3,99 €
Maciej, bohater "Łososia norwesko - chińskiego" zasadniczo jest typowym facetem z typowymi problemami dla faceta w jego wieku. Okolice świeżo wybitej czterdziestki sprezentowały mu generalny kryzys egzystencjalny, w związku z którym młodemu duchem Prusowi zrodziła się w głowie potrzeba podsumowania dotychczasowego życia, najlepiej w postaci książki o samym sobie. W końcu świat Macieja jest zdecydowanie „maciejocentryczny” w konstrukcji. Jak na złość, mimo zadania pozornie prostego – weny brak. Z pomocą przychodzi dobry kolega, ofiarujący mu tydzień – w zamierzeniu – przenajświętszego, samotnego spokoju w luksusowym, odizolowanym od zwyczajnych problemów hotelu, gdzie Maciej miał opływać w błogiej inspiracji twórczej i jednoczyć się ze swoim dziełem życia. Czterdziestolatek znalazł się, niestety, w ogniu wydarzeń, które szybko przyćmiły te przeznaczone do opisania. Wprost z łoża z baldachimem wpadł w krzaki, stogi siana oraz stodoły, a co najważniejsze – w sam środek wojny polsko-norwesko-niemiecko-domowej z tajemniczymi dokumentami i piękną, lecz dość fatalną, kobietą wymalowaną zarówno na wszystkich kartach jego nie tylko seksualnej wyobraźni, ale też na bitewnej chorągwi.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Michał Krupa "Łosoś norwesko-chiński"
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2014 Copyright © by Michał Krupa, 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Arkadiusz Woźniak INFOX e-booki Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Zdjęcie okładki: © antonbrand; jokatoons; Bokica; illustrart; denis_pc – Fotolia.com
ISBN: 978-83-7900-175-0
Wydawnictwo Psychoskok ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin
"Głupie, ale fajne"
Dzięki ci Mari za tę krótką recenzję „Łososia”.
Nawet nie wiesz, ile ona dla mnie znaczy.
Urodziłem się roku pańskiego 1974, nie, tak nie. Moja matka wbólach urodziła mnie, tak też nie. Mam na imię Maciej. Maciej Prus To jakaś porażka! Ja nawet nie wiem, jak mam zacząć książkę?! Potrzebuję inspiracji. Tak dokładnie zaplanowałem ten piątkowy wieczór. Mam piwko, papierosy ispokój. Siedzę przed komputerem inic! Totalnie nic! Moja muza zapewne gdzieś baluje albo odsypia wczorajszy dzień. Ja jednak mam mocne postanowienie zacznę pisać moje wspomnienia. Melodia kankana przerywa moje rozmyślania. Uważam ten dzwonek za prymitywny iprostacki. Wogóle wszelkie melodyjki zamiast normalnego, tradycyjnego dzwonka są dla mnie idiotyczne. Wybrała mi to coś moja druga żona. Uważała, że jest słodki. Ja nie do końca się znią zgadzałem, ale kochałem ją. No, może chciałem wto wierzyć. Tak więc ryk kankana pojawiał się wnajmniej oczekiwanych momentach, powodując ogólne zamieszanie irozbawienie wmiejscach publicznych. Po rozwodzie zmieniałem dzwonek kilkakrotnie na bardziej tradycyjne brzmienie telefonu. Niestety, zdarzało się, że po prostu nie rozpoznawałem go inie odbierałem. Najwyraźniej powstało już niewidzialne połączenie między moim mózgiem akankanem, więc poddałem się itak już zostało. Kankan. Reakcja na odruch Pawłowa. Sięgam po telefon, nie zastanawiając się nawet, kto ipo co dzwoni do mnie wpiątkowy wieczór.
Cześć, Maciej! Siedzisz nad swoją książką?
To Filip. Mój dobry kumpel. Przyjaciel to za dużo powiedziane. Ot, taki towarzysz wieczornych podbojów miłosnych ibitew alkoholowych.
Ajak myślisz? Tak, próbuję coś napisać.
Pierdol to! Przyjeżdżaj do Grubego Piotrka, szykuje się fajna imprezka.
Filip, ja nie chcę dzisiaj imprezować. Ja chcę wgryźć się wmoje wspomnienia, anie wyrywać laski ijutro leczyć kaca.