Jestem Marek, a ty?
Marek
Jechałem na motocyklu do swojego warsztatu. Pracowało w nim pięciu moich kumpli, którzy również pasjonowali się motocyklami. Motoryzacja była naszym hobby, które z czasem przerodziło się w zarobek. Spełniłem swoje marzenie i tak oto razem z chłopakami prowadziliśmy warsztat. Mieliśmy mnóstwo pracy, ale każdy z nas przychodził do pracy z uśmiechem na twarzy. Nie dość, że się lubiliśmy, to jeszcze biznes szedł bardzo dobrze. Rozszerzyliśmy działalność do tego stopnia, że robiliśmy nawet tuning aut czy też zajmowaliśmy się lakiernictwem artystycznym. Udało nam się zrobić kilka prestiżowych projektów dla znanych osób w świecie celebryckim. To była dla nas duża reklama, dzięki której mieliśmy jeszcze więcej zleceń. Interes się kręcił, a to było najważniejsze.
Jadąc, zauważyłem prawdziwy zabytek. Fiat mirafiori to niecodzienny widok w tej okolicy, w dodatku nie wiedziałem, czy są jeszcze jeżdżące egzemplarze. Nie mogłem sobie odpuścić bliższej inspekcji, więc przyspieszyłem swoim harleyem i zrównałem się z tą klasyką motoryzacji. Gdy ujrzałem za kierownicą piękną, ciemnowłosą kobietę z błyskiem w oku, uśmiechnąłem się, jednak ona tego nie widziała przez moją chustę na twarzy. Spojrzała na mnie i chyba poczuła determinację, bo próbowała mnie wyprzedzić. Rozbawiła mnie tym, więc chwilę się z nią podroczyłem i dodałem gazu, zostawiając ją daleko za sobą. Przejechałem jeszcze kawałek, aż w lusterku zniknęła mi z pola widzenia. Stanąłem na poboczu i postanowiłem na nią poczekać. Minęło dobre dziesięć minut, a ona nie nadjeżdżała i zacząłem się niepokoić, że coś mogło się stać. Nie było opcji, żeby gdzieś skręciła, to była prosta droga bez żadnych bocznych uliczek. Zawróciłem i wtedy zauważyłem, jak stoi przy swoim aucie, z którego mocno dymi. Podjechałem do niej i zaparkowałem, po czym zszedłem z motocykla, pokazując jej wreszcie swoją twarz i posyłając przyjazny uśmiech, którym starałem się wzbudzić jej zaufanie.
– Widzę, że dama w opałach, i to dosłownie, bo chyba ci się silnik zagrzał do czerwoności. Jestem Marek, a ty?