Diabeł z Burgas - Zbigniew Wojnarowski - E-Book

Diabeł z Burgas E-Book

Zbigniew Wojnarowski

0,0

Beschreibung

W mieście Burgas roku pańskiego 1469 mają miejsce niezwykłe wydarzenia, które przez kolejne wieki będą przedmiotem badań historyków i grafologów. Bogobojna społeczność puściła z dymem trzydzieści siedem czarownic i - jak sądzą niektórzy - właśnie na skutek ich klątw miasto spłonęło doszczętnie. W zgliszczach biblioteki znalazło się wydanie "Poetyki" Arystotelesa oraz jedyny na świecie rękopis Sofoklesa - który nie wiadomo jak się tam znalazł! Jakby tego było mało, miejscowy kat Marcin Trzaska spotyka diabła we własnej osobie. Dla miłośników fantastyki opartej na legendach i ludowych podaniach, w stylu Andrzeja Sapkowskiego. -

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Seitenzahl: 39

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Zbigniew Wojnarowski

Diabeł z Burgas

 

Saga

Diabeł z Burgas

 

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

 

Copyright © 2004, 2022 Zbigniew Wojnarowski i SAGA Egmont

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788728418895 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Burgas poszło z dymem 18 sierpnia roku pańskiego 1469. Pożar okazał się największym kataklizmem w dziejach miasta, po którym już nie dźwignęło się do poprzedniej pozycji targowego ośrodka na linii rzeki Zubrycz. Powiadano, że była to zemsta czarownic. W ostatnim roku spalono ich na rynku trzydzieści siedem, a niektóre klęły w żywy kamień tutejszych sędziów i ojców inkwizytorów, zanim płomienie odebrały im głos. Oczywiście czary to plotka z epoki. W najnowszych źródłach za prawdopodobną przyczynę pożaru uznaje się uderzenie pioruna w nocy z 17 na 18. Suche, bezdeszczowe burze szalały nad Burgas przez trzy tygodnie. Właśnie kapryśność aury niektórzy brali za sprawkę czarownic, bez potrzeby palonych żywcem, podczas gdy wiadomo, że jedynie martwa czarownica nie rzuca klątw na bogobojne miasta.

W ciągu jednego dnia obrócił się wniwecz dorobek wielu pokoleń. W popiół rozwiały się zamożne mieszczańskie domostwa wzdłuż zachodniej pierzei rynku, spłonął do fundamentów młyn wdowy Karmuchel na przedmieściach, gdzie sto lat wcześniej żarna męłły mąkę dla króla, nic nie zostało po drewnianym wyposażeniu solidnego kamiennego kościoła pod wezwaniem Św. Ryksy. W kruchy węgielek obróciła się kość wieloryba, który połknął Jonasza, przechowywana w srebrnym relikwiarzu od wyprawy krzyżowej (ale w jej autentyczność powątpiewa się). Spaliły się pocztowe konie w stajniach senatora Erhazego (te na pewno były autentyczne – świadkowie twierdzili, że krzyczały wielkim głosem, gdy płonęły im grzywy i ogony). W szulerni Giemzy trzech rajców upiekło się żywcem nad kupą wrzących ćwierćtalarówek z czerwonego złota, ponieważ żaden nie chciał zawołać: „Sprawdzam!” Przez górne okno kordegardy wiatr wywiał płonące portki naczelnika straży miejskiej, które uniosły się nad szalejącym morzem płomieni niby anioł zagłady na gorejących skrzydłach. Wielu to widziało i modliło się o ocalenie od niezawinionej śmierci. Sam naczelnik dogorywał wtedy, przygnieciony martwym ciałem Hildegardy Kopf, prostytutki, która siedziała na nim, gdy oberwały się belki sufitu. Zdaje się, że lokalne władze do samego końca nie doceniały powagi sytuacji, ufne w boską opiekę nad miastem, które tylko w ostatnim roku ocaliło od grzechu zatwardziałości trzydzieści siedem czarownic.

W przyklasztornych zabudowaniach spłonęła biblioteka. Prawdę mówiąc, nie ratowano jej. Polewano wodą refektarz, święte obrazy, korytarze prowadzące do cel ojców inkwizytorów, wszystko, czego ocalenie niosło realną korzyść. Nikt nie zamierzał trudzić się wynoszeniem siedmiu tomów kroniki miasta, które za chwilę mogło okazać się nieistniejącym miastem. „Tam są ino papierzyska!”, krzyknął klasztorny posługacz, gdy jeden z wezwanych przez dzwony ratowników zapuścił się w niewłaściwy korytarz.

Tymczasem oprócz kroniki, spisywanej latami przez ojca Ajzechela, który udusił się dymem we własnym łóżku zaraz o świcie, biblioteka zgromadziła wiele innych cennych pozycji.

Była rzecz jasna słynna „Poetyka” Arystotelesa w wydaniu Micena, było świeżo wyszłe spod prasy dzieło Jacquiera „Flagellum Haereticorum Fascinariorum”, o którym niesłusznie twierdzono, że pozostawało przez lata w rękopisie, był „Żywot świętego Hilarego”, gdzie skrupulatnie zanotowano sposoby identyfikowania diabłów według odoru, jaki wydzielają, był anonimowy dialog „Maleficia”, skromniejszy wprawdzie od swojego sławnego następcy „Młota na czarownice”, ale znacznie poręczniejszy, gdyż zaopatrzony w alfabetyczny indeks tortur. Były wiersze Herodota w tłumaczeniu trubadura Hio, wykastrowanego swego czasu za romans z księżniczką Algirą Nawalijską, był opis Karpat widzianych z Siedmiogrodu, była mapka wrażliwych stref cielesnych przeciętnej czarownicy, był jedyny znany tekst autorstwa Sokratesa, odręczny. Zgromadzonych dzieł nigdy nie skatalogowano i zapewne temu należy zawdzięczać, że obok ksiąg pobożnych i użytecznych stały dzieła absolutnie pogańskie, o wymowie wstecznej, demoralizujące. Z drugiej strony ignorancja kolejnych ojców bibliotekarzy sprawiła, że w tunelach dębowych regałów bezpiecznie przetrwało wiele nieprawomyślnych zabytków. Przynajmniej do 18 sierpnia 1469 roku.

Najbielszym krukiem pozostaje bez wątpienia autograf Sokratesa, skoro w żadnej bibliotece świata nie figurują teksty Sokratesa. Ten był krótki. Filozof zwracał się w nim do Asklepiosa o przysłanie trzech amfor wina na kredyt, albowiem nie stać go na nie. Zalążki idei (prekursorskich wobec dorobku późniejszych filozofów) dało się odnaleźć wyłącznie w uzasadnieniu prośby. „Kiedy sobie podchmielę – pisał filozof, - nie wiem, co wiem, a to fenomenalny stan na tym najlepszym ze światów.” Jest oczywiste, że Sokrates nie adresował swojej prośby do Asklepiosa boga medycyny, ale nie jest oczywiste, czy adresował ją do Asklepiosa handlarza skór, tego, któremu był winien koguta, jak przypomniał sobie przed śmiercią. Mimo licznych niewiadomych należało uznać zapisek za bezcenny.

Nie wiadomo, jak dostał się do biblioteki przyklasztornej w Burgas? Wiele wskazuje, że przechowywano go tam co najmniej od jesieni roku 1244. Można domniemywać, że ma to związek z podróżą perskiego kupca Hosany ibn Hassana po jantar. Acz pewności brak.

Mówiąc otwarcie - dziś, w pierwszych latach XXI wieku, nikt nie ma pojęcia, że w mieście Burgas istniała około roku 1469 odręczna notatka Sokratesa (notabene nie wiadomo, na czym i czym sporządzona?). Na jej trop wpadnie dopiero w roku 2038 profesor Richmond z Uniwersytetu Iowa. Dokona tego przypadkiem, niejako na marginesie prowadzonych przez siebie modnych podówczas badań genetycznych opartych o grafologię. Nawet Richmond nie będzie jednak wiedział, że zabytek przepadł bezpowrotnie w ogromnym pożarze miasta z 18 sierpnia. Ten fakt ustalą jego uczniowie dobre dwie dekady później. Oni z kolei nie będą nic wiedzieli o usytuowaniu biblioteki, o młynie wdowy Karmuchel, o haniebnej śmierci naczelnika straży miejskiej, a zwłaszcza o Marcinie zwanym Trzaską, który w gorących dniach tamtego sierpnia spotkał diabła we własnej osobie.

***