5,99 €
Książka dla wszystkich, którzy kochają koty, choć nie tylko. O kotach, a szczególnie jednej uroczej kotce, o sztuce, o mężczyznach, a szczególnie jednym mężczyźnie, o życiu – napisana dowcipnie i z filozoficznym dystansem. Autorka znajduje pod drzwiami pudełko z małą kotką. Tak się składa, że jest to wnuczka ukochanego kota, którego niedawno straciła. Rudo pręgowane, zielonookie stworzenie, patrzące na kobietę z wyczekiwaniem, natychmiast bierze w posiadanie jej serce, cały dom i resztę świata. Otrzymuje imię Gałganka, jak szmaciana lalka z dzieciństwa. I co najważniejsze: umie rozmawiać ze swoją panią. O świecie, o Bogu, o mężczyznach i kocurach. O tym, jak widzi świat kot, a jak człowiek, a może raczej: jak go widzi kotka, a jak kobieta. Gałganka jest szczęśliwa, dopóki w pobliżu nie ma Konrada. A właśnie ten mężczyzna, który nigdy nie miał do czynienia z kotami, pojawia się coraz częściej. Potrzeba wielu metod wychowawczych i „zasadniczych rozmów”, żeby go do nich przekonać. I przekonać Gałgankę, by tolerowała tego mężczyznę w domu. Oczywiście niewiele trzeba, by Gałganka owinęła go sobie wokół palca, a raczej kociego ogona. Naprawdę szczęście jest kotką. Wystarczy spojrzeć w zielone oczy Gałganki, by w to uwierzyć.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Eva Berberich
Szczęściejest kotką
przełożyłaBarbara Floriańczyk
Warszawa 2013
Tytuł oryginału: Das Glück ist eine Katze
Zdjęcie na okładce: Istockphoto/Maravic
Eva Berberich: Das Glück ist eine Katze © 2005 Deutscher Taschenbuch Verlag GmbH & Co. KG, Munich
Copyright © for the Polish translation Wydawnictwo BIS 2013
ISBN 978-83-7551-376-9
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
Kiedy straci się kogoś, kogo się kochało, wpada się w głęboką, czarną dziurę. Ukochana osoba nigdy już nie wróci. Może to być człowiek, pies, chomik, drzewo, które przewróciła burza. Albo kocur. Czarny kocur z białym czubkiem ogona. Paskudny kocur, chwalipięta, kłamczuch, leniuch, macho. Mefistofeles. Mój ukochany Feluś.
Nie wyprawiaj komedii, mówią przyjaciele. Kocurów nie brakuje, kotek też. Znam kogoś, kto ma jednego, kto akurat… znajdź sobie jakiegoś, tylko nie znowu czarnego. Teraz stałaś się wolnym człowiekiem, mówią, nie jesteś już uwiązana do kociego ogona, możesz wyjść, podróżować, oddychać powietrzem wielkiego świata. Nie musisz ciągle szukać kogoś, kto zaopiekuje się zwierzakiem. Wreszcie możesz rano się wyspać, mówią, i nikt nie budzi cię miauczeniem. Potrzebujesz snu, dużo snu, jesteś blada jak ściana. I nikt nie siusia na drzwi wejściowe sąsiadów, mówią, nie wyśpiewuje po nocach, nie dając im spać, nie załatwia się na twojej grządce sałaty. Kocur, mówią, jest kocurem i niczym więcej. Nosić taką żałobę po kocie… czy to się godzi? Wczoraj w wypadku autobusu zginęło szesnaście osób. Opłakujesz je? A ile pieniędzy oszczędzisz!, mówią. Ten łobuz przecież wpędził cię w biedę.
I: teraz możesz uciec z domu. Najwyższa pora!
I: uśmiechnij się wreszcie! Nie chodzi się z taką żałobną miną po okolicy. Żałoba jest be!
I: tylko nie przesadzaj!
I: weź się w garść!
I: nie myśl o tym!
I: śmiej się znowu!
I: nie przeżywaj tego tak!
I: …
Wtedy ktoś spieszy mi z pomocą. W zapiskach w jego dzienniku czytam:
Incipit lamentatio1: Micia. Nasza Micia nie żyje. Sobota, pięć minut przed północą… musiałem na to patrzeć… patrzyłem, jak cierpi, patrzyłem, jak to nadchodzi… ach, kochana Miciu, że też nie mogłem ci pomóc… łzy płynęły mi z oczu… czy Ty też to widziałeś? Widziałeś kiedyś nędzę swoich stworzeń? Jako Stwórca każesz w siebie wierzyć i siebie opiewać… Gdybym był Stwórcą, uważałbym to za hańbę… Czy nie masz serca, oczu, uszu? Litościwy – nie rozśmieszaj mnie! Ach, mój Panie i mój Boże! W cierpieniu i umieraniu mojej kotki towarzyszę Tobie. Tkwi we mnie coś, co nie pozwala mi zwolnić Cię z odpowiedzialności za cierpienie stworzeń. …Nie, nie, Panie, nie wierzę, że spławisz mnie banalną odpowiedzią, że to przecież porządek natury… Popatrz! Czy to widzisz? A od początku świata są i do końca świata będą ich miliony… Ona umiera.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!