Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
"Rebecka położyła dłoń na ramieniu Johanny, której oddech gwałtownie przyspieszył i stał się urywany, wręcz ochoczy. Była przesadnie świadoma dotyku tej dłoni, która ostrożnie przesunęła się w kierunku jej karku, potem delikatnie przejechała palcem po najbardziej czułym miejscu i zaczęła ją masować. Nagle Johanna spytała: "A gdybyśmy się pocałowały, ja i Rebecka? I gdybyśmy zaczęły się pieścić?" Patrik poruszył się niespokojnie, wciąż leżąc na jej kolanach." Jeśli chodzi o seks, Johanna i Patrik próbowali już niemal wszystkiego. Jednak gdy pewnego wieczoru odwiedza ich koleżanka, która opowiada o swoich perwersyjnych upodobaniach, budzi się w nich ciekawość i chęć doświadczenia czegoś, o czym nigdy wcześniej nawet nie myśleli. Jak to jest być swingersem? I co się dzieje w tajemniczych klubach? W tym ekscytującym opowiadaniu erotycznym Johanna i Patrik, prowadzeni przez labirynty rozkoszy, odkrywają nowe rejony własnej seksualności (Swingersi, Alexandra Södergran) Jesteś "zodiakarą"? Seria "Erotyczny Zodiak" jest w takim razie dla Ciebie! Wydawnictwo LUST przedstawia cykl, który zainteresuje zwłaszcza miłośników/miłośniczki horoskopów i wszystkie osoby, które wierzą w moc znaków. Niniejszy zbiór zawiera opowiadania przeznaczone dla wszystkich znaków zodiaku. Są w nim zarówno romantyczne, pełne zmysłowości opowiadania o poszukiwaniu miłości i erotycznego spełnienia, jak i mocniejsze historie o przekraczaniu własnych granic oraz spełnianiu najmroczniejszych fantazji seksualnych. A wszystko to z uwzględnieniem miłosnej charakterystyki każdego znaku. Niech ten tom dostarczy Wam dreszczyku emocji, zmysłowych doznań i przyjemności równie gorącej co wspomnienie letniego romansu! W skład zbioru wchodzą następujące opowiadania: Zwiąż mnie - dla Barana Wśród drzew - dla Byka Lekarze stażyści - dla Bliźniąt Gaja nie ma sobie równych - dla Raka Cisza na planie, kamera, seks! - dla Lwa Młoda para + 1 - dla Panny Wszystko w twoich rękach - dla Wagi Zakazane miejsca: Kierowca autobusu - dla Skorpiona Swingersi - dla Strzelca Zdominowana - dla Koziorożca Walentynki: Amanda - dla Wodnika Nimfa i fauny - dla Ryb
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 172
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Catrina Curant Nina Alvén Alexandra Södergran Julie Jones Sandra Norrbin Camille Bech Vanessa Salt Olrik B. J. Hermansson
Tłumaczenie Emil Chłabko
Lust
Erotyczny zodiak: Zbiór opowiadań dla każdego znaku
Tłumaczenie Emil Chłabko
Tytuł oryginału Erotyczny zodiak: Zbiór opowiadań dla każdego znaku
Język oryginału szwedzki
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2023 B. J. Hermansson, Olrik, Vanessa Salt, Camille Bech, Sandra Norrbin, Julie Jones, Alexandra Södergran, Nina Alvén, Catrina Curant i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727094588
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
– Można by pomyśle, że facet, który ma fioła na punkcie szalików, powinien wiedzieć, jak zawiązać krawat…
Oderwał wzrok od zadania, które go pochłaniało, i bez cienia uśmiechu spojrzał w lustro, patrząc mi prosto w oczy. Był w odpowiednim nastroju, co bardzo rzadko się zdarzało. Jego zazwyczaj nienaganne maniery znikły.
– Bla bla bla, fioła na punkcie szalików – mruknął i znów skupił się na swoim odbiciu. – Nie mam fioła na punkcie szalików.
– Jasne. Skoro tak twierdzisz. – Mrugnęłam do niego.
Znów spojrzał na mnie ze złością, dalej męcząc się z cienkim czarnym krawatem na szyi.
– W rzeczywistości istnieje ogromna różnica między szalikami a krawatami, wiesz? I muszkami. I fularami.
Wziął głęboki oddech i wyczułam, że zaraz wygłosi długi wykład o tym, czym te części garderoby się różnią. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu, bo nie było to łatwe zadanie. I zanim otworzył usta, by zacząć swoje męskie wyjaśnienia, nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem.
Naburmuszył się i nie wiadomo który już raz rozwiązał krawat, żeby całą procedurę zacząć od początku.
Zasłoniłam ręką szeroko uśmiechnięte usta i przyjrzałam się jego odbiciu w lustrze. Ciemnografitowa koszula wciąż wyglądała świeżo i gładko, ale jeśli ta farsa wkrótce się nie skończy, to będzie musiał się przebrać, bo pogniecie nieszczęsną koszulę podczas coraz brutalniejszej walki z krawatem. Musiałam jednak przyznać, że fryzura na quiffa świetnie mu pasuje. Idealnie ułożona, ale zgodnie z modą trochę zmierzwiona. To, czego mu brakowało, jeśli chodzi o wiązanie krawatów, nadrabiał zdolnościami fryzjerskimi.
– A niech to szlag! – Znów puścił krawat i wpatrywał się w swoje odbicie z irytacją i rozpaczą w oczach.
A więc zaczął już przeklinać. Nastała pora, by coś z tym zrobić.
– Rozwiąż to – powiedziałam i wyszłam z łazienki. Szybko znalazłam to, czego szukałam, i wróciłam do niego. – Pozwól, że ci pomogę – zaproponowałam, zakładając czółenka.
Obserwował mnie w lustrze i byłabym gotowa przysiąc, że wciąga powietrze, kiedy pochyliłam się, żeby poprawić paski. Boso byliśmy dokładnie tego samego wzrostu. W swoich butach do tańca, jak je przekornie nazywałam, był ze dwa centymetry wyższy ode mnie, ale gdy podeszłam do niego od tyłu, buty od Loboutaina na niesamowicie wysokich obcasach sprawiły, że patrzyłam na niego niemal z góry, gdy nasze spojrzenia spotkały się w lustrze.
– Uspokój się. Chcesz, żebym coś zrobiła z tym żałosnym węzłem? Węzeł windsorski, półwindsorski? A może węzeł księcia Alberta?
Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, wreszcie powiedział:
– Pratta.
– Węzeł Pratta? Dość śmiały wybór, muszę przyznać. – Nie potrafiłam powstrzymać złośliwego uśmiechu
– Ha, ha! Bardzo zabawne.
– Przestań być taki nadęty. Chcesz mojej pomocy czy nie?
– Dobra, niech będzie.
Westchnął, ale poczułam, że jego napięte ramiona trochę się rozluźniają. Sięgnęłam do jego szyi i rozplątałam niechlujny węzeł, czyli efekt jego ostatniej próby. Ujęłam jego ręce, położyłam je na krawacie i zawiązałam węzeł półwindsorski.
– Wiesz, co mi to przypomina? – spytałam, próbując zmienić temat i wciągnąć go w rozmowę.
– Co?
– Pretty Woman. No wiesz, kiedy Julia Roberts poprawia krawat Richarda Gere’a i mówi o swoim dziadku.
Nie odpowiedział, ale też mnie nie powstrzymał, gdy kierowałam jego dłońmi, poprawiając krawat. Na kilka sekund pozwolił mi być władcą marionetek, a potem jego ręce zamarły.
– A wiesz, co mnie to przypomina? – spytał.
– Co?
– Richarda Gere’a pieprzącego Julię Roberts.
Tak szybko wysunął ręce spod moich, że prawie straciłam równowagę. Zanim zdążyłam zareagować, mocno trzymał mnie za nadgarstki, unosząc je wysoko nad nasze głowy. Nie jestem pewna, jak to zrobił, ale nie plącząc naszych rąk, obrócił się i nagle staliśmy twarzą w twarz, niemal stykając się nosami. Czułam na ustach jego rwany oddech. Poznałam ten nierówny rytm wdechów i wydechów, który sygnalizował, że mój mężczyzna, który zwykle jest taki zen, nagle stał się napalony. Lekko mrużąc przenikliwe niebieskie oczy, zmierzył mnie wzrokiem. Brązowe kosmyki włosów opadające na moje lewe oko, perłowe kolczyki w uszach, głęboki, ale wciąż elegancki dekolt ukazujący dokładnie tyle, ile trzeba, opalone nogi, czółenka. Potem jego spojrzenie znów powędrowało w górę, na krótko, ale wyraźnie zatrzymując się na piersiach, aż wreszcie popatrzył mi w oczy. Kiedy popchnął mnie na ścianę kilka kroków za mną, byłam przygotowana. Mimo siły, z jaką to zrobił, nie straciłam równowagi. Wiedziałam, co robił, i pozwoliłam mu na to. Kiedy namiętnie mnie pocałował, zareagowałam entuzjastycznie, a kiedy naparł na mnie biodrami, poczułam przez ubrania jego sztywniejący penis. I lekko zakołysałam biodrami.
Pocałował mnie, jakby nie robił tego od wieków, choć usta wciąż mnie piekły po pocałunkach, gdy kochaliśmy się godzinę temu. Musiał stanąć na palcach, żeby ich dosięgnąć, a ja zachichotałam.
– Zdejmij je – polecił.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
– Nie mogę.
– Co?
– Nie mogę. Nie dam rady rozpiąć pasków.
– Co? – Wpatrywał się we mnie równocześnie poirytowany i zdezorientowany.
Spojrzałam w górę na nasze ręce. Wciąż mocno trzymał mnie za nadgarstki i przyciskał moje dłonie do ściany. Nie mogłam się ruszyć.
– Kochanie, masz dwie głowy i wyraźnie widać, którą teraz myślisz. Mam dwie ręce, ale żadnej nie mogę użyć.
Uśmiechnął się szeroko i przycisnął moje dłonie do siebie, by je uchwycić tylko jedną ręką. Może i był niski, ale miał świetną kontrolę nad ciałem, niesamowitą siłę i kondycję. Musiałabym się namęczyć, żeby uwolnić się z uchwytu jego jednej ręki. Nie, żebym tego chciała. Podobało mi się, że robimy to tak, jak on chciał.
Wolną ręką poluzował krawat i ściągnął go przez głowę. Chwilę później gładka, jedwabna pętla owinęła się wokół moich nadgarstków i mocno zacisnęła. Ciaśniej niż kajdanki. Znów musiał wspiąć się na palce, by dosięgnąć wieszaka na ręczniki i przymocować do niego krawat.
– Zdejmijmy te pieprzone buty. – Cofnął się o krok i przyklęknął na jedno kolano. Brutalnie chwycił moją lewą stopę, uniósł ją z podłogi i oparł na udzie. Zwisałam pod ścianą jak marionetka. Nie patrząc na moją stopę, znalazł pasek i go rozpiął, ściągnął mi but i rzucił za siebie. Zachichotałam. Jego dłonie przesuwały się po mojej kostce, kolanie i dalej w górę, po udzie, a potem dziesięć szczupłych palców zniknęło pod moją spódnicą.
Kiedy to robił, patrzył mi prosto w oczy. Nawet nie mrugnął, gdy znalazł i rozpiął coś, co miało być niespodzianką na później, czyli paski od mojego nowego pasa przytrzymującego delikatne pończochy. Nie odrywał ode mnie wzroku. Uśmiechnął się pod nosem i powoli zaczął zsuwać pończochę po udzie, pieszcząc opuszkami palców nagą skórę. Gdy wreszcie ściągnął zwinięty kłębek jedwabiu z moich palców i rzucił go tam, gdzie leżał już but, postawił moją stopę z powrotem na podłodze. Spodziewałam się, że teraz zabierze się za drugą pończochę, ale zamiast tego wstał i jeszcze raz mi się przyjrzał. Byłam dziwnie przechylona, z jedną bosą stopą na podłodze, a druga wciąż była uwięziona w sandałku na wysokim obcasie za siedemset funtów.
Czułam się bezradna, a gdy w jego oczach przemknął jakiś cień, ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. Jeden szybki krok do przodu. Ręka na moim karku przyciągająca moją głowę. Drugą uniósł moją prawą nogę, bym oplatała go w pasie. I znów mnie pocałował dziko i namiętnie.
Jego język wdarł się do moich ust. Szukał. Splatał się z moim. Zaczął ssać dolną wargę i kąsać ją, niemal kalecząc do krwi. Te jego niemożliwie niebieskie oczy i trzepoczące długie rzęsy…
Rozpaczliwie pragnęłam go dotknąć, przeczesać mu włosy palcami i schwycić je, opleść go ramionami w pasie i złapać za pośladki, przyciągnąć bliżej do siebie. Ale nie mogłam się ruszyć. Nie potrafił porządnie zawiązać krawata, ale doskonale wiedział, jak go zamocować.
– Chcę cię dotknąć – wydyszałam między pocałunkami.
– Szkoda, że jesteś związana, kochanie.
– No to ty mnie dotknij.
Wciąż badając usta językiem i przytrzymując prawą nogę, puścił moją szyję. Przesunął po niej palcami, a potem w dół, po obojczyku, wzdłuż linii dekoltu, ku piersiom. Jego delikatne pieszczoty kontrastowały z namiętnymi pocałunkami. Wszystko we mnie aż skręcało się z pożądania, a serce przepełniła mi miłość. Nawet po tych wszystkich wspólnie przeżytych latach wciąż umiał mnie zaskoczyć. Tym, jak potrafił sprawić, by w ciągu paru sekund słodkie kochanie zmieniało się w czyste porno, i z powrotem. Tym, jak jednym dotykiem zmieniał ostre rżnięcie w romantyczną chwilę. Całkowicie owinął mnie sobie wokół palca i doskonale o tym wiedział.
Przesuwał palce po linii mojego dekoltu, dopóki nie dotarł na środek, a potem dalej pieścił mnie przez czarną tkaninę. Moje sutki stwardniały, zadrżałam. Przerwał pocałunek i spojrzał w dół, kreśląc symbol nieskończoności na moich piersiach. Droczył się ze mną wpatrzony we własny palec. Potem zaczął poruszać biodrami. Wykonywał nimi okrężne ruchy w tym samym tempie co palcem. Czułam, jak penis przesuwa się po spódnicy tuż przy moim łonie, kreśląc kręgi. Poruszał się płynnie, jakby to był taniec. Próbowałam dostosować się do jego ruchów i tempa. Wtedy przestał, przycisnął ukryty w spodniach penis do mojego brzucha i mocno złapał mnie za prawą pierś. Na tyle mocno, żebym się wzdrygnęła. Wiedział, że nie mam nic przeciwko trochę ostrzejszemu seksowi, ale i tak na mnie zerknął, sprawdzając, czy się zgadzam.
– No dalej, kochanie, dotknij mnie – błagałam. Chciałam, żeby ugniatał moje piersi, szczypał po sutkach, pieścił łechtaczkę. Pragnęłam czuć jego dotyk w najwrażliwszych miejscach.
Wreszcie zlitował się nade mną, wepchnął rękę pod stanik i chwycił sutek. Uśmiechnął się do mnie, gdy poczuł jego twardość, i zaczął pocierać go między palcami.
– Uwielbiam twoje cycki – szepnął.
– Ja też… – Uśmiechnęłam się bezczelnie.
Odrzucił do tyłu głowę i się roześmiał.
– Ty świntucho.
– I kto to mówi?! – droczyłam się z nim.
– Nazywasz to świntuszeniem? Och, kochanie, w żadnym razie. To zwykły, oklepany seks.
– Pieprzyć oklepany seks! – Zachichotałam i znów natarłam na niego biodrami, próbując się o niego otrzeć.
Takie ocieranie jest świetną formą gry wstępnej i wiele razy zrobił mi dobrze tylko w taki sposób. Tym razem się nie odsunął, nie cofnął się przed moimi biodrami, i wreszcie rozładowałam część narastającej we mnie frustracji.
Puścił moją pierś, położył mi rękę na biodrze i zaczął podciągać spódnicę. W jego ręce zbierało się coraz więcej fałd tkaniny, aż odsłonił pas do pończoch, a resztę spódnicy zadarł aż na brzuch. Wciąż poruszając biodrami, wsunął rękę między nasze ciała. Zadrżałam z niecierpliwości, czekając, by sięgnął do moich majtek i dotknął najwrażliwszego miejsca.
Jednak tego nie zrobił, tylko zaczął się masturbować, posuwając dłonią po spodniach. Jego knykcie przesuwały się po moich majtkach, a ja o te knykcie próbowałam się ocierać. Tak bardzo pragnęłam, by dotykał mojej łechtaczki. Udawał, że to ignoruje, i dalej robił sobie dobrze. Jego oddech stał się nieregularny, erekcja była coraz silniejsza. Przez cały ten czas patrzył mi prosto w oczy. Jęknął, rozpiął rozporek i udało mu się wydobyć z ciasnych spodni twardego kutasa.
Mocno trzymając go u nasady, głaskał koniuszkiem moje jedwabne stringi, a gdy przez tkaninę dotknął łechtaczki, ja też jęknęłam. Ściągając i podwijając skórę napletka i pieszcząc moją łechtaczkę, znów mnie pocałował. Mocniej ścisnął moją prawą nogę i wystraszyłam się, że już dochodzi, tryśnie nasieniem na moje majtki i zostawi mnie niezaspokojoną. To było do niego niepodobne, że nie stawiał mojej przyjemności na pierwszym miejscu, ale był tak strasznie podniecony i nadal się ze mną droczył. Miałam mokre majtki, nie wiem, czy w wyniku mojego podniecenia, czy od kropli jego spermy, pewnie od jednego i drugiego. Dyszeliśmy sobie w usta i choć było to wspaniałe erotyczne doświadczenie, potrzebowałam więcej. A więc znów zaczęłam go błagać:
– Proszę, kochanie…
Nie odpowiedział. Po prostu odsunął mi majtki i od razu we mnie wszedł. Zapadł się głęboko we mnie i syknął coś niezrozumiale. Założyłam, że klnie pod nosem. Jęknęłam głośno, gdy koniuszkiem penisa otarł się o mój punkt G. Byłam strasznie podniecona, a przez to bardzo mokra, i gdy znów zaczął poruszać biodrami, kością łonową ocierał się o moją łechtaczkę. Od stymulacji w obu najczulszych miejscach równocześnie niemal zakręciło mi się w głowie. Pociłam się, a gdy zaczął się we mnie poruszać i zadbał, by każde pchnięcie stymulowało moją łechtaczkę albo punkt G, po moim czole zaczęły spływać kropelki potu. Sukienka przylgnęła do piersi, a wilgotne plecy przykleiły się do drzwi. Miałam zrujnowaną fryzurę, rozmazany makijaż i pogniecioną sukienkę, ale nie dbałam o to. Poruszałam tylko biodrami, kąsałam jego dolną wargę i poddawałam się rozkoszy, którą mi dawał.
Po chwili poruszał się już tak szybko, że myślałam, że spłonie. Wyobrażałam sobie, że przez koszulę widzę, jak jego serce wyrywa się z piersi, a on z każdym pchnięciem wydobywał z siebie nieartykułowane dźwięki. Gorączkowo dążyliśmy do spełnienia.
Doszliśmy razem. To było wspaniałe. Fale rozkoszy przetaczały się przez moje ciało, sprawiając, że cała się trzęsłam, on zaś doszedł głęboko we mnie i umilkł. Nie przeklinał, nie wypowiadał mojego imienia, tylko mocniej ścisnął oplatającą go w pasie nogę. Jego ciche orgazmy zawsze były najbardziej intensywne. Zadrżał lekko, gdy wystrzelił ostatnie krople nasienia, a potem oparł spocone czoło o moje i został we mnie, dopóki jego oddech trochę się nie uspokoił.
Zanim puścił moją nogę, sięgnął w dół i rozpiął mi but, po czym delikatnie postawił moją stopę na podłodze, wysuwając się ze mnie. Pocałował mnie lekko w czubek nosa i potarł go swoim. Zamknęłam oczy i cieszyłam się spokojem rozlewającym się po mnie całej. Ostrożnie ujął w dłonie moją twarz i pocałował. Takie słodkie całusy w usta. Potem przesunął palcami po mojej twarzy, rozczochrał mi włosy i pieścił ręce, powoli wyciągając je w stronę haczyka nad drzwiami. Rozwiązał mi nadgarstki, jeszcze raz niczym motylek musnął mnie ustami, zwolnił węzeł i cofnął się o krok.
Osunęłam się po drzwiach i dość niezgrabnie wylądowałam na podłodze. Bolały mnie ręce, nogi były jak z waty. Byłam wykończona. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się w ten typowy dla niego sposób, krzywo, niewinnie i zalotnie. Założył sobie krawat z powrotem na szyję i znowu zaczął go wiązać. Już miałam zaproponować mu pomoc, ale szybkie ruchy jego palców zahipnotyzowały mnie i uciszyły. Zapiął spodnie i poprawił krawat, pozwalając mi podziwiać swoje dzieło, po czym wyszedł do sypialni. To był idealny węzeł Pratta.
– Harry, jak możesz? – krzyknęła.
– Kochanie, przepraszam, ja…
– Nie mów do mnie „kochanie”.
No tak, pomyślał. Wiedział, że nie powinien się z nią żenić. Jednak świeżo rozwiedziony facet w średnim wieku, który dostaje rozebrane fotki młodszej o dwadzieścia lat seksownej blondynki, staje się łatwym celem. Połknął haczyk już pierwszego dnia. Była zabawna. Nawet bardzo. Rozśmieszała go do łez niemal bez przerwy. I była nieźle szurnięta. Kiedyś podarowała mu mundur szturmowca tylko dlatego, że jej się podobał. Nie powiedział jej wtedy, że właściwie ma już takie dwa – był aktywnym członkiem Legionu 501, który skupiał fanów Gwiezdnych Wojen. Uwielbiał to, że była takim nerdem jak on. Do tego była bystra, co przytłaczało go i fascynowało jednocześnie. Ale przede wszystkim była oszałamiająco seksowna. Niesforne loki okalające śliczną buzię, czerwone usta zawsze perfekcyjnie pomalowane, nawet podczas robienia laski, świetne cycki, zgrabny tyłek i nogi do nieba. Sama myśl o niej, o jej nogach zaplecionych wokół jego bioder znów sprawiła, że jego penis drgnął. Nawet podczas wiecznych kłótni, które prowokowała, była w stanie go podniecić. I z tego powodu ją poślubił po stu czterech dniach randkowania. Kłótnie nie były oczywiście niczym fajnym, ale seks zawsze był cudowny. Powinien był jednak kierować się bardziej mózgiem niż penisem. Kochał ją, oczywiście, że tak, ale wzajemne poznawanie się przez pieprzenie i kłótnie na zmianę były jazdą bez trzymanki. Nie tak to sobie wyobrażał. Zwłaszcza, że to jego zachowanie było głównym powodem wszystkich nieporozumień. Tak samo jak teraz.
– Musiałem rzucić okiem na kilka projektów, które dzisiaj dostarczono do biura. Miałem już wychodzić…
– Harry, spóźniłeś się dwie godziny. Musiałam sama zjeść kolację. Sama! W restauracji! To niedopuszczalne!
– Wynagrodzę ci to. Zabiorę cię jutro do restauracji Allana Ducasse.
– Zatrzymaj samochód – zażądała. – Zatrzymaj ten cholerny samochód!
– Co? Tutaj? Kochanie, jesteśmy na środku głównej ulicy, nie znajdę miejsca do parkowania… – Spojrzał na nią zdezorientowany.
– ZATRZYMAJ SIĘ, BO I TAK WYSIĄDĘ! – prawie krzyczała. Jej policzki płonęły z wściekłości i frustracji.
Zatrzymał się na przystanku autobusowym, modląc się, aby kierowcy autobusów strajkowali tej nocy. Otworzyła drzwi, wystawiła nogę z samochodu i odwróciła się do niego.
– Wiesz, jaki dzisiaj jest dzień, Harry?
– Czwartek.
Potrząsnęła głową i wyskoczyła z auta. Tuż przed tym, jak zatrzasnęła drzwi, krzyknęła:
– Dzisiaj są moje urodziny, idioto!
Zobaczył, jak oddala się w kierunku Marble Arch. Niewątpliwie chciała złapać autobus lub metro. I uciec od niego.
– CHOLERA! – Walnął pięścią w kierownicę.
Jej dwudzieste drugie urodziny. Wiedział, że to jakoś w pierwszych dniach grudnia, ale na pewno nie dzisiaj. Chyba dopiero w przyszłym tygodniu. Wyjął telefon z kieszeni i otworzył kalendarz. Wyróżnione powiadomienie o treści „Mimi 22” wyraźnie się wyświetliło, przykrywając dzisiejszą datę.
– Kurwa!
Odpalił silnik i pojechał za nią. Odsunął szybę i krzyknął jej imię. Zignorowała go i szła przed siebie. Jasne. On pewnie zrobiłby to samo. Rzeczywiście był popieprzony. Ona za chwilę zniknie w tym labiryncie londyńskiego metra, w miejscu, do którego on nigdy się nie zapuszcza, i straci ją, nie wiadomo na jak długo. Znowu krzyknął. Tym razem po francusku. Wszystko, byle tylko zwrócić jej uwagę. Gdyby udało mu się sprawić, żeby się odwróciła, na pewno przekonałby ją, by wróciła do samochodu. Był tego pewien. Ale ona dalej niewzruszona szła przed siebie.
– Pieprzony, zepsuty bachor – mruknął pod nosem.
Zatrzymał się na chodniku i wysiadł z auta. Zostawianie tak niechlujnie zaparkowanego mercedesa nie było w jego stylu, ale nie mógł przecież pozwolić, żeby jego żona sama wsiadła do metra.
Podbiegł do niej, złapał ją za ramię i obrócił do siebie.
– Nie odchodź ode mnie.
– Nie dotykaj mnie.
Próbowała oswobodzić rękę, ale trzymał ją mocno.
– Mimi, nie odchodź ode mnie, proszę cię – powtórzył.
– Puść mnie. Natychmiast.
Patrzyła na niego, widział wzburzenie w jej oczach. Od tamtej wiosny, kiedy się poznali, kłócili się wiele razy, ale pierwszy raz w ten sposób. To prawda, nigdy wcześniej nie zapomniał o jej urodzinach, ale bez przesady.
– Nie – odparł.
– Nie? Chcesz powiedzieć, że będziemy tak stać na ulicy? I że nie użyję swojego prawa do tego, że mogę od ciebie odejść? Jesteś fiutem, Harry. Popieprzonym fiutem.
Prawdopodobnie była tak wkurzona, że mogła nawet wezwać policję albo zacząć krzyczeć, że ją gwałci. Musiał szybko podjąć decyzję, błyskawiczną decyzję.
– Masz rację, Mimi. Główna ulica nie jest najlepszym miejscem na kłótnie – stwierdził.
– To puść mnie.
– Nie.
Złapał ją w talii, podniósł i przerzucił sobie przez ramię jak worek ziemniaków. Wiedząc, że zniszczy swoje nowe zamszowe buty, przeszedł przez barierki i ruszył do Hyde Parku. Darła się jak opętana.
– Postaw mnie na ziemi! Ty złamany kutasie! Puść mnie!
Ignorował ją. Szedł przez park, zmierzając w kierunku drzew po drugiej stronie rozległego trawnika naprzeciwko ulicy Park Lane. Od czasu do czasu przestawała krzyczeć, a zamiast tego zaczynała wierzgać i tłuc go pięściami po plecach jak małe dziecko, które nie chce iść spać. Znał się na tym. W końcu z byłą żoną wychował cztery córki. Wiedział, jak uciąć awanturę. Zdał sobie sprawę, że z czymś takim ma właśnie do czynienia. Była upartym, rozpuszczonym bachorem. Pieprzyć ją.
Dopiero kiedy dotarł do drzew, postawił ją na ziemi.
– No to teraz nie jesteśmy już na Park Lane. Możemy porozmawiać – powiedział.
– Nie ma o czym. Zapomniałeś o moich urodzinach! – krzyczała.
– To prawda.
– Harry! Jestem twoją żoną!
– Jesteś. Kiwnął głową.
– Jak mogłeś?
– To dlatego, że przez ciebie jestem kompletnie rozkojarzony. Od czasu, kiedy wysłałaś mi pierwsze zdjęcia swoich cycków, jestem w dupie. Kiedy się poznaliśmy, przestałem używać głowy. Wszystko się popieprzyło. Zapominam o spotkaniach, po trzy razy robię rezerwację, gubię się, ciągle się spóźniam, zostawiam otwarte auto na chodniku. Wszystko przez ciebie. Zmieniłaś mnie w jakiegoś pieprzonego nastolatka, na niczym nie mogę się skupić. To mój penis teraz ciągle decyduje, jak ma wyglądać moje życie. A biorąc pod uwagę, ile czasu się nim zajmujesz, wygląda na to, że to ty kontrolujesz moje życie. Kurwa, nawet kiedy cię nie ma, wymykam się do łazienki, żeby zwalić sobie konia. Jestem zajęty nieustannym myśleniem o tobie. Dlatego zapomniałem o twoich urodzinach. Jestem beznadziejnym mężem, który nie zasługuje na ciebie, ale cię kocham i zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić. – Skończył i westchnął głęboko, przygotowując się na kolejny atak.
Nic nie mówiła. Stała i patrzyła na niego. W jej oczach dostrzegł te figlarne ogniki, które uwielbiał, a po chwili zauważył coś, co mogło przypominać uśmiech.
– Naprawdę to robisz?
– Co?
– Wymykasz się do łazienki, żeby się onanizować?
– Codziennie – wyznał.
– Przeze mnie?
– Przez ciebie.
– Dzisiaj też?
Zarumienił się. Tak, dzisiaj też. Dwa razy. Raz pod prysznicem, kiedy kąpał się rano i zdał sobie sprawę, że wyszła do pracy, nie budząc go, a drugi raz w biurze. Niczym mały chłopiec stał przed nią ze spuszczoną głową i trzymał w górze dwa palce. Teraz już wyraźnie widział ognisty błysk w jej oczach, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
– Dwa razy? – kontynuowała przesłuchanie.
– Dwa razy – potwierdził.
– Świntuch.
– Nie mam nic na swoją obronę, ale to twoja wina.
– Właściwie to mnie podnieca – zachichotała.
Wyciągnął ręce i próbował ją przytulić. Nie pozwalała wziąć się w objęcia, ale nie była już taka sztywna.
– Przepraszam, że nawaliłem dzisiaj. Jak mogę ci to wynagrodzić?
– Możesz zacząć od ostrego posuwania – szepnęła.
Ucieszył się, że tak łatwo poszło, i już nie mógł się doczekać, kiedy zabierze ją do domu i rzuci na łóżko. Wziął ją za rękę i ruszył z powrotem, ale zatrzymała go.
– Tutaj – powiedziała.
Spojrzał na nią. To zbyt ryzykowne. Z łatwością można było ich zauważyć. Przechodnie, biegacze, policja. Nie.
– Tutaj – powtórzyła. – Jeśli chcesz mi to wynagrodzić, zerżniesz mnie tutaj. Tu i teraz. Pod tym drzewem.
Wskazała palcem na duże drzewo za jej plecami. Wystarczająco daleko od trawnika, żeby zniknąć z pola widzenia, wystarczająco blisko ścieżki dla pieszych. Z łatwością można było ich przyłapać, gdyby nie byli dość ostrożni.
Nie miał wyboru, musiał się zgodzić. Nie dlatego, że tego chciała – mógł przecież zanieść ją z powrotem do samochodu, przypiąć pasami i zawieźć do domu – ale dlatego, że on też tego pragnął. Bardzo. Na samą myśl, że za chwilę może zatopić się w jej cieple, poczuł, jak jego penis robi się twardy. A gdy rozpięła płaszcz i zobaczył ją w przepięknej sukience, nic już nie było w stanie go powstrzymać. Chwycił jej twarz i zaczął całować. Język do języka, zęby uderzające o zęby, jej czerwona szminka na jego ustach.
Poprowadził ją tyłem do drzewa i przycisnął plecami do pnia. Rozsunął szeroko poły płaszcza i za chwilę dotykał jej piersi. Ścisnął prawą z nich i pocałował jeszcze mocniej.
– Uwielbiam, kiedy nosisz sukienki – szeptał jej do ust.
Zdał sobie sprawę, że ubrała się dla niego. Zazwyczaj nosiła dżinsy i koszulkę, ale dzisiaj włożyła zieloną sukienkę, która podkreślała jej duży biust, oszałamiający tyłek i te nogi, które tak ubóstwiał.
– Naprawdę? – westchnęła, kiedy znalazł jej sutek pod materiałem sukienki i zaczął go masować.
– Mhm – mruknął.
– Podciągnij ją do góry.
Zsunął rękę w okolicę jej brzucha, potem niżej, w stronę biodra i uda, chwycił rąbek sukienki i podwinął do góry. Jego palce natychmiast wyczuły pas do pończoch. I brak majtek.
– Chyba chciałaś dzisiaj kogoś skusić – powiedział.
Śmiejąc się, sięgnęła po jego rękę i skierowała ją sobie między nogi. Patrząc jej prosto w oczy, zaczął masować jej cipkę, dotykając opuszkiem palca najbardziej wrażliwego miejsca. Była wilgotna, więc kiedy obrócił dłoń, żeby wsunąć dwa palce do jej wnętrza, weszły z łatwością. Jęknęła głośno, gdy zaczął poruszać nimi w tę i z powrotem w jej ciepłej cipce.
– Ciszej, kochanie… nie chcemy, żeby nas przyłapali, prawda? – szeptał jej do ucha.
Gdy wydała z siebie kolejny głośny jęk, uciszył ją, przyciskając usta do jej warg. Zwiększył częstotliwość pchnięć i poczuł ucisk. Odpowiadała na nie, a jej jęki stawały się coraz bardziej intensywne. Wolną ręką zaczął rozpinać swój płaszcz, po czym rozpiął rozporek i uwolnił twardego penisa. Pieprząc ją nadal palcami, próbował jednocześnie zaspokajać siebie. Zauważyła to jednak i zabrała stamtąd jego dłoń.
– Jeśli natychmiast nie przestaniesz, to będzie się liczyło jako trzeci raz – powiedziała, odsuwając go delikatnie.
– Jeśli nie pozwolisz, żebym natychmiast cię zerżnął, wystarczą trzy ruchy, żebym doszedł.
Odrzuciła głowę do tyłu i znowu się zaśmiała. Ten perlisty śmiech zawsze sprawiał, że robiło mu się ciepło na sercu. Stary, zakochany dureń, pomyślał. Wysunął z niej palce, po czym chwycił jej nogę, którą oparł sobie na biodrze, ukrywając ją pod płaszczem. Gdyby ktoś ich teraz zauważył, wyglądali po prostu jak para pozwalająca sobie na odrobinę czułości. Ale w tej scenie nie było nic z romantyzmu, tylko dzikie szaleństwo i czyste pożądanie. Kiedy w nią wszedł, zagryzł mocno wargę, żeby nie zakląć. Coś niewiarygodnego. To takie cudowne, poczuć, jak jej mięśnie zaciskają się na nim.
– Hej, duży! – powiedziała na powitanie. – Czekałam na ciebie.
Ukrył twarz w zagłębieniu szyi i liżąc jej obojczyki, powoli zaczął się w niej poruszać. Jedną ręką trzymał ją mocno za biodro, drugą pieścił piersi. Te powolne ruchy nie mogły jednak trwać bez końca. Wiedział, że on też długo nie wytrzyma. Poczucie, że mogą zostać przyłapani, mocny ucisk je cipki wokół jego penisa i delikatność jej sutka pod opuszkami palców sprawiały, że jego podniecenie sięgnęło zenitu. Teraz pchnięcia były naprawdę gwałtowne, a ona uderzała o pień drzewa z siłą, która mogła spowodować uraz albo wstrząs mózgu. Tak myślał. Był już bardzo blisko. Wypuścił jej pierś z ręki, zaczął pieścić łechtaczkę, by doszła razem z nim.
– Kurwa, Harry, ja… – jęczała.
Uciszył ją mocnym pocałunkiem i w tym samym momencie poczuł, jak rozluźniają się mięśnie zaciśnięte wokół jego penisa. Wydawało mu się, że przestała oddychać. Poczuł olbrzymią falę rozkoszy. Orgazm był cudowny, trwał całe wieki, a on miał wrażenie, że wypełnia ją całą swoją spermą.
Powoli odzyskiwała równomierny oddech i otworzyła swoje błyszczące oczy.
– Zdajesz sobie sprawę, że nadal jestem na ciebie wkurzona. To nie załatwi sprawy.
– Wszystko, czego zażądasz – mruczał, wysuwając się z niej, po czym zapiął rozporek.
– Daj mi swój szal – powiedziała.
Zaskoczony, zdjął z szyi swój szary kaszmirowy szal i podał jej. Musnęła go po wardze, a następnie wytarła się jego wartym dwieście funtów szalem. Kompletnie odjechane, ale seksowne jak cholera. Poczuł, jak twardnieje.
– To ohydne – powiedział.