Łańcuch krwi. Część III – Na tropie Cygana - Mirosław Prandota - E-Book

Łańcuch krwi. Część III – Na tropie Cygana E-Book

Mirosław Prandota

0,0
5,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Część III powieści "Łańcuch krwi” pt. "Na tropie Cygana". Major Czaplicki umieszcza Gabalę w więzieniu, w jednej celi z... hauptsturmfuehrerem Fullerem. Gabala jest już bardzo chory na serce, a Czaplicki wspaniałomyślnie ofiarowuje mu jedną fiolkę nitrogliceryny, a lekarza nie dopuszcza. Któregoś dnia do ich celi wrzucony zostaje strasznie zmasakrowany dowódca KBW, Wolniewicz. Wkrótce też Wolniewicz jako wróg narodu zostaje błyskawicznie osądzony i skazany. Wyroku dokonuje na nim w więzieniu za pomocą pistoletu kat o nazwisku... Bołtruk. Były szef batalionu UPA teraz obłaskawiany jest przez polskie Ministerstwo Bezpieczeństwa. Wanda Regulska od dawna już pragnie zobaczyć się z Kacprzakiem. Małżeństwo okazało się nie takie, jakiego by sobie życzyła. Wędruje z rana do jego domu pod lasem. Ze zdziwieniem dostrzega, że dom jest obstawiony, ale udaje się jej zmylić czujność obstawy i wchodzi do środka... Powieść stanowi nieustający pojedynek dużych indywidualności. Osnową niemal każdego rozdziału we wszystkich trzech częściach jest pościg, zasadzka, zdrada, miłość, niespodzianka, ucieczka. Zaskakująca zmiana miejsc i nieoczekiwana puenta. Niemal do końca nie wiadomo, kim jest naprawdę taka lub inna postać. Bohaterowie walczą najpierw z wojskiem okupacyjnym i z różnymi bandami, stosując przeróżne fortele. Następnie przeradza się to w walkę z “władzą ludową” wspieraną przez NKWD - o wiele trudniejszą i wymagającą znacznie większego sprytu niż podczas wojny.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Mirosław Prandota
Łańcuch krwi. Część III – Na tropie Cygana
Wydawnictwo Psychoskok

Mirosław Prandota „Łańcuch krwi”. Część III – „Na tropie Cygana”

Copyright © by Mirosław Prandota, 1995

Copyright © by Wydawnictwo Profi, 1995

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor serii: Andrzej Kaźmierczak

Redaktor techniczny: Michał Grom Redaktor wydania: Barbara Grzywińska-Doktór

Projekt graficzny okładki: Andrzej Włoszczański

Autor ilustracji: Wacław Wołosz

Korekta graficzna okładki: Jakub Kleczkowski

Skład epub, mobi, pdf: Kamil Skitek

ISBN: 978-83-8119-218-7

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Rozdział 1.

Jan Gabala czuł się już na tyle dobrze, że podnosił się kilka razy wciągu dnia na swojej pryczy, stawał przy samej ścianie na jednej nodze iod czasu do czasu ustawiał drugą stopę płasko, nie przenosząc jednak na nią ciężaru ciała. Długie leżenie zmęczyło go, wpozycji pionowej czuł się bardziej pewnie, mimo że na początku wirowało mu wgłowie achora noga dawała znać osobie rwącym bólem.

Wyznaczono mu celę owielkości około dwa ipół metra na dwa. Naprzeciw jego pryczy stała druga, tyle tylko że nikt na niej nie leżał. Gabala otrzymywał posiłki trzy razy dziennie ibyło tego jedzenia wsam raz tyle, żeby nie umrzeć. Na śniadanie kubek gorzkiej kawy ikromka gliniastego chleba, na obiad pół talerza jakiejś wodnistej, nieokreślonej zupy ina kolację taki sam chleb itaka sama kawa. Głód budził się zaraz po zjedzeniu któregokolwiek ztych wyjątkowych smakołyków.

Nierzadko doznawał też bólów wokolicy serca. Czasami kłucie było tak ostre, że ztrudem powstrzymywał się od krzyku. Dopiero wtydzień po osadzeniu wzakładzie karnym Ministerstwa do jego celi weszło dwóch umundurowanych strażników, kazali mu powstać izaciągnęli go po schodach gdzieś do pomieszczeń biurowych. Człowiek, który go oczekiwał, rozkazał posadzić więźnia na krześle inieznacznym ruchem ręki wyprosił strażników za drzwi. Miał nieco powyżej czterdziestu lat, włosy zaczesane gładko do góry, ana pagonach zielonego munduru widniały dystynkcje majora.

- Jestem major Czaplicki - przedstawił się od razu.

- Ja chyba nie muszę się przedstawiać - powiedział Gabala. - Chociaż czasami wydaje mi się, że jestem tu przez pomyłkę, to jednak ktoś zarezerwował mi pokój.

- Nie ma żadnej pomyłki, panie Gabala. Został pan aresztowany za kolaborację zhitlerowcami, atakże za zorganizowanie oddziału specjalnego do walki zsiłami postępu.

- To nieścisłość. Doskonale pan wie, że tak nie jest inie było, aponieważ pan wie, ja nie będę nawet starał się wyjaśniać.

Czaplicki uśmiechnął się drwiąco.

- My tu mamy metody na otrzymywanie takich wyjaśnień, jakie są nam potrzebne.

- Wiem. Poznałem je wczasie okupacji. Muszę przyznać, że jesteście lepsi od swoich nauczycieli, chociaż instruktorów macie wciąż tych samych.

- Nie rozumiem - zimno odezwał się Czaplicki.

- Mówię oZieleńcu. Krogel maltretował mnie na rozkaz Fullera, ateraz ten sam Krogel robił to samo na rozkaz towarzysza Pozyraka.

- Mamy też innych... - Czaplicki zrobił minę pełną oczekiwania.

- Gratuluję. Domyślam się, że teraz dokonaliście importu sadystów zNKWD. Co oni za to dostaną? Polski węgiel czy obywateli polskich do pracy na Syberii? Ipan to akceptuje? Amoże to nie jest Ministerstwo Bezpieczeństwa, tylko Ministerstwo Handlu Zagranicznego?

Czaplicki zerwał się zkrzesła izaczął chodzić po pokoju.

- Panie Gabala, nie ma pan dużego wyboru. Itak dostanie pan wysoki wyrok. Ale to pan powinien zadbać, aby ztym wyrokiem nie łączyły się tak zwane okoliczności towarzyszące.

- Staram się to zrozumieć. Co pan proponuje?

- Pan nam powie, gdzie ukrywają się pańscy dowódcy oddziałów leśnych, amy to potraktujemy jako pozytywny wkład pracy izaopiniujemy przed sądem.

- Jest jeszcze jedna ewentualność, której pan nie wziął pod uwagę, panie Czaplicki.

- Do mnie mówi się „panie majorze” - nasrożył się Czaplicki.

- Pan wybaczy, ale nie przywykłem traktować poważnie oficerskich stopni inspektorów śledczych. Stopnie wojskowe zdobywa się podczas bitwy, anie podczas bicia bezbronnych więźniów.

- Słuchaj, Gabala! Czasami bywam nerwowy! Możesz pożałować!

Więzień wykrzywił twarz pogardliwie.

- Nie rozumiemy się. Ja nie przyszedłem zeznawać. Przyszedłem porozmawiać. Nie mam już nic do stracenia.

- Życie!

- Też nie. To już prawie poza mną. Żyję na kredyt. Mogę umrzeć za tydzień albo za piętnaście minut.

Czaplicki pochylił się nad rozłożonymi na stole papierami.

- No tak... Gabala... Panie Gabala - poprawił się szybko - Mam tu opinię doktora Wygórskiego. Pan go zna?

- Nie wiem, kto to taki. Nigdy się nie spotkałem ztakim nazwiskiem.

- Jak na razie to zawdzięcza mu pan życie.

- Nie rozumiem.

- Był pan wletargu tam, wZieleńcu. Wygórski pana ztego wyciągnął. Podobno bardzo zdolny lekarz.

Gabala uniósł brwi do góry.

- Szkoda, że otym nie wiedziałem - powiedział jakby do siebie. - Powinienem przynajmniej podziękować.

- Może jeszcze będzie okazja!

- Wątpię. Nie mam zamiaru narzekać na swój los, bo długo się do takiej sytuacji przygotowywałem, ale muszę panu powiedzieć, że najgorzej jest wnocy. Czasami dziwię się rano, że żyję.

Czaplicki otworzył szufladę, wydobył fiolkę ztabletkami ipostawił ją przed więźniem.

- To dla pana.

Gabala odczytał nalepkę iuśmiechnął się blado.

- Rozumiem, że chce mi pan przedłużyć życie, abym później lepiej prezentował się na torturach.

- Przesadza pan. Wiem, że uważa mnie pan za drania, ale nie widzę powodu, dla którego miałby pan zkolei uważać mnie za idiotę. Tortur po prostu by pan nie przeżył. Żal mi pana.