Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
W izbie robiło się coraz ciemniej. Jesienny mrok wlewał się do środka. Było to w dzień zaduszek. Stara Mikołajka jak zwykle siedziała w kącie na niskim zydelku. Nie odrywała rąk od pracy, obierając wielkie kapuściane głąby. Zbierało zimno, a ludzie z dworu przygotowywali się do wyjścia na uroczystości. Ale Mikołajka miała inne plany. W swoim życiu doświadczyła rytuałów, przy których zaduszki wydają się niczym. Zaczyna opowiadać mrożącą krew w żyłach historię o wołyńskich obchodach Dziadów.-
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 13
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Maria Konopnicka
Saga
Dziady
W niniejszej publikacji zachowano oryginalną pisownię.
Copyright © 1893, 2022 SAGA Egmont
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728055229
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
— A wy, Mikołajko, nie pójdziecie to dziś na zaduszki? — zapytałam stając w progu ogrodniczej izby, do połowy zawalonej świeżo wyciętą kapustą.
W izbie szarzał już po kątach wczesny mrok listopadowy, surowa woń jarzyń i ogrodowizny napełniała jej wnętrze. Pod zatkanem słomą okienkiem siedziała na nizkim zydlu „stara,“ jak ją zwykle zwano we dworze, w przepasanym grubą płachtą tołubku, z szeroko wyłożonym na ramiona kołnierzem zajęczym, obierając wielkie, przemarzłe nieco kapuściane głowy. Ręce jej, zgrzybiałe z zimna, trzęsły się przy tej pracy, żelazny wązki nożyk skrzypiał w soczystych głąbiach, a głowy padały z głuchym łoskotem na coraz rosnącą kupę.
Biała królica przysiadła na nogach „starej,“ grzejąc je swym puchem i ogryzając lecące z pod nożyka liście; kilkoro młodych goniło się z piskiem i tupotem po ubitej z gliny podłodze.
Smyrgnęły, gdym weszła, pod przycieś, a „stara“ podniosła głowę i wypatrzyła się na mnie zblakłemi oczyma.