Ewa. Człowiek złudzeń - Jakob Wassermann - E-Book

Ewa. Człowiek złudzeń E-Book

Jakob Wassermann

0,0
1,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Ewa. Człowiek złudzeń” to powieść psychologiczna z elementami romansu autorstwa Jakoba Wassermanna napisana w 1920 roku. Książka opowiada o losach tytułowej Ewy. Czytając ją przeniesiemy się do świata z wątkami intryg, romansów oraz rozmaitych przygód jakie doświadczyła Ewa. „ Panna von Einsiedel traktowała całkiem serjo miłosne gruchanie z Crammonem. Gdy to spostrzegł, ochłódł zaraz, bacząc by uniknąć zagrażającej, niemiłej sytuacji. Posyłała mu przez pokojówkę natarczywe liściki, na które nie odpowiadał wcale. Poprosiła o schadzkę…” 

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Jakob Wassermann
Ewa.
Człowiek złudzeń.

Jakob Wassermann „Ewa. Człowiek złudzeń”

Copyright © by Jakob Wessermann, 1920

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania

lub edytowania tego dokumentu, pliku

lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.

 Tekst jest własnością publiczną (public domain)

Tekst oryginalny tłumaczenia: anonimowy.

ZACHOWANO PISOWNIĘ

I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.

Skład: Łukasz Chmielewski

Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

Druk: Drukarnia Ludowa w Krakowie

Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy „Renaissance“

Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów, 1920

ISBN: 978-83-8119-083-1   

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Zanim pęknie srebrna nić.

1.

 Panna von Einsiedel traktowała całkiem serjo miłosne gruchanie zCrammonem. Gdy to spostrzegł, ochłódł zaraz, bacząc by uniknąć zagrażającej, niemiłej sytuacji.

 Posyłała mu przez pokojówkę natarczywe liściki, na które nie odpowiadał wcale. Poprosiła oschadzkę. Przyrzekł inie zjawił się. Gdy czyniła wyrzuty, pytając opowód, spuścił oczy iodparł smętnie:

 — Omyliłem się co do godziny, droga pani. Wczasach ostatnich czuję jakieś jakby zaćmienie ducha. Budząc się rano, często mam wrażenie, że jest to wieczór. Siadam do stołu izapominam ojedzeniu. Muszę się poddać kuracji izasięgnąć porady lekarza. Bądź pani dla mnie pobłażliwą, Elizo.

 Ale Eliza nie chciała tego zrozumieć. Crammon zaliczał ją zżalem iprzyganą do kobiet, które zjednego pocałunku ijednej nocy, wysnuwają konsekwencje niejednokrotnie bardzo uciążliwe dla mężczyzny.

 Crammon mówił sobie:

 — Bądź twardy Bernardzie, Gerwazy. Nie daj się opanować przyrodzonej swej delikatności izostać niedołęgą. Zastawiono na ciebie łapkę, słoninę czuć omilę. Taka ładna dziewczyna, ataka zaślepiona! Żaliż nie lepsza krótka przyjemność nad długą niedolę.

 I na wszelki wypadek spakował kufry.

2.

 Crammon dowiedział się gdzie był Krystjan wczasie dziewiczego wieczoru Judyty, oraz kto mu towarzyszył. Szofer wygadał się, apowodowany braterską troskliwością, Crammon zarządził dochodzenie, które potwierdziło niepewne pogłoski dochodzące do Wahnschaffeburga.

 Pewnego dnia gdy byli razem wChristiansruh wszedł Crammon do gabinetu Krystjana irzekł:

 — Nie mogę milczeć dłużej. Dręczy mnie troska. Wstydź się Krystjanie swej skrytości. Bratasz się ze zbiegami, buntownikami, bombiarzami iprzewracasz wgłowach biednemu, niewinnemu ludowi szaleńczą hojnością swoją.

 Krystjan uśmiechnął się wmilczeniu.

 — Jakże możesz siebie tak narażać! — wykrzyknął Crammon — rodzinę swą iprzyjaciół! Słówko wzaufaniu, drogi mój. Mylisz się grubo sądząc, że wyzwoliłeś zniedoli tę kobietę, do której cię zawlókł rosyjski desperado. To złudzenie mogę, na szczęście rozwiać.

 — Czy wiesz co oniej? — spytał Krystjan przedziwnie obojętnym tonem iz niewzruszonym wyrazem twarzy.

 Crammon nadął się ijął opowiadać soczyście iszczegółowo:

 — Tak jest. Wdałem się nawet wpertraktacje zświetną policją, szczędząc ci nieprzyjemności. Chciano tę kobietę aresztować ipieniądze wziąć wdepozyt. Temu zdołałem na szczęście zapobiec. Chociaż bowiem mam przekonanie, że wpaństwie winien panować ład iporządek, to nie uważam za pożądane, by władze wtykały nos wnasze sprawy prywatne.

Ma obowiązek czuwać nad naszą pomyślnością ziemską, więcej niczego nie żądamy. Dość tego jednak. Nic wesołego nie mogę ci donieść otwej protegowanej. Hołota oszalała wobec tego deszczu złota. Otoczono ją, żebrano, ten iów skradł coś, powstała bójka, jeden wbił drugiemu nóż wbrzuch, arozwścieklona baba broniła się kociubą od pieca. Wkońcu wkroczyła policja. Potem kobieta owa najęła mieszkanie winnej dzielnicy, nakupiwszy różnych gratów, mebli, pościeli, odzieży, naczyń kuchennych, anawet zegar zkukułką. Taki zegar, musisz wiedzieć, to coś okropnego. Co chwila wychodzi zeń kukułka idrze się. Bawiłem raz wgościnie uznajomych, którzy mieli trzy takie zegary. Ile razy zamknąłem oczy, potwór zaczynał wrzeszczeć. Można było oszaleć, chociaż pozatem ludzie ci byli nader mili. Ta baba Krolla zatraciła od czasu twego podarku ostatnie resztki rozsądku. Pieniądze nosi przy sobie wszkatułce, dniem inocą nie spuszcza znich oka. Gra na loterji ikupuje dziesięciofenigowe romansidła. Dzieci marnieją całkiem tak jak przedtem, gospodarstwo schodzi coraz bardziej na psy, atylko szkaradna kukułka skrzeczy do wtóru. Czegóż tedy dokonałeś? Gdzież twe dobrodziejstwo? Lud nie znosi nagłego szczęścia. Nie znasz ludu, nic onim nie wiesz, przeto zostawże go wspokoju.

 Krystjan patrzył przez okno na chmurne niebo. Potem zwrócił oczy na Crammona. Po raz pierwszy jakby dopiero wtej chwili spostrzegł, że przyjaciel ma dość pulchne policzki ipodbródek zdołeczkiem, spoczywający na miękkiej warstwie tłuszczu. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, uśmiechnął się tylko iskrzyżował nogi.

 — Cóż za nogi! — pomyślał Crammon zwestchnieniem. — Cóż za wspaniałe nogi.

3.

 Kilka dni później zjawił się Crammon znowu, wcelu wysondowania Krysljana.

 — Nie podobasz mi się, mój drogi, — zaczął — skłamałbym, mówiąc, że mi się podobasz. Dziś mija tydzień od czasu, kiedy zażywamy tej wilegjatury. Przyznaję, jest to przepiękne miejsce wywczasów wiejskich, na wiosnę, czy wlecie, wwesołem towarzystwie, kiedy można urządzać festyny wparku, amiasta kipią nudą. Ale teraz, wśród zimy, bez orgji, szaleństw idam, jakiż lo ma cel? Czemuż się zakopujesz? Czemu zwieszasz głowę? Na co czekasz ijakie masz zamiary?

 — Pylasz otyle rzeczy, Bernardzie — odparł Krystjan — anie powinienbyś tyle naraz zadawać pytań. Tu jest równie dobrze, jak gdzieindziej. Powiedz, gdzie może być lepiej.

 Crammon odczuł nadzieję iwyraz jego twarzy rozjaśniło przeczucie wspólnych uciech.