Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
"Och, mieć tego faceta zdanego na jego łaskę. Ta władza była dla Tony'ego jak powietrze w płucach. Uśmiechnął się i postanowił zlitować się nad kochankiem. Pochylił się, jego twarz znalazła się tuż nad kroczem Jacka, i wysunął język. W chwili, gdy dotknął nim wrażliwej skóry, poczuł dreszcz przebiegający po plecach. Powoli przesunął językiem wzdłuż członka w imponującej erekcji. Kilka razy okrążył czubek, pieścił go językiem i czuł słonawy smak kropelek, które już zaczęły się z niego sączyć. Gdy tylko wziął go do ust, poczuł, jak Jack naciska na jego głowę i wpycha go coraz głębiej, aż po nasadę. A potem pozwolił Jackowi zerżnąć się w usta. Pchnięcie po pchnięciu, aż słonawy posmak podpowiedział mu, że Jack jest już blisko. Wtedy przestał. Tony usiadł, spojrzał na wilgotnego, pulsującego, gorącego fiuta przyjaciela i zdecydowanym ruchem sięgnął po tubkę żelu leżącą na szafce przy łóżku. – Odwróć się – zażądał. – Odwróć się, pokażę ci, jaki ze mnie świntuch". Bohaterowie opowiadania "Friends with benefits: oczami Tony'ego" uwielbiają mocne doznania i nie boją się podejmować ryzykownych eksperymentów. Podobnie jak inni bohaterowie i bohaterki zbioru "H jak hardcore", ich przygoda pokazuje że przy obustronnej zgodzie ostry seks może stać się przepustką do całkiem nowego świata doznań. Przekrocz granice i odkryj możliwości, jakie daje całkowita utrata kontroli. Friends with benefits: oczami Tony'ego Przebudzenie Alicji Delirium Pamięć o nim Ruiny Majów Zakazane miejsca: Warsztat Nauczycielka pianina Spray: część 1 Spray: część 2 Wejdź Daddy's Girl
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 200
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Sarah Skov, Vanessa Salt, Sandra Norrbin, Julie Jones, Alexandra Södergran, Nicolas Lemarin
Lust
Erotyczny alfabet: H jak Hardcore - zbiór opowiadań
Tłumaczenie LUST
Tytuł oryginału Erotyczny alfabet: H jak Hardcore - zbiór opowiadań
Język oryginału szwedzki
Cover image: Shutterstock
Copyright © 2023 Sarah Skov, Vanessa Salt, Sandra Norrbin, Julie Jones, Alexandra Södergran, Nicolas Lemarin i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727114378
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Tony wyczuwał, że Jacka coś dręczy. Znał go od dwudziestu pięciu lat i było naprawdę niewiele rzeczy, których nie potrafiłby wyczytać z twarzy przyjaciela. Na pamięć znał mowę jego ciała, w końcu przez całe dorosłe życie raz na jakiś czas dzielił z nim nie tylko scenę, ale i łóżko. Zamiast gładkiej, zrelaksowanej twarzy, którą Jack miał zawsze miał po dobrym waleniu konia – a dzisiejsze było naprawdę fantastyczne – lekko marszczył czoło i ciągle robił to coś językiem. To, co robił zawsze, gdy coś nie dawało mu spokoju.
Z głębokim westchnieniem idealnie udającym rozkosz po stosunku, Tony wygodnie ułożył głowę na muskularnej piersi Jacka. Wiedział, że Jack miał wyśmienite wyniki z ostatnich badań kontrolnych i przyłapał się na tym, jak podziwiał go podczas występów. Ale teraz po raz pierwszy od bardzo dawna wolno mu było go dotknąć. Jack przez poprzednie miesiące latał odrzutowcem między Europą i Ameryką, i wszyscy byli cholernie zajęci promocją i występami. Tony za tym tęsknił. Wiedział, że jest prawdziwym szczęściarzem. Miał wszystko. Talent (choć oczywiście to było nic w porównaniu z nagim mężczyzną, który leżał obok niego), dobry wygląd (wiedział, że do brzydkich nie należy), pieniądze, imponującą karierę, miłość, podziw, wszystko. I od czasu do czasu mógł zerżnąć Jacka do nieprzytomności.
Ta bolesna potrzeba jeszcze nigdy nie była tak silna jak teraz, gdy kilka godzin wcześniej kazano mu znikać ze sceny, a on postanowił nie czekać, aż Jack pojawi się na progu. A więc choć raz, dla odmiany, to on przeszedł się tutaj – ubrany tylko w przepocony i podniszczony stary szlafrok – i coś z tym zrobił.
– Tony? – zagadnął cicho Jack.
– Co? – mruknął Tony, starając się, by w jego głosie słychać było zmęczenie, bo nie chciał, by Jack się zorientował, że coś zauważył.
– Wiesz, tak sobie myślałem…
No i proszę, pomyślał Tony. Nie sądził, żeby Jacka dręczyło coś poważnego, ale i tak nie miał ochoty o tym rozmawiać. Był zmęczony, wykończony, szczęśliwy. Chciał, żeby ta słodka błogość potrwała jeszcze chwilę. Naprawdę nie palił się do tego, by zajmować się obsesjami Jacka. Ale zależało mu na tym facecie. Naprawdę go kochał i jeśli oznaczało to zmarnowanie kilku idealnych chwil po seksie, to niech tak będzie.
– Już samo to, jak to brzmi, bardzo mi się nie podoba – stwierdził przekonany, że żartobliwy ton jego głosu jest oczywisty.
– Co?! – zareagował ostro Jack.
– Żartowałem – zapewnił pośpiesznie Tony, uniósł głowę i utkwił w nim spojrzenie niebieskich oczu.
– To… To, co razem mamy… To, co robimy…
A więc o to chodziło. Jack zastanawiał się, jak zaszufladkować ich związek. Tony wiedział, że o tym rozmyśla, i to od dawna. Tylko dlatego, że jako ktoś, kto ciągle się martwi, po prostu nie potrafił sobie odpuścić. Jeśli chodzi o Tony’ego, to zupełnie nie zawracał sobie tym głowy. Przeszedł ostrą szkołę i odebrał naukę, żeby po prostu płynąć z prądem.
– No i co z tym?
– Co to takiego?
– Nie wiem.
Tony oparł głowę na ramieniu Jacka i przysunął się jeszcze bliżej, mając nadzieję, że ta bliskość da Jackowi poczucie bezpieczeństwa, pewność, że nic mu nie grozi.
– I nie przeszkadza ci to? To, że nie wiesz? – spytał Jack. Wydawał się tym dość zestresowany.
– Nie – odparł Tony.
– Naprawdę? – Jack wydawał się zaskoczony.
– Naprawdę. A tobie to przeszkadza?
Jack pozostawił to pytanie bez odpowiedzi. A więc mu to przeszkadzało. Tony nie mógł tego po prostu tak zostawić. Musiał go uspokoić.
– Nie uważasz, że gdyby to miało znaczenie, już byśmy do tego doszli? – spytał.
– Chcesz powiedzieć, że dla ciebie to nie ma znaczenia? – warknął Jack.
Jezu, ale był dzisiaj drażliwy. Oczywiście, że to miało dla Tony’ego znaczenie.
– Nie bądź okropny. Chcę przez to powiedzieć, że gdybyśmy czuli potrzebę, żeby to jakoś nazwać, to zrobilibyśmy to dawno temu. Gdyby któryś z nas chciał, żeby to było czymś więcej albo mniej, to coś byśmy z tym zrobili. Poszlibyśmy o krok dalej i obwieścilibyśmy to całemu światu. Albo byśmy się wycofali i to zakończyli. – No i proszę. Powiedział to. Cichy śmiech Jacka potwierdził, że powiedział dokładnie to co trzeba.
– Obwieścilibyśmy światu? To by było coś, nie uważasz?
– Mówię poważnie – odparł Tony. I rzeczywiście tak było. Nie zamartwiał się tym jak Jack, ale chciał wszystko wyprostować. Bo pragnął, żeby te chwile, które mieli tylko dla siebie, nadal trwały w jego życiu. I jeśli to oznaczało, że trzeba to przegadać, to będą rozmawiać przez całą noc, dopóki wszystko raz na zawsze nie zostanie ustalone.
– Ja też, Tony, ja też. To znaczy trwa od tak dawna, ale przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło. Jak to możliwe? I dlaczego nie przestaliśmy tego robić?
– Bo żaden z nas nie miał wystarczająco dobrego powodu, żeby przestać. Ale jeśli znajdziesz taki powód, wtedy będziesz wiedział. I to będzie koniec – powiedział szczerze Tony.
– Już samo to, jak to brzmi, bardzo mi się nie podoba – odparł z urażoną miną Jack.
Och, na litość boską! Jeśli gadanie nie pomaga, to będzie musiał tak zerżnąć Jacka, żeby zapomniał o tych wszystkich zmartwieniach. Tony dokładnie wiedział, jak to rozegrać. Uniósł się na łokciu, posłał Jackowi jeden z tych swoich uśmiechów i przejął kontrolę nad sytuacją.
– W takim razie przestań o tym gadać. Zamknij się i mnie pocałuj – powiedział. I Jack tak zrobił.
O rany, Jack go pocałował?
Jack wiedział, jak to robić. I jak się kochać. Jeszcze nikomu nie udało się tak nakręcić Tony’ego jak Jackowi. Co było dość dziwne, bo Tony nie był gejem. Nigdy nie zadawał się z facetami, ale ten mężczyzna w jakiś sposób sprawił, że oszalał na jego punkcie. Tony przypuszczał, że dzieje się tak dlatego, bo był jedynym, który naprawdę rozumiał, jak to wszystko się kręci. Jak działa ten szalony cyrk zwany rzeczywistością. Pewnie pozostali chłopacy z zespołu też to rozumieli – i to nawet lepiej niż Jack – ale na samą myśl, że miałby z którymś z nich pójść do łóżka, Tony’emu przewracało się w żołądku. Wydawało mu się to czymś w rodzaju kazirodztwa. Co za porąbany pomysł. Całował mocniej, intensywniej, żeby otrząsnąć się z tego wrażenia, ale nie uzyskał reakcji, na jaką liczył. A więc Jack wciąż się przejmował tymi bzdurami. Tony przerwał.
– Jack! Przestań. Przestań się ciągle zamartwiać. Powiedziałem ci, żebyś mnie pocałował. Zrób to porządnie.
Błysk w oczach Jacka powiedział Tony’emu, że robił dokładnie to, czego Jack chciał. We wszystkich opowiadaniach fan fiction, które razem czytali – często zaśmiewając się z tego, że według fanów jedyne co robią w studio, to się rżną – zawsze to Jack dominował. Tony’ego naprawdę kręciła świadomość, że wszyscy ci ludzie tak bardzo się mylą. Że po prostu zakładają z góry, że opiera się o pierwszy lepszy mebel i pozwala, by Jack go wziął. Ha! Gdyby tylko wiedzieli…
Poczuł, jak ręce Jacka przesuwają się po jego ciele i przyciągają go bliżej. Ich usta znów się spotkały. To właśnie Tony najbardziej lubił w tych intymnych chwilach z Jackiem. Że nie chodziło o miłość. Nie było czułych gestów, słodkich słówek czy romantycznych chwil. Po prostu seks. Może nie za każdym razem było ostro, choć z reguły bywało dość gorączkowo, ale rzadko chodziło o romantyczne uniesienia. To dostawał gdzie indziej. Gdyby chodziło o miłość, pocieraliby się nosami, głaskali po policzkach albo całowali powieki. A on po prostu wepchnął język do ust Jacka, possał jego dolną wargę i zaczął zsuwać się po szyi. Lizanie i pocałunki sprawiły, że Jack jęknął, a Tony szeroko się uśmiechnął.
– Lubisz to, co? – spytał.
Jack nie odpowiedział. Odrzucił tylko do tyłu głowę, odsłaniając przed Tonym szyję, co ten natychmiast wykorzystał. Zaczął pieścić językiem to miejsce, w którym można było wyczuć puls, doskonale wiedząc, że Jack roztopi się w jego rękach jak wosk. Wrażenie ciepła i wilgoci, a potem nagły szok, gdy jego oddech w jednej chwili chłodził te wilgotne miejsca na skórze, za każdym razem doprowadzały Jacka do szaleństwa. Pewnie mógłby przerobić z nim wszystkie pięćdziesiąt twarzy Greya, powtarzając to raz za razem, a Jack spuszczałby się, choć Tony nie robiłby nic więcej. Ale dziś w nocy nie to było jego celem. Lekko odwrócił głowę i zaczął bawić się uchem Jacka.
Wielka dłoń Jacka zaczęła wędrować w dół po jego plecach. To było bardzo przyjemne uczucie. Miękkie opuszki jego palców sprawiły, że Tony’ego przeszył dreszcz. A potem nagle dłoń Jacka mocno klepnęła go w tyłek. Aż się skrzywił. Jego skóra płonęła. Och, jakie to było wspaniałe. Przy kolejnym mocnym klapsie nie był w stanie powstrzymać jęku. Kurwa, ale to było przyjemne.
– Lubisz to, co? – jęknął Jack.
Tony wiedział, że Jack się z nim droczy, powtarzając to samo pytanie, które on sam zadał chwilę wcześniej. Niech i tak będzie. Tony nie miał czasu na słowa. Po prostu dalej przesuwał język w dół po torsie Jacka, licząc na trzeciego klapsa. Kilka sekund później Jack mocno go klepnął, a potem złapał za tyłek. Jack uwielbiał to robić, a Tony nie miał nic przeciw temu. Od tak dawna podszczypywali się po pośladkach na scenie, że mogli to robić, kiedy tylko chcieli, i uchodziło im to na sucho. Fani wręcz tego oczekiwali.
Tony przysunął się do Jacka, niemal położył się na nim. Czuł, jak jego coraz twardszy penis napiera na jego udo. I wciąż sztywnieje.
– Widzę, że niedługo dojdziemy, co? – szepnął Jack.
– Och, na pewno zamierzam dojść… – odparł Tony.
– Świntuch z ciebie.
Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo, pomyślał Tony, przestając się bawić jego lewym sutkiem. Pora na prawdziwe świntuszenie. Usiadł i powoli zsunął się między rozsunięte nogi Jacka. Klęcząc przed nim i podziwiając to, co widział, chwycił swojego kutasa i zaczął powoli go głaskać, ani na chwilę nie przestając patrzeć Jackowi w oczy. Wiedział, że to go kręci. A Jack wiedział, że on wie. To wszystko było częścią tej gry i niesamowicie ich podniecało.
Tony był trochę ekshibicjonistą i nie mógł temu zaprzeczyć nawet przed samym sobą. Pewnie to się wiązało z tym, co robił, ale zdawał sobie sprawę, że jest gorszy od przeciętnego celebryty. Jezu, był nawet gorszy niż reszta zespołu razem wzięta. Już po raz drugi w ciągu zaledwie kilku minut jego myśli powędrowały do Micka i Bena. Dlaczego?
Miękka opuszka Jacka zsuwająca się po jego klatce piersiowej natychmiast przerwała te rozważania. Pieprzyć to. Facet, o którym marzy połowa kobiet na tej zapomnianej przez Boga planecie, właśnie szczypał jego lewy sutek. Cała reszta jakoś się rozmyła, a on poddał się temu doznaniu, głośno pojękując. Chwilowy ból jeszcze bardziej go podniecił. Nie należał do tych, którzy tchórzą, jeśli chodzi o ból przechodzący w przyjemność. Wielka dłoń Jacka przesuwała się coraz niżej po jego mięśniach brzucha, a on już wiedział, dokąd zmierzała. Do tatuażu na jego prawym biodrze.
To była pięta achillesowa Jacka i Tony wiedział, że dotknięcie tatuażu nakręci go tak bardzo, że drugą ręką sam zacznie robić sobie dobrze. To musiało się stać, a gdy już się stało, Tony odtrącił jego rękę. Przykrył dłonią penis Jacka, a drugą zaczął coraz szybciej przesuwać po własnym. Jack starał się kołysać biodrami i ocierać o dłoń Tony’ego, cokolwiek, byle tylko zwiększyć tarcie i czuć jego dotyk. Tony natychmiast zabrał rękę i Jack rozpaczliwie zaskomlał.
Och, mieć tego faceta zdanego na jego łaskę. Ta władza była dla Tony’ego jak powietrze w płucach. Uśmiechnął się i postanowił zlitować się nad kochankiem. Pochylił się, jego twarz znalazła się tuż nad kroczem Jacka, i wysunął język. W chwili, gdy dotknął nim wrażliwej skóry, poczuł dreszcz przebiegający po plecach. Powoli przesunął językiem wzdłuż członka w imponującej erekcji. Kilka razy okrążył czubek, pieścił go językiem i czuł słonawy smak kropelek, które już zaczęły się z niego sączyć. Gdy tylko wziął go do ust, poczuł, jak Jack naciska na jego głowę i wpycha go coraz głębiej, aż po nasadę. A potem pozwolił Jackowi zerżnąć się w usta. Pchnięcie po pchnięciu, aż słonawy posmak podpowiedział mu, że Jack jest już blisko. Wtedy przestał. Tony usiadł, spojrzał na wilgotnego, pulsującego, gorącego fiuta przyjaciela i zdecydowanym ruchem sięgnął po tubkę żelu leżącą na szafce przy łóżku.
– Odwróć się – zażądał. – Odwróć się, pokażę ci, jaki ze mnie świntuch.
Jack zrobił to, co mu kazał. Jak zawsze. Przewrócił się na brzuch i uniósł na czworakach, ofiarowując mu wspaniały widok tyłka. Nigdy nie musiał dwa razy prosić Jacka, żeby wypiął pośladki, i był mu za to wdzięczny, bo nie należał do tych, którzy lubią błagać. Niechętnie cofając rękę od jego członka, otworzył pełną do połowy tubkę – naprawdę zużyli wcześniej aż połowę na samo walenie konia? – i wycisnął trochę na lewy palec wskazujący. Sięgnął do tego, co nazywał swoją prywatną słodką dziurką, i zaczął smarować ją chłodnym żelem. Gdyby to zależało tylko od niego, nie zawracałby sobie tym głowy, tylko od razu wbiłby się w Jacka. Ale jutro mieli koncert i Jack będzie musiał godzinami siedzieć przy perkusji, więc nie mógł tego zrobić na sucho. Jack zachęcająco zakręcił tyłkiem. Musiał myśleć o tym samym.
– Jaki napalony – mruknął Tony i wsunął mu palec na całą długość.
– Kurwa! – syknął Jack.
Zadowolony, że wywołał taką reakcję, Tony ugiął palec w taki sposób, by prawie dotknąć najwrażliwszego miejsca kochanka. Prawie. Wiedział z doświadczenia, że gdyby zbyt szybko trafił we właściwy punkt, to w mig zakończyłoby to całą zabawę, więc tego unikał. Zamiast dać Jackowi rozkosz, której tak bardzo pragnął, wysunął palec i zaczął powoli, rytmicznie nim poruszać. Wsuwał i wysuwał. Wsuwał i wysuwał.
Jack wił się pod jego dotykiem. Biedactwo, pomyślał Tony, wsuwając dwa palce. Wiedział, że Jack docenia porządne rżnięcie. Ktoś mniej szczodrze obdarzony przez naturę niż Tony pewnie nigdy nie byłby w stanie zaspokoić Jacka. Nie powiedziałby, że jest dumny z tego, że został tak hojnie wyposażony, ale też się tego nie wstydził. Trochę przyśpieszył i Jack jęknął. Tony jednak wciąż unikał tego sekretnego miejsca. Chciał znaleźć się w Jacku, kiedy będzie dochodził, kiedy obaj dojdą.
Zauważył, że Jack wyciąga rękę, żeby zrobić sobie dobrze, i uśmiechnął się szerzej. Zabawa rozkręcała się w najlepsze.
– Dość tego droczenia, Tony. Zerżnij mnie. Po prostu mnie, kurwa, zerżnij.
Jack był przed nim na czworakach i błagał, żeby go zerżnąć. Co innego mógł zrobić? Wysunął palce, znów sięgnął po żel i przygotował się, by w niego wejść. Smarując penis żelem, szybko go pocierał, aż stał się twardy jak skała. Boże, jakie to było przyjemne. Zastanawiał się, czy może lepiej po prostu zwalić konia i spuścić się na cudowny tyłek Jacka, ale wtedy coś by go ominęło, a tego nie lubił. Ułożył penis między gładkimi, okrągłymi pośladkami, i powoli w niego wszedł. Wepchnął go na dwa centymetry, dla komfortu Jacka odczekał chwilę, a potem zaczął wchodzić głębiej, centymetr po centymetrze.
– Kurwa, jaki jesteś cudownie ciasny – syknął cicho.
To była prawda. Rżnął Jacka wiele razy i wciąż czuł się tak, jakby to był ten pierwszy raz. Wciąż ciasno, wciąż jak za pierwszym razem, wciąż wspaniale. Swego czasu przerżnął wiele wspaniałych tyłków – gdy się jest gwiazdą rocka, ma się z tego określone profity, a on korzystał ze swego statusu przy zbyt wielu okazjach – ale żaden nie był tak wspaniały jak ten. Jęknął głośno i zaczął się ostrożnie poruszać. Jack natychmiast zareagował, odpowiadając na jego pchnięcia. Tony naprawdę starał się powstrzymywać, ale gdy Jack zaczął się desperacko o niego ocierać, było to niemal niemożliwe.
– Mocniej – syknął do niego Jack i wtedy Tony kompletnie stracił kontrolę.
Chwycił biodra Jacka i zaczął wbijać się coraz głębiej, mocniej i szybciej z każdym pchnięciem. Pieprzył go najmocniej, jak potrafił, wciąż i wciąż.
W którymś momencie Tony zauważył, że Jack szybciej porusza ręką, i poczuł, jak mięsień wokół jego członka zaciska się z każdym pchnięciem. Jack był blisko, bez dwóch zdań.
– Tony! Kurwa, Tony! – warknął Jack.
– Dawaj! – rozkazał Tony, doskonale wiedząc, że Jack posłucha. – Spuść się dla mnie.
– O ja pierdolę! – jęknął Jack, uwalniając na pościel kolejne strumienie nasienia.
Pewnie też na swoje ciało. Tony nie widział, gdzie trafiało, i szczerze mówiąc, zupełnie go to nie obchodziło. Dalej z całych sił pieprzył Jacka, aż wreszcie sam doszedł. Doznanie było tak intensywne, że nie był w stanie stłumić okrzyku „Kurwa!”, gdy wyrzucił z siebie wszystko, i przetoczył się na plecy.
– Kurwa, to było niezłe. – Uśmiechnął się szeroko.
Jack opadł na brzuch, odwrócił głowę i spojrzał mu prosto w oczy.
– O tak.
Leżeli przez chwilę, pozwalając, by rwany oddech wrócił do normy, a potem Jack pochylił się, pocałował Tony’ego i wstał z łóżka.
Tony wiedział, że przyjaciel musi się umyć. Dziś w nocy większość spermy znalazła się w nim albo na nim. Pewnie cały był nią umazany. Na myśl o Jacku całym w spermie Tony zaśmiał się cicho. A niech go.
Natomiast jeśli chodzi o Tony’ego, to nie dbał o to, czy się ubrudził. Nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo, a rano i tak weźmie prysznic. Mimo to, ze względu na Jacka, sięgnął po leżący na podłodze szlafrok i przykrył nim najbrudniejsze miejsce, żeby biedak znów się cały nie umazał, kiedy wykąpany wróci do łóżka.
Tony, nie myśląc o niczym więcej, ułożył się do snu. Wiedział, że Jack będzie chciał przytulić się do niego na łyżeczkę i po tym, jak fantastycznie zerżnął go w tyłek, należało mu się to.
Tony nie przepadał za takimi pieszczotami, choć z Jackiem od czasu do czasu pozwalał sobie na trochę czułości. Miło było czuć przy uchu ciepły oddech Jacka, jego kilkudniowy zarost na ramieniu, jego rękę obejmującą go w pasie. Może jednak to była miłość. Z ta myślą zamknął oczy i zasnął, zanim Jack wrócił do łóżka.
Pokój 503, tak jak za pierwszym razem. Przede mną te same drzwi. Wyciągam rękę, by zapukać, ale się waham, bo wiem, że po drugiej stronie jest on. Boję się go, a już w szczególności dzisiaj.
Dwa miesiące temu weszłabym tu bez strachu, spokojna i pewna siebie. Podczas pierwszego spotkania wiedział, co zrobić, żebym się rozluźniła. Uwiódł mnie dużymi, brązowymi oczami i spokojnym, aksamitnym głosem. Przejrzał mnie na wskroś, a ja bez cienia strachu – i bez zastanowienia – mu się oddałam. Sprawił, że zaczęłam wierzyć w siebie. Obserwował mnie, rozumiał wszystko, słuchał moich słów. Gdy mówiłam, patrzyłam na jego delikatne, lecz silne dłonie, i czułam, jak ogarnia mnie przenikliwym spojrzeniem.
Kiedy pod koniec naszego pierwszego wspólnie spędzonego wieczoru zapytał, czy chciałabym spotkać się z nim następnego dnia w hotelu, zgodziłam się bez wahania. Pamiętam ten wieczór, gdy spokojnym krokiem weszłam do hotelowego apartamentu i witając się z kochankiem, zwróciłam uwagę na jego elegancki styl wyróżniający się prostotą. Uwielbiam kombinację czarnych spodni z białą koszulą z podwiniętymi rękawami.
Ogarniam wzrokiem przytulny jasny pokój z szerokim łóżkiem, stolikiem i ogromnym bukietem różowych i liliowych kwiatów. Mój kochanek proponuje drinka. Chcę zadać mu tyle pytań. Czym się zajmuje, co lubi… ale milczę. Nie pytam nawet, czy jest w mieście przejazdem ani ile kobiet już zaprosił do tego hotelowego apartamentu. Po prostu rozkoszuję się jego towarzystwem, korzennymi perfumami, kuszącym spojrzeniem i spokojnym głosem wypełniającym ten pokój.
– Rozbierz się!
Wielu ludziom taki rozkaz wydałby się dziwny, w innych okolicznościach mnie też taki by się wydał, ale tutaj właśnie czegoś takiego podświadomie oczekiwałam. Ten mężczyzna tak na mnie działa, że bez szemrania spełniam jego polecenia, a o sprzeciwie nawet nie myślę, dlatego, choć niezbyt mi się to podoba, zaczynam się rozbierać. Wolałabym, żeby to on zdejmował ze mnie obcisłą czerwoną sukienkę z dekoltem, wybraną specjalnie na ten wieczór. Gdy sama to robię, nie czuję się szczególnie ponętna, ale jest już za późno, by zmienić decyzję. Moja sukienka zsuwa się po biustonoszu, brzuchu i figach, a on obserwuje mnie badawczym, zachęcającym wzrokiem.
I oto stoję przed nim prawie naga, a on milczy jak zaklęty. Nie wiem, jak długo to trwa, ale mój oddech staje się drżący i ciężki, a moje spojrzenie wiele obiecuje.
– Podejdź do mnie! – mocnym głosem przerywa ciszę.
Coś się we mnie porusza i jak marionetka kieruję się w jego stronę. Nie jestem z siebie dumna – ani trochę – a już szczególnie gdy zdaję sobie sprawę, że mężczyzna chce, bym położyła mu się na kolanach. Ale się kładę.
Daje mi klapsa, a ja nie mogę powtrzymać okrzyku. Chciałabym dalej wrzeszczeć i protestować, jednak za drugim i trzecim uderzeniem, które tak samo mocno pieką i szokują, z moich ust wydostają się już tylko jęki. Kiedy odgłos jego dłoni spadającej na moją skórę staje się coraz głośniejszy i odbija się w środku mnie bolesnym echem, czuję wstyd. Podnoszę na niego błagalny wzrok, a on bije mnie z jeszcze większą zaciekłością.
Wpatrzona w dywan próbuję odwrócić myśli od tej upokarzającej sytuacji, ale kochanek na zmianę bije mnie i głaszcze, działa brutalnie, lecz zarazem rozkosznie. Podniecona mocnymi klapsami czuję, jak przepływa przeze mnie fala gorąca, której całkowicie się poddaję. Co się ze mną dzieje? Wśród bombardujących mnie emocji czuję pulsowanie gorąca pomiędzy udami. Robię się wilgotna i odnoszę wrażenie, że każdy kolejny klaps coraz głębiej penetruje moje ciało, a ja coraz bardziej należę do tego mężczyzny.
Zaczyna brakować mi powietrza. Cała drżę, jeszcze bardziej wilgotnieję i pragnę wykrzyczeć: „Chcę tego! Chcę ciebie!”. Jego dłoń spoczywa na moim tyłku, a ja marzę o jego ognistej namiętności. Mam nadzieję, że też jest podniecony i równie mocno mnie pożąda. Modlę się, by zaraz mnie posiadł i w każdy możliwy sposób wykorzystał dla własnej przyjemności. Tak bardzo chcę poczuć go w sobie!
Ale moje jęczenie i rozedrgane, napędzane erotyką ruchy nie wywierają na nim najmniejszego wrażenia. Mój kochanek przerywa klapsy i zsuwając mnie z kolan, mówi oschle:
– Ubierz się, Alicjo. Mam dziś dużo pracy.
Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie upokorzył. Gdy wkładam ubranie, mój kochanek nawet nie raczy na mnie spojrzeć. Cała obolała czekam, żeby mi wytłumaczył, co się tu, do diabła, dzieje, ale usłyszałam tylko:
– Zadzwonię do ciebie. Miłego dnia.
Czując się jak kretynka, mocno obita i wściekła, wyszłam z hotelu.
– Świnia! – rzuciłam pod nosem. – Ale to twoja wina, idiotko!
Tak, moja, bo gdy tego samego wieczoru zadzwonił do mnie, nie odrzuciłam połączenia, tylko uważnie go słuchałam i jak idiotka ucieszyłam się, gdy zaproponował kolejne spotkanie.
Tak właśnie przed dwoma miesiącami rozpoczął się nasz dziwny romans. Dwa miesiące wypełnione głosem, oczami, dłońmi i pragnieniami mojego kochanka.
Jak już powiedziałam, jestem idiotką.
Żebym zgodziła się na powtórną wizytę w jego pokoju hotelowym, obiecał, że nie tknie mnie palcem. I dotrzymał słowa. Ale i tak nasze drugie spotkanie było równie intensywne jak pierwsze. Choć już wiedziałam o jego specyficznych upodobaniach, znów mnie zaskoczył.
Gdy tylko się zjawiam, funduje mi długi wykład o pożądaniu. Słucham urzeczona jego urokiem, a zarazem zastanawiam się, czy mnie uderzy i poniży. A może planuje coś zupełnie innego? W końcu mój kochanek dziwnie niepewnym głosem wyznaje, że jestem piękną kobietą, a on marzy o tym, by zobaczyć, jak się dotykam. Nie tego się spodziewałam, ale muszę przyznać, że spodobał mi się ten pomysł. Chcę sprawić, by mnie pożądał, tak samo jak ja go pożądam w moich fantazjach o jego męskiej arogancji i dominacji.
Mniej nieporadnie niż za pierwszym razem wędruję dłońmi po ubraniu, delikatnie się poruszając. Mam na sobie czarną bluzkę uwydatniającą biust. Uwielbiam moje piersi, mogę zawsze na nie liczyć, gdy chcę zrobić na kimś wrażenie. Rozkoszując się chwilą, odsłaniam je, i robię to powoli, bez zbędnego pośpiechu. Nie tylko wiem, ale i czuję, że mój kochanek mnie obserwuje, z uwagą studiuje każdy szczegół mojego ciała, pochłania mnie wzrokiem. Zaczynam się rozpalać, kiedy muskam ramiona, szyję i kieruję dłonie w dół. Chcę go podniecić, ale to ja drżę z podekscytowania. Kiedy rozpinam bluzkę i odsłaniam biały koronkowy biustonosz, twarz kochanka nie zdradza żadnych emocji. Zdejmuję stanik i prezentuję jędrne piersi. Gdy nie reaguje, przygryzam wargę i szczypię się za sutki. Bawię się nimi tak długo, aż twardnieją i robią się wrażliwe. Zalewa mnie fala rozkoszy, która ogarnia całe ciało i gwałtownie podgrzewa moje pożądanie.
Leżę na łóżku i mam na sobie tylko figi. Dłonie wędrują po całym ciele, a ja sobie wyobrażam, że to on mnie pieści. Mój dotyk sprawia, że aż pulsuję z żądzy. Uśmiecham się do kochanka i kieruję dłonie w stronę delikatnych włosów na łonie. Patrzę mu prosto w oczy, rozumiejąc, czego pragnie. Zaczynam pieścić się palcami, krążę wokół nabrzmiałej i pulsującej łechtaczki. Przyciskam coraz mocniej. Myśląc o nim, wkładam palec do pochwy. Wilgotna i roztrzęsiona czuję, jak narasta we mnie pożądanie, a ja jęczę i krzyczę. Nie poznaję samej siebie. Nigdy nie przeżywałam takiej rozkoszy, nawet gdy robiłam to sama w domu. Wkładam drugi palec. Wsuwam i wysuwam go coraz szybciej i coraz mocniej, a żądza staje się już nie do zniesienia.
Kochanek nadal przeszywa mnie wzrokiem. Jego twarz rozmywa się, gdy wyobrażam sobie jego penisa. Jęczę niemal nieprzytomna z pożądania. Moja pochwa otwiera się i wsuwam do niej kolejny palec. Zamykam oczy i masturbuję się gorączkowo obiema dłońmi, cała się trzęsąc i wykrzykuję jego imię. Aż wreszcie dzięki igraszkom zwinnych palców dopada mnie nieziemski orgazm, zupełnie jakbym eksplodowała. Dopiero po długiej serii spazmatycznych krzyków i jęków zapadam w ciszę.
Po chwili ciszy, gdy nadal leżę na łóżku, podnosi się i mówi:
– Bardzo dobrze. Nie zapomnij zamknąć za sobą drzwi, kiedy będziesz wychodzić.
Po tych słowach znika. Słyszę, jak zatrzaskują się drzwi i znów zostaję sama. Staram się opanować spazmy, które wciąż atakują moje ciało, oraz poradzić sobie z głęboką frustracją wywołaną tym, że nie wzbudziłam w kochanku choćby odrobiny pożądania. W końcu wstaję z łóżka, ubieram się i wychodzę, zamykając za sobą drzwi. Mam ochotę wybuchnąć płaczem. Mam też ogromną ochotę, by znów go zobaczyć.
Nie musiałam długo czekać na jego telefon. Ktoś mógłby pomyśleć, że mnie polubił! Chciałam znów spotkać się z nim w hotelu, ale on proponuje spotkanie w kawiarni.
– Zwiewna sukienka będzie idealna na wiosenną pogodę – sugeruje.
Ponieważ powiadomił mnie, że szef zatrzymał go dłużej w pracy, więc zjawi się pół godziny później, siadam przy stoliku na zewnątrz jednej z moich ulubionych kawiarni. Uwielbiam panującą tu przytulną atmosferę, wygodne fotele i widok na port. Gdy patrzę na żagle i łodzie, mam ochotę wybrać się w jakieś egzotyczne miejsce leżące blisko morza. Odurzona łagodną morską bryzą i promieniami słońca pieszczącymi moje włosy i sukienkę, czuję się znakomicie.
A zarazem jestem niespokojna i nie mogę się doczekać, by zobaczyć kochanka, który już powinien się zjawić. Lecz w tym momencie telefon zaczyna wibrować.
– Spóźnię się jeszcze bardziej, przepraszam. Opowiedz mi, co wokół siebie widzisz, żebym poczuł, że już tam z tobą jestem.
Zadowolona uśmiecham się i rozglądam się po kawiarni. Mówię, że kelner jest dość powolny, ale miły, a trzy najbliższe stoliki są zajęte. Przy pierwszym siedzi para. Sądząc po tym, w jaki sposób trzymają się za ręce, znają się dość krótko, jeszcze wszystko przed nimi. Przy drugim stoliku siedzi samotny mężczyzna i przegląda coś w telefonie. Ostatni stolik zajęty jest przez trzech mężczyzn w garniturach, prawdopodobnie bankowców.
Kochanek chwali mnie za barwny opis. Muszę przyznać, że uwielbiam obserwować ludzi w kawiarniach, traktuję to jako skrywaną przed innymi rozrywkę czy też wstydliwą pasję. Wyobrażam sobie, jak ci obcy ludzie sobie żyją, a nieraz fantazjuję o ich skandalicznych romansach. Kiedy widzę, jak mama z dzieckiem na kolanach uśmiecha się do telefonu, zgaduję, od kogo dostała wiadomość: czy jest to namiętny SMS od kochanka, a może gorąca plotka od przyjaciółki. Gdy dwóch mężczyzn odwraca się za atrakcyjną kobietą, wyobrażam sobie, jakie sprośne myśli przelatują każdemu z nich przez głowę.
Z marzeń wyrywa mnie kolejny telefon od kochanka. Czuję się zakłopotana, kiedy pyta, czy samotnie siedzący mężczyzna mnie obserwuje. Dyskretnie tam zerkam i odpowiadam:
– Tak mi się wydaje.
– Spójrz na niego! Jestem pewien, że mu się podobasz.
Przełamując się, otwarcie patrzę na tego mężczyznę, po czym mówię speszona:
– No nie wiem…
– Jestem pewien, że mu się podobasz. Dotknij swojego karku, patrząc mu w oczy, i odepnij górny guzik sukienki.
To dlatego poprosił mnie o przesłanie zdjęć moich ubrań – żeby mógł wybrać mój dzisiejszy strój! Robię, o co mnie poprosił, czyli dyskretnie odpinam górny guzik sukienki, patrząc na samotnego faceta. Jestem mocno speszona, ale na szczęście mężczyzna uśmiecha się do mnie. Nie wygląda na to, żeby miał złe intencje, co dodaje mi otuchy, i zaczynam bawić się sytuacją. Widzę, jak wpatruje się w moje palce muskające kark. Wyobrażam sobie, że jest fotografem, a ja staram się zwrócić jego uwagę, bo marzę o tym, by zostać fotomodelką. Nie mogę zdecydować się na konkretną pozę, więc próbuję wszystkich: eksponuję dekolt, bawię się włosami, przybieram naiwny wyraz twarzy, i tak dalej. Podoba mi się taka zabawa.
Zarazem też spełniam polecenia kochanka, który przekazuje je przez telefon tym swoim bardzo męskim głosem:
– Bądź seksowna… bądź uwodzicielska… bądź ponętna…
Przesuwam się nieco, by znaleźć się w najlepszym świetle, odpinam dwa kolejne guziki i hojnie pieszczona żarem naszej gwiazdy, na moment zamykam oczy, by zapomnieć o skrępowaniu i poczuć na sobie intensywne spojrzenie nieznajomego mężczyzny spadające na mnie razem z promieniami słońca.
– Zrób na nim wrażenie! Uwiedź go!
Biorę głęboki oddech i odsłaniam dekolt, próbując upozorować to tak, by wyglądało na przypadek. Jakby przez przypadek można rozpiąć trzy guziki! Ponieważ sukienka ma głęboki dekolt, jedna z moich piersi wychyla się spod materiału za każdym razem, kiedy sięgam po szklankę i ją odstawiam, a mężczyzna spija wzrokiem każdy mój ruch. Mój pełen seksownej ekspresji teatrzyk bardzo mu się podoba, a już szczególnie ten trik z odsłanianymi piersiami, który co jakiś czas powtarzam. Ja też się nieźle bawię.
– Spraw, by cię pożądał! Podnieć go!
Zaczynam kreślić kółka na odsłoniętej skórze, krążąc palcami od piersi do karku. Nie przerywając kontaktu wzrokowego z mężczyzną, rozchylam wargi i dotykam ich kciukiem, najpierw delikatnie, a potem coraz mocniej. Drżąc z rozkoszy, biorę głęboki oddech, a z moich otwartych ust wydostaje się cmoknięcie.
– Nie przestawiaj! Spraw, żeby mu stanął!
Ssę palec i znów przesuwam go po nagiej skórze. Wypycham do przodu piersi i posyłam w ich kierunku moje niegrzeczne paluszki. Zaczynam pieścić sutki, drażnię je i szczypię, jednocześnie przygryzając wargę. Jestem podniecona i czuję się jak akrobatka huśtająca się na trapezie między dwoma mężczyznami, między wygłodniałym spojrzeniem sycącym się moim ciałem a nalegającym głosem, który umie sprawić, że pozbywam się wszelkich zahamowań.
– Pragnie cię, spójrz tylko, jak mierzy cię wzrokiem, jak patrzy na twoje piersi! Marzy o tym, by ich dotykać, lizać, pragnie między nie wsunąć sztywnego penisa. Zobacz tylko, jaki jest podniecony!
Z podekscytowania zaczynam się pocić. Ze wzrokiem utkwionym w nieznajomego, pochylam się kusząco w jego stronę, by doprowadzić go do szaleństwa, a moje piersi opadają na żeliwny blat stołu i znów się z niego unoszą.
Czuję przeszywające spojrzenie napalonego faceta przy każdym moim ruchu. Jego wzrok mógłby spalić moją rozpiętą sukienkę. Wyczuwam pulsującą w nim żądzę i wiem, że dałby wszystko, by mnie dotknąć, by poczuć moje piersi. Jestem obnażona, wolna od zahamowań i ostro pobudzona. Mężczyzna nie odrywa ode mnie wzroku, a jego erekcja staje się coraz bardziej wyraźna. Przechodzi mnie dreszcz, gdy opowiadam kochankowi, że wyobrażam sobie, jak mężczyzna pieści moje piersi, jak przykrywa je dłońmi i sprawia, że wydaję z siebie jęk. Jak szczypie twarde sutki i zachłannie je ssie. Chcę, by je ssał, by je gryzł. Chcę poczuć jego penisa pulsującego w mojej dłoni, gdy on wsuwa palec w moją waginę i czuje zapraszającą wilgoć…
– Koniec! Wystarczająco już go rozpaliłaś. Niestety nie mogę się dziś z tobą spotkać, ale niedługo do ciebie zadzwonię.