Mały Książę (Translated) - Exupéry - E-Book

Mały Książę (Translated) E-Book

Exupéry

0,0
0,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

"Mały Książę", jedno z najpiękniejszych dzieł literatury, zachwyca najmłodszych i pozwala dorosłym obudzić w sobie wewnętrzne dziecko. Książka bliska jest sercu każdego czytelnika dzięki swojej nieprzemijającej mądrości. Wydawana jest w milionach egzemplarzy na całym świecie.

Xavier Marciniak

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



ANTOINE DE SAINT-EXUPÉRY

Mały Książę

z ilustracjami autora

Tytuł oryginału: LE PETIT PRINCE Przekład: Katarzyna WłosowiczCopyright © for the Polish edition by David De Angelis 2017

SPIS TREŚCI

Rozdział 1Rozdział 2Rozdział 3Rozdział 4Rozdział 5Rozdział 6Rozdział 7Rozdział 8Rozdział 9Rozdział 10Rozdział 11Rozdział 12Rozdział 13Rozdział 14Rozdział 15Rozdział 16Rozdział 17Rozdział 18Rozdział 19Rozdział 20Rozdział 21Rozdział 22Rozdział 23Rozdział 24Rozdział 25Rozdział 26Rozdział 27

LEONOWI WERTH

Proszę wszystkie dzieci o wybaczenie za poświęcenie tej książki dorosłemu. Mam jednak poważne wytłumaczenie: ten dorosły to mój najlepszy przyjaciel na świecie. Jest też drugi powód: ten dorosły rozumie wszystko, nawet książki dla dzieci. Trzeci powód: ten dorosły mieszka we Francji, gdzie głoduje i jest mu zimno. I potrzebuje pocieszenia. Jeśli te wszystkie powody nie wystarczają, pragnę poświęcić tę książkę dziecku, jakim niegdyś był ten dorosły. Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi (choć mało który o tym pamięta). Poprawię więc moją dedykację:

LEONOWI WERTH

kiedy był dzieckiem

1

Pewnego razu, gdy miałem sześć lat, zobaczyłem wspaniały rysunek w książce o lasach dziewiczych. Zatytułowana była „Historie prawdziwe”. Obrazek przedstawiał węża boa w momencie połykania swojej zdobyczy. Oto kopia rysunku:

W książce było napisane: „Węże boa połykają schwytane zwierzęta w całości, bez gryzienia. Później nie są w stanie się ruszyć i śpią przez sześć miesięcy, dopóki ich zdobycz nie zostanie strawiona”.

Przez długi czas rozmyślałem nad życiem w dżungli, aż udało mi się za pomocą kredki naszkicować mój pierwszy rysunek. Mój rysunek numer jeden wyglądał tak:

Pokazałem swoje dzieło dorosłym i zapytałem, czy obrazek ich nie przeraża.

- Dlaczego kapelusz miałby nas przerażać? - odpowiedzieli dorośli.

Mój rysunek nie przedstawiał kapelusza. To był wąż boa trawiący słonia. Narysowałem więc przekrój węża, żeby dorośli mogli zrozumieć. Im zawsze trzeba wszystko tłumaczyć.

Mój rysunek numer dwa wyglądał następująco:

Dorośli poradzili mi, żebym zaprzestał rysowania węży - zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz - i żebym raczej zainteresował się geografią, historią, arytmetyką i gramatyką. Tak oto w wieku sześciu lat porzuciłem wspaniałą karierę malarską. Niepowodzenia moich rysunków numer jeden i numer dwa bardzo mnie zniechęciły. Dorośli nigdy sami nie potrafią nic zrozumieć, a dzieci muszą się za każdym razem męczyć, żeby im wszystko wytłumaczyć...

Musiałem więc wybrać inny zawód i zostałem pilotem. Latałem po całym świecie i przyznaję, że znajomość geografii bardzo mi się przydała. Potrafiłem odróżnić jednym rzutem oka Chiny od Arizony. To bardzo cenna umiejętność, gdy ktoś się gubi nocą.

W ciągu mojego życia miałem okazję poznać wielu ważnych ludzi. Bardzo dużo czasu spędziłem wśród dorosłych. Obserwowałem ich z bliska. Ale moja opinia na ich temat wcale się nie polepszyła.

Gdy spotykałem dorosłego, który wydawał się nieco mądrzejszy, przeprowadzałem na nim doświadczenie z rysunkiem numer jeden, który miałem zawsze przy sobie. Sprawdzałem, czy miałem do czynienia z osobą faktycznie pojętną. Lecz, ktokolwiek by to nie był, odpowiadał mi zawsze:

- To kapelusz.

Nie rozmawiałem więc ani o wężach boa, ani o lasach dziewiczych, ani o gwiazdach. Zniżałem się do poziomu mojego rozmówcy. Rozmawiałem o brydżu, golfie, polityce i krawatach. A dorosły był szczęśliwy, że poznał kogoś tak rozsądnego...

2

W ten sposób, nie mogąc znaleźć z nikim wspólnego języka, prowadziłem samotne życie aż do momentu awarii mojego samolotu na pustyni w Saharze. Było to sześć lat temu. Coś się zepsuło w silniku. Jako że nie miałem ze sobą ani mechanika, ani pasażerów, próbowałem naprawić usterkę sam. To była kwestia życia lub śmierci. Miałem zapas wody do picia tylko na osiem dni.

Pierwszej nocy położyłem się spać na piasku, o tysiąc mil od jakiegokolwiek terenu zamieszkanego. Byłem bardziej odizolowany od ludzi niż rozbitek na tratwie pośrodku oceanu. Możecie więc sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy o świcie obudził mnie jakiś dziwny głosik. Usłyszałem:

- Proszę cię… Narysuj mi owieczkę.

- Co takiego?

- Narysuj mi owieczkę…

Zerwałem się na równe nogi. Przetarłem oczy. Rozejrzałem się uważnie wokół siebie. I zobaczyłem przedziwną osóbkę, która bacznie mi się przyglądała. Tutaj możecie zobaczyć najlepszy jego portret, jaki udało mi się później narysować. Oczywiście nie jest on tutaj tak czarujący jak w rzeczywistości.

Ale to nie moja wina. Gdy miałem sześć lat, zostałem zniechęcony przez dorosłych do malarstwa i nie miałem już nigdy później okazji, żeby nauczyć się rysować coś poza wężami boa od zewnątrz i od wewnątrz.

Patrzyłem na to zjawisko z oczami wytrzeszczonymi ze zdziwienia. Nie zapominajcie, że znajdowałem się o tysiąc mil od najbliższego zamieszkanego przez ludzi miejsca. Tymczasem ten mały człowieczek nie wydawał się ani zagubiony, ani wyczerpany, ani umierający z głodu czy pragnienia, ani przestraszony. W żaden sposób nie przypominał mi chłopca zagubionego na pustyni, tysiące mil od miejsc zamieszkanych. Gdy wreszcie odzyskałem mowę, zapytałem:

- Ale… Cóż ty tutaj robisz?

A on powtórzył, jakby chodziło o coś niezwykle poważnego:

- Bardzo cię proszę… Narysuj mi owieczkę…

Zawsze ulega się urokowi tajemnicy. Pomimo całej niedorzeczności sytuacji - w końcu byłem tysiąc mil od terenów zamieszkanych i groziło mi niebezpieczeństwo śmierci - wyciągnąłem z kieszeni kawałek papieru i wieczne pióro. Wtedy jednak przypomniałem sobie, że moja nauka skupiała się tylko na geografii, historii, arytmetyce i gramatyce, więc zdemotywowany powiedziałem chłopcu, że nie umiem rysować. Odpowiedział:

- Nic nie szkodzi. Narysuj mi owieczkę…

Nigdy w życiu nie rysowałem owieczek, pokazałem mu więc jeden z dwóch rysunków, które zrobiłem już wiele razy: rysunek węża boa od zewnątrz. Ku memu zaskoczeniu usłyszałem w odpowiedzi:

- Nie, nie! Nie chcę słonia pożartego przez węża boa. Boa jest bardzo niebezpieczny, a słoń za duży. Mam za mało miejsca. Potrzebna mi jest owieczka. Narysuj mi owieczkę.

Narysowałem owieczkę.

On przyjrzał się jej uważnie i rzekł:

- Nie. Ta owieczka jest bardzo chora. Zrób inną.

Zrobiłem nowy rysunek.

Mój mały przyjaciel uśmiechnął się grzecznie i z pobłażaniem:

- Sam zobacz. To nie jest owieczka, tylko baran. Ma rogi…

Zrobiłem kolejny rysunek, ale został odrzucony jak poprzednie.

- Ta owieczka jest za stara. Chcę taką, która będzie długo żyła.

Straciłem cierpliwość. Spieszyłem się, musiałem jak najprędzej zabrać się za naprawę silnika. Nabazgrałem ostatni rysunek i powiedziałem:

- To jest pudełko. Owieczka, którą chciałeś mieć, jest w środku.