Biedny Henryk - Gerhart Hauptmann - E-Book

Biedny Henryk E-Book

Gerhart Hauptmann

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Adaptacja średniowiecznego poematu autorstwa Hartmanna von Aue. Opowiada historię szlachetnego rycerza, na którego Bóg zsyła śmiertelną chorobę – trąd. Medyk o wątpliwej reputacji mówi mu, że jedynym ratunkiem jest krew z serca dziewicy, która ma dobrowolnie oddać za niego życie. Poemat ten został w 1815 roku przełożony na nowoniemiecki i opracowany przez braci Grimm. Jest to tradycyjna opowieść o trędowatym rycerzu, demonicznym lekarzu i kobiecej zbawicielce.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Gerhart Hauptmann

Biedny Henryk

Baśń niemiecka

Warszawa 2020

OSOBY DRAMATU

Henryk von Aue

Hartmann von der Aue

Brygita

Ottegeba

Ojciec Benedykt, mnich

Ottaker

Rycerze, służba zamkowa

AKT PIERWSZY

Ogródek dzierżawcy Gotfryda. Dom zwrócony szczytem do sceny z drzwiami i schodami po lewej. Opodal stary cis, pod nim stół kamienny z ławką darniową. Spod cisu widać rozległe pola zielone. Na przedzie łany zżęte, na horyzoncie wzgórza leśne. Tu i ówdzie pojedyncze grupy sosen.

SCENA PIERWSZA

Gotfryd

Zmiata liście z kamiennego stołu.

Ottaker

Pachołek w zbroi, lat około czterdziestu, gotów do wsiadania na koń, wchodzi po cichu do ogrodu, starając się jak najmniej czynić hałasu ostrogami i szyszakiem; zobaczywszy Gotfryda, staje zmieszany; blada jego twarz, czarną okolona brodą, mieni się wskutek zaambarasowania.

Gotfryd

Pochwalon Jezus Chrystus.

Ottaker

Na wiek wieków.

Gotfryd

A dokądże wy tak wczesną godziną?

Ottaker

Ot! Przejechać się, abo i na łowy –

Gotfryd

A pan się bez was obędzie... co?...

Ottaker

Drapie się w głowę zaambarasowany.

Z biedą –

A zresztą – może... Wiecie – mam zlecenie...

Pomyślcie tylko o... to niby znaczy,

jeśli Bóg zechce i jakoś się uda,

ba – a i wówczas, choćby i najgorzej

miało się wszystko stać, to juścić wrócę –

jednak...

Gotfryd

Ja waści wcale nie rozumiem –

Czyżby się komu z waszych miało zdarzyć

jakie nieszczęście?

Ottaker

Sza, sza! Nie inaczej –

muszę pojechać... matka – a i siostra –

tak – trudna rada... Pojmiecie. A zresztą

zmierzę się z diabłem! Gdybyć jeszcze żyli

ci, com ich ubił w krainie pogańskiej,

łatwo by mogli to poświadczyć...

Gotfryd

Cóż to

z wami się dzieje? Czyście chorzy? – Mówcie!

Ottaker

Nie! Chroń nas Boże od wszelkiej zarazy,

od złych upławów i grzesznych zakażeń.

Jeszczemcić zdrowy i w krwie swojej czysty,

i mam nadzieję, że taki zostanę.

Świat ten zepsuty i pełen szatanów,

ale mą tarczą i opieką Chrystus.

Krwią niejednego Turczyna kupiłem

odpust dla siebie – niejedną szmacinę

rzuciłem klechom, a zasię me piersi

chroni kawałek krzyżowego drzewa

ze Ziemi Świętej: ale jakaś groza

przychodzi na mnie – tak! Muszę odjechać –

jakieś złe znaki widziałem dziś we śnie –

a człek śmiertelny strzeże swego skórska.

Odchodzi.

Gotfryd

Patrząc za odchodzącym.

Przebóg! Srokosza wyprowadza z stajni –

już go i dosiadł i już – w cwał pogonił.

SCENA DRUGA

Z domu wychodzi Brygita, a za nią Ottegeba. Brygita, poważna, nie bardzo po chłopsku wyglądająca matrona, Ottegeba zaś – to blade, bezkrwiste dziecko, prawie dziewica o wielkich, ciemnych oczach, popielatych włosach z czerwono- i żółto-złotymi połyskami. Matka i córka niosą bieliznę stołową i naczynia.

Brygita

Gdzież ja mam nakryć dla jego miłości?

Gotfrydzie!... Słuchaj!...

Gotfryd

Budząc się z zadumy.

Co? Czyś mnie wołała?

Brygita

Juści, wołałam: piwo już zagrzane,

ryba gotowa, śmietana ubita...

Gdzieżby to nakryć dla jego miłości?...

Gotfryd

Wskazując na stół kamienny.

O – tu jest miejsce od pradawnych czasów...

Prawda, dziecino? – Tu rad on siadywał?...

Ottegeba

Tak, ojcze... warto może trochę miodu...

Miałeś natopić...

Gotfryd

Zdziwiony.

Któż ci to we włosy

wplótł tę wstążeczkę?...

Ottegeba

Wstążeczkę?

Gotfryd

Tak, dziecko –

tę – ot! – Czerwoną wstążeczkę...

Ottegeba

Zarumieniona, zmieszana.

Gdzie, ojcze!?

Gotfryd

Niecierpliwie.

W włosach...!...?

Ottegeba

Milczy.

Brygita

A widzisz! Czym ci nie mówiła,

że się na ciebie zgniewa, gdy to ujrzy!?

Ottegeba

Blednie, walczy z płaczem, zrywa wstążeczkę z włosów, rzuca ją na ziemię i ucieka.

SCENA TRZECIA

Brygita

Chciała tym uczcić jego miłość... Teraz

wstydzi się tego.

Gotfryd

Uważaj na dziecko,

takie natręctwo może mu się sprzykrzyć.

To już nie chłopiec, jak wówczas – przed laty,

kiedy się lubił bawić z nią – z dziewczynką...

Brygita

Niewesołego, zda mi się, umysłu

nasz miłościwy...

Gotfryd

Nie wiem. Kto go wczoraj

widział o świcie, jak jeźdźcom, zebranym

na łów, wskazywał rękojeścią szabli,

z uśmiechem w oczach, na naszą sadybę

i jak ich potem żegnał przewesoło,

mógł był pomyśleć sobie, że wspaniały,

szlachetny młodzian wzdyć nie wie, co znaczy

choćby cień troski. Za tom dziś zobaczył

męża, któregom nie znał...

Brygita

Mnieć to dziwno,

że o tym czasie przybył w ten zapadły

kąt nasz – mówiono przecie, że się żeni...

Gotfryd

Wielcy tej ziemi mają swe humory.

Co nam do tego.

Brygita

Juści... Tylko, widzisz,

wczorajszej nocy przebrał nieco miarę

jego pachołek i między czeladzią

tajemnym słowem dziwne stroił żarty

i o Mojżesza rozprawiał zakonie,

według którego myją chore domy,

by je uzdrowić od jadu i trądu.

Gotfryd

Któż to ci mówił?

Brygita

Nasza Ottegeba.

Gotfryd

Słuchaj, Brygito, zamknij uszy swoje

dla wstrętnych plotek. Pan nasz miłościwy

w wielkich dotychczas łaskach i honorach,

sługa cesarza, a zatem nie bardzo

przez Piotrowego lubian namiestnika –:

klechy zakonne roznoszą po ludziach

przeróżne kłamstwa, a nie ma tak płaskich,

by u motłochu nie znalazły wiary.

Brygita

Zda mi się, idzie aleją olchową.

Gotfryd

On...

Brygita

Pochylony idzie, nie jak zwykle.

Gotfryd

Nie wpatruj się tak – możeć to wziąć za złe.

Brygita

O! Spójrz! – Jak wryty, w zorzę wlepił oczy.

Gotfryd

On... Ja się teraz oddalę; a ty go

poproś do stołu, wielce obyczajnie,

lecz krótko, potem zwolnij się i odejdź.

Brygita

Nie troszcz się, stary.

SCENA CZWARTA

Henryk von Aue wchodzi powoli i zamyślony; postać to wspaniała, rycerska; włosy spadające w swobodnych kędziorach, broda rudawa, ścieka wskos; wielkie, błękitne, niespokojne oczy w bladym nieco obliczu.

Brygita

Bóg z waszą miłością.

Henryk

Podnosi ku niej oczy, zdaje się, jakby ją dopiero teraz zauważył, mówi prędko i od niechcenia.

Bóg z wami, matko.

Brygita

Stół waszej miłości...

Małoć jest na nim – tyle, co dać może

nasz kąt zapadły.

Henryk

Zda się, wczoraj wieczór

słyszałem dzwonki mułów na folwarku.

Brygita

Nie, wasza miłość...

Henryk

Nie? Tak o północy?

Brygita

Potrząsając głową.

Henryk

Szkoda, otukno mi do moich książek.

Brygita

Czy wasza miłość ma jakie życzenie?

Henryk

O tak... niejedno!

Brygita

Takie, które zdołam

spełnić?

Henryk

Brygito, które spełnić zdołasz?

Nie!... Może później – zobaczym – tak! – Może...

dobrze... dziękuję...

Brygita

Obyć smakowało!...